Zaangażowanie USA w polski projekt jądrowy to jedyna nadzieja na jego realizację. Czas rozstrzygnąć, czy polskie koncesje na rzecz największego sojusznika zwrócą się w stabilnym źródle dostaw energii nuklearnej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczleny BiznesAlert.pl.
Opinia po raz kolejny słyszy o możliwości rozmów polsko-amerykańskich na temat zaangażowania w projekt jądrowy nad Wisłą. Tym razem Wirtualna Polska podaje, że prezydent Andrzej Duda może rozmawiać z Donaldem Trumpem o atomie podczas wizyty zaplanowanej na 12 czerwca.
Polski projekt jądrowy nie idzie on naprzód przez brak rozstrzygnięć w rządzie, który formalnie kontynuuje realizację Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, ale faktycznie waha się, czy nie lepiej zainwestować w Odnawialne Źródła Energii. Pat trwa i może przeciągnąć się poza wybory parlamentarne, które odbędą się jesienią tego roku, bo realizacja atomu może wywołać niezadowolenie w związkach zawodowych na Śląsku z powodu widma utraty węglowych miejsc pracy.
Tymczasem Polska zabiega o zwiększenie zaangażowania USA w jej sektorze bezpieczeństwa. Trwają rozmowy o amerykańskiej bazie wojskowej, która dawałaby stałą, a nie rotacyjną obecność amerykańskich sił zbrojnych. Wygląda na to, że elementem negocjacji jest deklaracja ministra obrony narodowej o woli zakupienia 32 myśliwców F35 od Lockheed Martin. Takie samoloty poprawiłyby bezpieczeństwo kraju dzięki rozwiązaniom piątej generacji pozwalającym być im niewidocznym dla radarów, ale szacunki kosztów zakupu tylu jednostek sięgają 10 mld złotych. Wydatki na sprzęt z USA rosną po dodaniu kosztów tarczy antyrakietowej z programu Wisła i artylerii rakietowej w ramach programu Homar. Przy takich znaczących zakupach w USA powinniśmy skutecznie oczekiwać offsetu. Do podobnego offsetu doszło po zakupie 48 sztuk F16 od Lockheed Martin przez rząd Leszka Millera. W jego ramach w dekadę zostało wydane około 6 mld dolarów, to znaczy ponad 12 mld złotych według obecnego kursu. Chodzi o projekty lotnicze, samochodowe i energetyczne.
Zakupy F35 przewyższają istotnie kosztami kupno F16. Dodając to istotne wydatki na inne programy zbrojeniowe, a także koncesje polityczne, jak szczyt o Iranie w Warszawie, zbiera się znaczna suma zobowiązań. Offset za nowe myśliwce i inne ustępstwa powinien być zatem znacząco większy. Być może więc opinia publiczna usłyszy o zaangażowaniu kapitałowym USA w polski projekt jądrowy, który ze środków krajowych ma być finansowany przez nasze banki, a koszt może wynieść od 4 do 10 mld złotych rocznie przez dekadę. Czy Amerykanie będą gotowi dopłacić do polskiego atomu? Sygnały o gotowości władz polskich do zabiegów o offset atomowy opisywałem jeszcze w 2017 roku, ale sprawa nie poszła dotąd naprzód.
Nie jest jasne, czy wizyta prezydenta w USA może coś zmienić. Bardziej prawdopodobny jest wpływ regularnych kontaktów pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego, który także rozmawia z ich wykorzystaniem o atomie. Jeśli USA nie pomogą, czas przestać dyskutować na ten temat i zająć się innymi projektami energetycznymi. Okazją do rewizji ma być przyjęcie strategii energetycznej Polski zapowiadane na wakacje 2019 roku.