Lipka: Atom na Pomorzu da rozwój regionu

7 marca 2018, 09:00 Atom

Mówiąc o polskiej elektroenergetyce wymieniamy jednym tchem znane elektrownie – Jaworzno, Opole, Bełchatów, Turów i wiele innych. Węglowe giganty które swoją pracą zasilają gospodarkę. Zasilają w prąd elektryczny, będący dla ekonomiki kraju tym samym, czym obieg krwi dla organizmu – pisze mgr inż. Jerzy Lipka ze Stowarzyszenia Obywatelski Ruch na rzecz Energetyki Jądrowej.

Elektrownia jądrowa w Cattenom. Fot. Wikipedia
Elektrownia jądrowa w Cattenom. Fot. Wikipedia

Niedostatki na wschodzie i północy Polski

Krew jak wiadomo pompowana jest przez serce, położone można powiedzieć centralnie w stosunku do całego ciała. Co by było jednak, gdyby to samo serce zamiast po lewej stronie klatki piersiowej leżało gdzieś w kończynach dolnych lub górnych? O ile gorzej funkcjonowałby cały organizm, a wiele jego części było narażonych na niedokrwienie!

To medyczne porównanie można odnieść do polskiego systemu energetycznego dzisiaj Anno Domini 2018. Jak spojrzeć na mapę, elektrownie systemowe są położone w lwiej części w południowej Polsce, i pewna ich ilość w Centrum kraju. Energetyczny środek ciężkości w naszym państwie przeniesiony jest nieproporcjonalnie daleko na południe.

Sytuację taką wymusza fakt, że z przyczyn głęboko politycznych decyzji, podejmowanych na przestrzeni dziesiątków lat, energetyka nasza to nieomal wyłącznie spalanie węgla kamiennego i brunatnego, do czego w ostatnich latach doszło współspalanie drzewa, zwanego dla zmylenia biomasą!

Jeśli taka jest struktura paliwowa energetyki, to położenie elektrowni wymuszane jest bliskością źródeł surowca. Elektrownie węglowe potrzebują go naprawdę gigantyczne ilości i to codziennie! Są to tysiące ton surowca węgla każdego dnia. Im bliżej źródła wydobycia, tym niższe koszty codziennej eksploatacji takiej elektrowni.

Szczególnie jaskrawo widać to na przykładzie węgla brunatnego, którego po prostu nie opłaca się przewozić nawet na niewielkie odległości a elektrownie trzeba budować tam gdzie kopalnia. Nieco lepiej wygląda to w przypadku węgla kamiennego, z uwagi na wyższą jego kaloryczność, ale i tu opłacalność dowozu węgla do elektrowni jest ograniczona.

Sęk jednak w tym, że złóż węgla w północnej Polsce nie ma wcale. Zasoby zaś gazu ziemnego –  innego energetycznego surowca – są bardzo mocno ograniczone. Od Śląska czy Lubelszczyzny rejony Pomorza, Warmii czy Mazur, oddalone są o bez mała 700 km.

Nie posiadając surowców energetycznych ma jednak północna Polska inne walory do rozwoju energetyki. Jest nim choćby woda, której jest tu pod dostatkiem, czego w żadnej mierze nie da się powiedzieć o centrum czy południowej części kraju. Woda to bardzo istotny atut, pozwala schłodzić elektrownię nawet w okresie bardzo wielkich upałów, utrzymujących się tygodniami. A do takiej pogody polska energetyka po prostu musi się przyzwyczaić i na takie okoliczności przygotować!

Ma też i inny jeszcze walor, przynajmniej Pomorze. Jest to rejon dość intensywnie rozwijający się gospodarczo, ze stosunkowo silnym przemysłem, ostatnio odradzającymi się stoczniami, portami, rafinerią itd. Jest to więc dobry rynek zbytu dla branży energetycznej, o sporym zapotrzebowaniu na energię. Ma to duże znaczenie przy projektowaniu wielkich inwestycji energetycznych, gdzie w grę wchodzi zainwestowanie miliardów zł.

Jedyny rodzaj energetyki systemowej, który nie musi brać pod uwagę odległości od źródeł surowca jest energetyka jądrowa. Nie musi, bo wydajność energetyczna reakcji rozszczepienia jąder atomu uranu jest tak wielka, i na tyle przewyższa tradycyjne procesy spalania, że roczny zapas surowca wystarczający do pracy potężnej elektrowni zmieści się najwyżej na dwóch ciężarówkach!

Pomorze i północno wschodnia Polska to rejon naturalnie przystosowany do rozwoju energetyki jądrowej, mający szczególnie dobre do tego warunki. Przynajmniej jeśli chodzi o zdrowy rozsądek i interes społeczeństwa jako całości. Tym bardziej, że walory turystyczne regionu w tym wypadku nie stracą, ponieważ elektrownia jądrowa jest rzeczywiście zero emisyjna. W przeciwieństwie do węglowej czy nawet gazowej. Te ostatnie zwłaszcza stanowią niezbędne wsparcie dla niestabilnych źródeł OZE, stąd cały system zbudowany w oparciu o „zieloną energię” czyli energetyka wiatrowa i słoneczna plus energetyka gazowa, nie jest bezemisyjny! Nie jest tak ekologiczny jak właśnie energetyka jądrowa.

Biorąc pod uwagę całościowe koszty dla energetyki, a więc inwestycyjne, bieżącej eksploatacji i tzw. zewnętrzne, czyli wpływu na środowisko naturalne, energetyka jądrowa przeważa nad konkurencyjnymi rodzajami energetyki. Jej rozwój na Pomorzu jest czymś naturalnym i oczywistym zarazem.

Niestety, polska rzeczywistość przez ostatnie dziesiątki lat charakteryzuje się szeregiem decyzji nieracjonalnych. Na decyzje o charakterze strategicznym zbyt wielki wpływ mają rozmaite układy i zorganizowane grupy interesu. Te zaś hamują i wypaczają rozwój Polski nie od dziś. W energetyce są szczególnie silne, także w przemyśle wydobywczym. Bo chodzi o duże pieniądze.

Jedną z najbardziej zgubnych takich decyzji było zatrzymanie polskiego programu budowy elektrowni jądrowych z lat 80-tych i likwidacja Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w budowie. Dodajmy elektrowni której budowa zaawansowana była w 40%, a socjalnego zaplecza nawet w 90%. Wcześniej rząd komunistyczny Premiera Messnera jeszcze, odstąpił od planu wybudowania elektrowni jądrowej Klempicz.

Główną jednak winę za zatrzymanie programu budowy elektrowni jądrowych ponosi rząd Mazowieckiego z Ministrem Przemysłu Tadeuszem Syryjczykiem na czele. To ten rząd zmienił wektory polityki energetycznej, stawiając tylko i wyłącznie na węgiel, czego negatywne skutki odczuwamy po dzień dzisiejszy i długo jeszcze będziemy odczuwać. Symbolem tej zmiany była decyzja o dokończeniu elektrowni węglowej Opole, dużo mniej zaawansowanej w budowie od Żarnowca. Przeczy to jednocześnie głównym tezom którymi podpierano latami decyzję o zlikwidowaniu elektrowni jądrowej, a więc rzekomego nadmiaru energii elektrycznej i braku pieniędzy na inwestycje. Jakoś w przypadku Opola takich argumentów nie wysuwano. I pieniądze się znalazły i zbyt na energię!

Społeczeństwo polskie poniosło w wyniku tych decyzji straty sięgające 50 miliardów zł w przeliczeniu na dzisiejszy pieniądz. Chodzi nie tylko o straty związane bezpośrednio z likwidacją, lecz i również korzyści utracone przez społeczeństwo w postaci niewyprodukowania energii elektrycznej od czasu przewidywanego ukończenia elektrowni aż po dzień dzisiejszy. Czyli przez kilkadziesiąt lat!

Na Pomorzu brakuje energii elektrycznej i jest ona droga

Jednym z negatywnych skutków wyżej opisanych decyzji było pozbawienie Pomorza dużego własnego źródła prądu. Co prawda nad jeziorem żarnowieckim pozostała jeszcze elektrownia szczytowo-pompowa 650 MW, która pierwotnie miała z jądrową współpracować, lecz jak wiadomo elektrownia taka jest de fakto poborcą energii którą potrzebuje na transport wody do górnego zbiornika. Skąd dziś ta energia? Z Kozienic oddalonych o 500 km!

Im dalej trzeba przesyłać energię, tym większe straty na sieci. Średnio w Polsce to 7%, ale przy przesyle setki km na Pomorze czy na Mazury to dużo wyższe straty! Płacą za to ludzie w północnej Polsce, płaci tamtejszy przemysł i gospodarka. To cena miernych polityków u władzy, którym kiedyś zabrakło odwagi, cena populizmu i demagogii, cena prymatu interesów branżowych i grupowych ponad interesem kraju jako całości. Cena wreszcie bierności ludzi dobrej woli i zdrowego rozsądku, którzy kiedyś nie ruszyli by bronić elektrowni! Tym nielicznym co bronili nie starczyło siły przebicia.

Likwidacja polskiego programu jądrowego z końca lat 80 tych wepchnęła nasz kraj w okowy energetycznego średniowiecza i europejskiego zaścianku. Stąd dzisiejsze kłopoty z Unią Europejską i problem ogromnej emisji CO2 z sektora energetycznego sięgającego 145 mln ton CO2 rocznie! To wreszcie emisja wielkich ilości tlenków azotu czy tlenków siarki, benzopirenu, pyłu, metali ciężkich, przekraczających znacznie cywilizowane normy. Braku alternatywy dla masowego spalania węgla w ciepłownictwie, gdzie do wyboru jest zabójczy dla środowiska węgiel lub drogi gaz importowany z Rosji.

Tymczasem w wielu krajach Europy, zwłaszcza w Skandynawii mieszkania ogrzewa się tanim prądem pochodzących jak w Szwecji czy Finlandii z elektrowni atomowych. Tam smogu nie znają, a przeciętnie ludzie żyją po 90 lat! Do ogrzewania osiedli ciepłem z reaktorów jądrowych Temelina przymierzają się też nasi południowi sąsiedzi Czesi.

Na Pomorzu energii brakuje. Województwo pomorskie wytwarza jedynie 40% zużywanej tu energii elektrycznej. Resztę po wysokich kosztach przesyła się z głębi Polski, powodując tam dodatkową emisję z elektrowni węglowych Bełchatowa czy Kozienic. To naprawdę chore rozwiązanie będące bezpośrednim efektem zlikwidowania Żarnowca.

Ale na tymże Pomorzu dynamicznie rozwija się gospodarka, powstają nowe firmy, zwłaszcza w Trójmieście, odbudowuje się przemysł stoczniowy, ogromnie energochłonny. Wreszcie plan Premiera Mateusza Morawieckiego przewiduje elektromobilność. Skąd wziąć tyle energii elektrycznej, skoro już dziś tak bardzo jej brakuje.

Koszty polskiego atomu? A może policzmy koszty braku elektrowni atomowych w Polsce

Niestety polskie rządy ostatnich 10 lat też nie miały odwagi podjąć wreszcie jednoznacznej decyzji co do rozwoju atomu w Polsce. I to mimo przychylnej postawy większości ludności nadmorskich rejonów dla jądrowej inwestycji w rejonie Choczewa – Krokowej. Także i większości samorządów w tym tych najważniejszych, zainteresowanych gmin. Co ich powstrzymuje?

Przeciwnicy elektrowni jądrowych krzyczą o kosztach. Ale czy ktoś liczy koszty alternatywnych rozwiązań? Są one skrzętnie zamiatane pod dywan! Ukrywane w większości mediów, gdzie mowa jest tylko i wyłącznie o kosztach elektrowni jądrowej.

Skądinąd wiadomo o planach inwestycji morskich farm wiatrowych. Ale czy zainstalowanie nawet 3000 MW w morskich wiatrakach da ten sam efekt co 3000 MW w elektrowni jądrowej? Absolutnie nie! Elektrownie jądrowe pracują przez okres trzech pokoleń 75 – 80 lat! Tymczasem morskie farmy jedynie 20 do 25 lat. Roczna efektywność wykorzystania mocy dla wiatraków na morzu to ok. 35%. Proszę pamiętać, że nie mogą one pracować nie tylko gdy wiatr jest zbyt słaby, ale i wtedy gdy jest zbyt silny, co na morzu zdarza się często. Wieje często nocą, gdy zapotrzebowanie na energię jest znikome, za to latem za dnia gdy w upały pracują pełną mocą klimatyzatory w tysiącach biur wiatru często nie ma!

Co zrobić z niechcianą energią gdy jej jest zbyt dużo w systemie a nie potrzeba, lub skąd sprowadzić gdy jest zapotrzebowanie, a wiatraki stoją? Przykład Niemiec pokazuje do jakich potrafi prowadzić to absurdów w postaci choćby ujemnych cen energii, czyli producent płaci by ktoś tą energię odebrał. Niemcy mają zwyczaj wypychać nadmiary energii do swych sąsiadów.

Niemcy jednak połączone są  bardzo wydajnym kablem ze Skandynawią, skąd sprowadzają prąd gdy u nich nie ma warunków do jego produkcji z OZE. Polska też jest połączona ze Skandynawią, kablem dużo mniej przepustowym. Mimo to, Niemcy poniosły już koszty 220 mld euro od początku tzw.  transformacji energetycznej i koszty te będą rosły dalej! W dodatku musiały wrócić do masowego spalania węgla brunatnego. To z kolei spowodowało dotkliwą prestiżową porażkę tego kraju, który nie wywiązał się z głównego celu emisyjnego, zmniejszenia emisji CO2 o 40% między latami 1990 – 2020! Takich problemów nie mają opierające się na atomie Francja, Szwecja czy Finlandia. A będzie to w Niemczech wyglądało jeszcze gorzej gdy wyłączą (o ile w ogóle to zrobią) ostatnie osiem reaktorów które dziś jeszcze dostarczają 13,7% energii, najtaniej na tamtejszym rynku. Ceny energii i tak wysokie (270 euro/MWh, gdy we Francji 130-150 euro/MWh), wzrosną jeszcze bardziej! Prymat ideologii i demagogii nad zdrowym rozsądkiem przynosi zawsze opłakane skutki!

Więc może energetyka gazowa do wsparcia OZE? Gazowe elektrownie szczytowe można szybko uruchomić, więc często stosuje się je w takich właśnie celach. Lecz jest to drogie rozwiązanie, gdyż energia wytwarzana w elektrowniach gazowych jest bardzo droga, zależna od ceny tego surowca! I emituje tym więcej dwutlenku węgla im bardziej niestabilna jest praca takiej elektrowni. Podobnie zresztą jak elektrownie węglowe. Zupełnie inaczej w elektrowniach jądrowych. Tu koszt paliwa waży bardzo mało w ogólnym koszcie wytworzenia energii. Dowieźć go można i z odległości tysięcy km co nie będzie rzutowało na ceny energii. Bo paliwa jądrowego potrzeba bardzo mało!

Przestańmy tylko mówić o polskim atomie, zacznijmy go realizować

Rozwiązaniem optymalnym dla Pomorza jest więc wybudowanie tu dużej elektrowni jądrowej, której wsparciem byłaby szczytowo-pompowa. Elektrownia jądrowa mogłaby pracować mniej więcej ze stałą mocą, bo w okresie mniejszego zapotrzebowania jej energia pozwalałaby pompować wodę do górnego zbiornika w Żarnowcu. Energetyka wiatrowa i słoneczna stanowiłaby cenne uzupełnienie tego systemu. Jej rozwój nie stoi w sprzeczności z budową elektrowni jądrowej, choć oczywiście wszelkiej maści ideolodzy uważają inaczej.

Jeśli ktoś wierzy, że planowany w Ostrołęce blok węglowy 1000 MW zastąpiłby elektrownię jądrową na Pomorzu, jest w wielkim błędzie. Proszę policzyć koszty dowozu do Ostrołęki węgla z odległości co najmniej 400 km (Lubelszczyzna) lub nawet 550 km (Śląsk). Ewentualnie dowozy węgla (z importu) z polskich portów – prawie równie daleko! Ile kosztować będzie tak produkowana energia, pozostawiam do przemyślenia czytelnikom. Także to, czy chcieliby tyle płacić?

Czy warto czekać więc z podjęciem decyzji o polskim atomie? Można tylko po co? Szkoda czasu bo świat nam ucieka a my niedługo obudzimy się jako wielki importer energii, z Ukrainy lub czort wie skąd jeszcze? Elektrownia jądrowa to inwestycja na pokolenia. Pieniądze inwestuje się raz, a potem długo odnosi korzyści i pokazuje to przykład krajów które się na atomie oparły – Francja, Szwecja, Finlandia! Przestańmy ciągle patrzeć na Niemcy, spójrzmy na północ.

No i wreszcie miejsca pracy które stworzy sama elektrownia, ale też gminy pomorskie z podatków przez nią płaconych. Miejsca pracy trwałe, a nie takie które łączą się z państwowymi dotacjami jak w OZE! Wyższy poziom cywilizacyjny Pomorza, ale i przy okazji całej Polski, która dołączy do klubu trzydziestu paru najbardziej technologicznie zaawansowanych krajów eksploatujących dziś elektrownie jądrowe.