Siemieniuk: Białoruskie prowokacje to strachy na lachy

24 sierpnia 2023, 07:25 Bezpieczeństwo

– Na Białorusi stacjonuje obecnie kilka tysięcy żołnierzy z Grupy Wagnera i szkolą tam białoruskie siły Aleksandra Łukaszenki. Prowokacyjne straszenie wagnerowcami wobec Polski i Litwy ma na celu zasianie niepokoju i strachu wobec społeczeństw, ale nic z nich nie wyniknie – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.

Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka fot Sergiej Grits

Szkolenia odbywają się na terenie całego kraju, w tym również na poligonach w pobliżu granicy z Polską pod Grodnem i Brześciem. Należy wspomnieć, że granica polsko-białoruska jest punktem zapalnym już od dwóch lat, kiedy to białoruski dyktator spowodował największy w tej części Europy kryzys migracyjny. Działanie to było elementem wojny hybrydowej prowadzonej wspólnie przez Mińsk i Moskwę. W operację ustabilizowania sytuacji na granicy zaangażowano dużą część sił komponentu polskich wojsk lądowych oraz Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT).

Incydent śmigłowcowy

Pierwszego sierpnia 2023 roku dwa białoruskie śmigłowce Mi-8 oraz Mi-24 wtargnęły w polską strefę powietrzną. Incydent ten należy traktować jako prowokację, aniżeli przypadkowe wtargnięcie, które w przeszłości często miały miejsce po obu stronach. Dlaczego?

Po pierwsze, jesteśmy w fazie kryzysu granicznego, który ciągnie się od dwóch lat, co sprawia, że ryzyko oraz prawdopodobieństwo przeprowadzenia tego typu akcji wzrasta.

Po drugie, pas graniczny pomiędzy Polską a Białorusią jest bardzo wyraźny. Wszystko za sprawą wynoszącego się na wysokość 3 m płotu, który ma zabezpieczać granice kraju przed masowym napływem migrantów. Trudno taki obiekt przeoczyć, zważywszy na fakt, iż białoruskie śmigłowce leciały na bardzo niskim pułapie 200 m.

Po trzecie, przelot śmigłowców na tak niewielkiej wysokości pozwolił ominąć wykrycie przez polskie systemy radarowe, które są w stanie zauważyć obiekty dopiero od wysokości 500 m. Ciężko odnieść wrażenie, że lot na tak niskiej wysokości był przypadkowy.

Co prawda strona białoruska poinformowała Warszawę, że w pobliżu granicy przeprowadzi ćwiczenia z udziałem własnego lotnictwa, jednakże żyjemy obecnie w czasie największego od lat kryzysu w Europie.

Czy wagnerowcy to realne zagrożenie?

Grupa Wagnera została sukcesywnie przeniesiona na Białoruś po buncie przeprowadzonym przez jej lidera, Jewgienija Prigożyna. W związku z tą sytuacją zaczęły rosnąć obawy po stronie polskiej, litewskiej oraz łotewskiej o zagrożenie ze strony najemników.

Z jednej strony część tych żołnierzy ma spory bagaż doświadczeń nie tylko z frontu ukraińskiego, ale także z Syrii oraz operacji w Afryce. Jednakże zdecydowana większość z nich to kryminaliści wyciągnięci z łagrów, którzy przeżyli bardzo ciężkie walki pod Bachmutem, zatem niekoniecznie musi się to wiązać z wysoką wartością bojową najemników. Natomiast wystarczy to do prowadzenia działań hybrydowych blisko granicy oraz do wzbudzania strachu wśród przygranicznych mieszkańców.

Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że stacjonujący na Białorusi najemnicy nie stanowią żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego Polski. – Kontyngent Wagnera na Białorusi zostałby zmiażdżony przez polskie siły, gdyby rzeczywiście próbował przekroczyć granicę – twierdzi na łamach amerykańskiego Newsweeka generał Ben Hodges, były dowódca generalny armii Stanów Zjednoczonych w Europie.

Należy dodać, że w celu ochrony granicy wysłano na miejsce ok. 10 tys. żołnierzy z ciężkim sprzętem, z wozami KTO Rosomak na czele. Ponadto dyslokowano jednostki uważane w Siłach Zbrojnych RP za najbardziej elitarne. Mówimy o:

– 12 Brygadzie Zmechanizowanej ze Szczecina ;
– 17 Brygadzie Zmechanizowanej z Międzyrzecza ;
– 25 Brygadę Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego ;
– 6 Brygadzie Powietrznodesantowa z Krakowa ;

Wyżej wymienione jednostki posiadają bogate doświadczenia z Iraku i Afganistanu. Ponadto dwie pierwsze uczestniczyły w polskich kontyngentach wojskowych w Rumuni oraz Libanie. Brały także udział w międzynarodowych ćwiczeniach odbywających się w Norwegii i Szwecji.

Prawdopodobnie również na granicy przebywają również polskie siły specjalne, do których zadań należy między innymi zwalczanie zagrożeń hybrydowych. Starcie wagnerowców z polskimi jednostkami specjalnymi mogłoby się skończyć dla Rosjan tragicznie.

Pucz w Nigrze to dzwonek alarmowy

Według doniesień napływających zza wschodniej granicy, część żołnierzy Grupy Wagnera została skierowana z Białorusi do Nigru, w którym został obalony tamtejszy prezydent przez juntę wojskową, z generałem Abdurrahmem Tchianim na czele. Tamtejsi rebelianci tak samo, jak inne państwa rejonu sahelu uznają tylko wagnerowców za jedyną możliwą formę stabilizacji. Jednocześnie bardzo niechętnie przyjmując wojska francuskie. W tej sytuacji, część zgrupowań wagnerowców stacjonujących na Białorusi, została przeniesiona do Nigru. W internecie ukazały się nagrania Jewgienija Prigożyna w których widać, że przebywa on obecnie w Afryce. Można wnioskować, że Niger ma obecnie większe znaczenie dla Kremla niżeli prowokacje na pasach granicznych państw NATO.

Wnioski

Przedstawione wyżej wydarzenia, są elementem wojny hybrydowej. Jest ona prowadzona przez z dwóch powodów. Po pierwsze, Polska jest hubem logistyczno-transportowym dla walczącej Ukrainy. Strach i niepokoje wewnątrz polskiego społeczeństwa, mogłyby poważnie zmniejszyć pozytywne nastawienie i zapał do pomocy Ukrainie. Polska jako kraj frontowy jest szczególnie narażony na różnego rodzaju ataki hybrydowe. Architektura bezpieczeństwa w której żyła Polska, została złamana już dwa lata temu. Podczas rozpętania kryzysu granicznego. Po drugie jest to próba sprowokowania Warszawy do bardziej zdecydowanych działaniach, przy użyciu wojsk. Ma to na celu przedstawienie państwa polskiego w złym świetle jako prowodyra całej sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej niebezpieczna. Jednakże nie należy postrzegać jej jako realne zagrożenie dla państwa polskiego. Mamy do czynienia z czasem kryzysu który trwa od rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainie. Przez to polskie władze muszą być bardziej czujne a reakcję na pewne działania muszą być natychmiastowe. Jednocześnie trzeba pokazywać społeczeństwo, że wszystko jest pod kontrolą w celu uniknięcia paniki, szczególnie w regionie przygranicznym. Ponieważ to jest głównym celem działań rosyjsko-białoruskich.

Wyszyński: Rozszerzenie NATO na Bałtyku to zmiana wykraczająca daleko poza ten akwen