(Reuters/Wojciech Jakóbik)
Ceny ropy naftowej na giełdach ustabilizowały się ze względu na skurczenie zapasów surowca w USA i wzrost wartości dolara. Znaczenie miał także spadek produkcji w USA.
Reuters pisze, że trwająca od 17-lat przecena baryłki powoduje, że w sektorze wydobywczym w Stanach Zjednoczonych pojawiły się firmy – zombie, czyli utrzymujące się na krawędzi bankructwa spółki, które nie mają na tyle pieniędzy by wiercić za ropą, ale wystarczy im środków na opłacenie procentu od pożyczek na dalsze funkcjonowanie. Ponad 20 firm znalazło się w rankingu śmieciowym Moody’s. W celu ocalenia biznesu, wprowadzają one cięcia i zwiększają efektywność, w procesie zwanym przez niektórych „spowolnioną likwidacją”. Pracownicy tracą miejsca zatrudnienia lub przywileje pracownicze, biura ograniczają godziny pracy. Mimo to firmy nie bankrutują, a według części analityków mogą przetrwać w tym stanie jeszcze przez wiele miesięcy.
Firmy ograniczają także nowe odwierty. Trudniej jest zatrzymać prace na aktywnych wiertniach, bo złoża ropy łupkowej starzeją się szybko, to znaczy w szybkim tempie spada poziom wydobycia z danego odwiertu.
W przyszłym roku cena ropy naftowej ma ustabilizować się w okolicach 50 dolarów za baryłkę. Obecny spadek do poziomu 40 dolarów ma być tymczasowy. Według rosyjskiego Łukoila nie będzie jednak wyższa.
W czwartek 10 grudnia ropa Brent kosztowała 40,50 dolarów, a WTI 37,41 dolarów. Ich wartość ustabilizowała się po spadku z 9 grudnia.