Zdaniem premiera Białorusi Andreja Kobiakowa jednym ze sposobów na dywersyfikację źródeł dostaw ropy do jego kraju jest import z Azerbejdżanu. Są jednak inne opcje. Nie wymienił ich wprost, choć możliwość dostaw na Białoruś rozważają polskie firmy.
– Dostawy azerskiej ropy przez ukraiński port w Odessie oraz dalej drogą lądową na Białoruś były jednym z najlepiej przemyślanych wariantów, ale nie jedynym – powiedział Kobiakow, dodając, że zawsze należy mieć alternatywy, by móc porównać dostępne możliwości.
Jego zdaniem Białoruś dywersyfikuje źródła importu ropy naftowej.
– Nie jest to tylko tendencja związana z ograniczeniami dostaw ropy, jakie wystąpiły w drugiej połowie 2016 roku. Jest to efekt decyzji podjętych przez rząd Federacji Rosyjskiej – stwierdził Kobiakow.
W październiku azerski koncern SOCAR dostarczył do rafinerii w Mozyrzu 84,7 tys. ton surowca.
Przypomnijmy również, że na początku listopada br. prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko poinformował, że Mińsk jest zainteresowany przetwórstwem azerskiej ropy w swoich rafineriach. Białoruś w ostatnich kilku miesiącach rozważa dostawy tego surowca z Azerbejdżanu oraz z Iranu.
Ropa z obydwu tych kierunków była już dostarczana do polskiego terminalu naftowego. Po wybudowaniu tłoczni oraz innego osprzętowienia na ropociągu biegnącym z Białorusi do Polski ropa mogłaby być słana w przeciwnym kierunku. Pod warunkiem jednak, że pojawiłby się klient po drugiej stronie granicy. Pod koniec listopada Aleksander Łukaszenko przebywał w Azerbejdżanie, gdzie rozmawiał także o potencjalnych możliwościach dostaw azerskiego surowca na Białoruś.
Ze względu na sygnały z Białorusi operator polskich ropociągów PERN ogłosił, że rozważa analizę budowy rewersu na ropociągu Przyjaźń, który pozwoliłby na dostawy surowca z polskiego naftoportu do naszego wschodniego sąsiada.
Wenezuelska przygoda
Należy jednak podkreślić, że ze względu na niestabilność białoruskiego kursu na dywersyfikację notowaną w przeszłości, Polacy podchodzą do pomysłu z rezerwą. Jeżeli jednak doszłoby do jego realizacji, to przez Polskę mogłaby tam docierać ropa z Bliskiego Wschodu. PKN Orlen sprowadza ją z Arabii Saudyjskiej i Iranu, Grupa Lotos – z Iranu. Możliwe są kolejne kontrakty na dostawy z nowych kierunków.
Gra Białorusi na dywersyfikację to nic nowego. W latach 2010-2011 Białorusini sprowadzili tym szlakiem ropę na mocy kontraktu z SOCAR (Azerbejdżan)-PDVSA (Wenezuela). W tym czasie do naszych wschodnich sąsiadów trafiło 156,3 tys. ton azerskiego surowca. Dostawy z tego kierunku zostały porzucone w 2012 roku. Obecnie rozmowa na jego temat wróciła do agendy rządowej.
Walka o lepsze warunki Rosji
Powodem zainteresowania Mińska nowymi kierunkami dostaw może być problem z głównym dostawcą. Spór energetyczny między Białorusią a Rosją wybuchł, kiedy Mińsk zaczął jednostronnie wyliczać cenę dostaw rosyjskiego gazu w oparciu o kwotę 73 dolarów za 1000 m3 rocznie. Gazprom oczekiwał opłaty według ceny kontraktowej na poziomie 132 dolarów za tę samą ilość. W konsekwencji braku możliwości wyegzekwowania pieniędzy od Białorusinów, Rosjanie zdecydowali się na ograniczenie dostaw ropy.
W tym kontekście warto wspomnieć, że w rozmowie z Reutersem Kobiakow stwierdził, że Mińsk chce, aby Moskwa zaproponowała mu taką samą cenę gazu po jakiej sprzedawany jest on w graniczących z Białorusią regionach Rosji. Zaznaczył przy tym, że jego kraj liczy na to, że w cenie dostaw nie będą uwzględniane koszty Gazpromu związane ze sprzedażą paliwa oraz jego składowaniem w podziemnych magazynach.
Nie wiadomo czy Białorusini pozostaną zainteresowani dywersyfikacją dostaw ropy po uzyskaniu korzystnych warunków w Rosji.
Trend
Jakóbik: Białoruska efemeryda. Czy Polska może zarobić na sporze dyktatorów?