Choć harmonogramy planowych wyłączeń energii elektrycznej ma tutaj każdy, to bardzo często nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Bo albo nie są to dwie czy cztery anonsowane godziny, albo wyłączenia odbywają się w innych godzinach, niż zapowiadano. Podpowiadam, trochę z przymrużeniem oka, choć to czasem śmiech przez łzy, jak Ukraińcy radzą sobie z przerwami w dostawach prądu. Oby Polacy nigdy nie musieli korzystać z ich doświadczeń – pisze Karolina Baca-Pogorzelska w BiznesAlert.pl z obwodu lwowskiego.
Czasem mam wrażenie, że z brakiem prądu lepiej radzą sobie na froncie i w jego okolicach, niż w miejscach od walk bardziej oddalonych. Najgorzej jest w dużych miastach, jak Kijów, Charków, czy Odessa, gdzie konsumpcja energii elektrycznej jest większa niż w małych miastach i na wsi. Jak Ukraińcy radzą sobie z przerwami dostaw energii?
A – agregaty. To słowo w Polsce ostatnio źle się kojarzy po aferze z Red is Bad, ale prawda jest taka, że agregaty prądotwórcze to dla wielu być albo nie być. Na początku były towarem deficytowym, a ich ceny były windowane niebotycznie. Były benzynowe, dieslowe, inwerterowe, małe, duże, gigantyczne, ale potrzebne były po prostu każde. Tyle, że nie zawsze można używać agregatu. W okopie jego dźwięk natychmiast zwabi orków. W bloku spaliny nas po prostu uduszą.
B – baterie. Skoro nie agregat, to wielka bateria, a właściwie stacja ładowania, która sprawdzi się wszędzie tam, gdzie nie możemy używać agregatu. Fakt, że takie cudo, wielkości małego pieca, kosztuje ogromne pieniądze i niewiele prywatnych osób po prostu na nie stać, ale pozwala zachować łączność ze światem, bo sprawi, że router wi-fi wciąż będzie pracował, a telefon i laptop będą naładowane. A warto wiedzieć, że gdy nie ma światła, to i gorzej pracuje sieć mobilna, bo wtedy wszyscy się na nią rzucają.
C – czas. Współcześni ludzie bez prądu są jak bez ręki. Jak nie ma zasilania, to zwykle nie ma Internetu, nie ma również telewizji. Co tu robić, gdy czas się dłuży? Ano, czytać. Znajomi opowiadają, że czytają więcej książek (z latarką przecież też się da, jak za dzieciaka, pod kołdrą), częściej rozmawiają z bliskimi, bo to zgoła inna sytuacja niż w trakcie wycia syren i alarmu powietrznego, gdy siedzą w schronie pełni strachu.
D – drony. Te bez zasilania nie polecą, a są trzecim okiem czy trzecią ręką, jak kto woli. Dlatego przy powtarzających się przerwach w dostawach prądu, zwłaszcza tych nieplanowanych (np. w wyniku ostrzału) konieczne jest zapewnienie stabilnych źródeł prądu drończykom, by nie sparaliżować ich pracy. Tu bardzo często świetnie sprawdzają się mobilne panele słoneczne.
E – energetyczne oszczędności. Coś, czego mam wrażenie Ukraińców powoli uczy wojna. Zmienia się podejście w budownictwie (tak, tak, w czasie wojny buduje się nowe osiedla i to nawet w ostrzeliwanym non stop Charkowie). Inaczej podchodzi się do wyboru i montażu okien, ocieplania budynków, ale też zwyczajnego oszczędzania prądu. Oczywiście w Kijowie wieczorami świeci się wszystko, gdy jest prąd, ale to taki gest Kozakiewicza w kierunku Moskwy. Za to Ukraińcy uczą się wyłączać światło w pokoju, gdy idą do kuchni (albo na odwrót), szybciej odkurzać czy suszyć włosy. A tak zupełnie serio – kiedyś ceny prądu w Ukrainie były bardzo niewielkie. Teraz taryfa wzrosła o 63 proc. i to też wymusza inne podejście do kwestii energetycznych.
F – faworyzowanie wielkich miast? Słyszałam, że niektórzy tak myślą. Że Kijów czy Lwów to na pewno mają mniej wyłączeń niż jakiś ukraiński odpowiednik Pcimia Dolnego. Otóż nie. Kontakt z Kijowem, który jest bardzo ważny w pracy tutaj, przypomina przysłowiowe rozmowy z Ełkiem. Można odnieść wrażenie, że tam prądu częściej nie ma niż jest (i niekiedy jest to stan faktyczny).
G – gaz. W tej codzienności szczęśliwcami okazują się ci, którzy nie przełączyli swoich gospodarstw domowych na elektryczność. Oczywiście, z gazem bywają problemy, jak orkowie trafią w gazociąg, magazyn czy inną podstację, ale jeśli nie ma prądu, a jest gaz, to zwłaszcza w zimie jest chociażby szansa na ogrzanie domu.
H – hołota. Czyli agresor. Bo gdyby nie rosyjskie ataki na infrastrukturę krytyczną, sytuacja energetyczna kraju byłaby zupełnie normalna biorąc pod uwagę potencjał energetyki atomowej i rozwój odnawialnych źródeł energii.
I – innowacje. Z powodu przerw w dostawach prądu w Ukrainie bardzo rozwinęła się sprzedaż powerbanków, minizasilaczy, wszelkiego rodzaju baterii czy kabli pozwalających się łączyć z różnymi urządzeniami mogącymi oddawać energię.
J – jedzenie. Mikrofalówka czy piekarnik elektryczny przestają być atrakcyjne, podobnie jak elektryczny czajnik. Ale co mają zrobić ci, którzy gazu nie mają, albo gdy gazu nie ma tak samo, jak prądu? Tu sprawdzają się niewielkie płytki, do których podłącza się nabój gazowy. A poza tym do łask wróciły znów butle gazowe, także te turystyczne.
K – kupowanie prądu z zagranicy. Tak, to niewątpliwie poprawia sytuację kraju, ale czy zwykłego ukraińskiego Kowalskiego też? Raczej nie, bo dla kraju w stanie wojny on będzie niestety ostatnim ogniwem łańcucha energetycznego. Najważniejsze jest bowiem zapewnienie stabilizacji wojska i gospodarki.
L – lodówka. Odpowiada ona zwykle za 25 proc. rachunku za prąd. Ale zwłaszcza latem odpowiada także za to, by jedzenie się nie psuło. No i tu pojawia się problem. Oczywiście dwie godziny ani lodówce, ani zamrażarce krzywdy nie zrobią, ale dłuższe przerwy z zasilaniem są problematyczne. Wielu Ukraińców w tym roku zrezygnowało z mrożenia owoców, co mieli w zwyczaju i przestawiło się na słoiki (kompoty, dżemy etc.), które można trzymać w piwnicy.
M – mniejsze zużycie energii. Planowe wyłączenia prądu będą się przekładać na niższe rachunki obywateli. Wydaje się, że najbardziej w obwodzie odeskim, gdzie przerwy w dostawach bywają najdłuższe, nawet po 20 godzin.
N – noc. W wielu miejscach to właśnie wtedy jest najwięcej wyłączeń prądu, bo w dzień muszą jakoś funkcjonować sklepy, poczty czy usługi. Takie posunięcia wydają się więc logiczne.
O – ostrzał. To bardzo często dodatkowy moment, gdy nie ma prądu, bonusowo, obok wyłączeń planowych. To problem zwłaszcza w miejscowościach przyfrontowych, gdzie pracuje artyleria, która często trafia w słupy i linie energetyczne. Jednak pogotowie energetyczne na tych terenach pracuje 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu i często, mimo ryzyka, przywraca prąd jak najszybciej.
P – pożyczanie. Jeśli nie ma prądu, a twój powerbank nie jest naładowany, a musisz chociaż na chwilę podpiąć telefon, idziesz do sąsiada. Nie dość, że prąd w gratisie, to często też kawa.
R – rozetka. Czyli po prostu gniazdko elektryczne. Wiele osób wymienia swoje stare, by nie spalić kabli czy cennych urządzeń zasilających, które się ładują w razie „W”. Osobnym tematem jest stan sieci elektrycznej w blokach, ale na to zwykły zjadacz chleba nie ma w pełni wpływu (chyba, że we własnym mieszkaniu).
S – samochody elektryczne. Ich posiadacze w przypadku braku prądu mogą mieć problemy. A biorąc pod uwagę, że liczba takich aut w Ukrainie rośnie (w styczniu zarejestrowano ich ponad 3500, rok wcześniej, 1300, dwa lata wcześniej 663 – Ukrawtoprom), to dla wielu osób jest to realny problem.
T – tytani. Tak często oprócz żołnierze nazywani są ratownicy oraz pracownicy służb komunalnych. Wielokrotnie pracują pod ostrzałem, ryzykując własne życie po to, by przywrócić ludziom media, w tym prąd.
U – Ukrenergo. Ukraiński operator systemu energetycznego, chwilowo mocno nielubiany przez Ukraińców, ale faktycznie najmniej winny całej sytuacji. Na Telegramie kanał przedsiębiorstwa śledzi 82,4 tys. ludzi. Może reszta nie chce się po prostu bardziej denerwować… Według informacji z 20 czerwca w nocy Rosjanie znowu zaatakowali infrastrukturę energetyczną, uszkodzone zostały obiekty w czterech obwodach, dlatego od godziny 11 czasu kijowskiego zwiększone zostały obostrzenia dotyczące wyłączeń prądu.
W – winda. Dla wielu mieszkańców dużych miast, a konkretnie wysokich budynków, brak prądu oznacza przekleństwo. Gdy przestaje pracować winda, najgorzej mają starsi ludzie mieszkający na wysokich piętrach. Młody jeszcze wbiegnie lub doczłapie na to czternaste piętro, nawet z zakupami, a taka babuszka? Albo będzie czekać na dole na powrót światła, albo siedzieć uziemiona w domu. Swoją drogą, gdy mieszkałam w Kramatorsku zapomniałam kiedyś zostawić kamizelkę kuloodporną w aucie i wbiegłam (wczołgałam się raczej) radośnie na swoje siódme piętro, więc temat znam z autopsji.
Z – Zaporoże, czyli energetyczne serce Ukrainy pękło. Okupowana Zaporoska Elektrownia Jądrowa w Enerhodarze nie pracuje (a to największa tego typu jednostka w Europie, 6 GW mocy), zbombardowana została elektrownia wodna w Zaporożu, to nie ma się co dziwić, że Ukraina musi po prostu reglamentować prąd i na razie nie ma perspektyw na to, by ta sytuacja mogła się zmienić.