Na 17 kwietnia zaplanowano w stolicy Kataru spotkanie producentów ropy naftowej, zarówno zrzeszonych w OPEC, jak i m.in. Rosji czy Iranu. Dotyczyć ma ono zamrożenia produkcji surowca, bo jego nadpodaż w ostatnich dwóch latach spowodowała spadek cen i spadek opłacalności produkcji. Problemem może być stanowisko Iranu, który dopiero od niedawna, po zdjęciu sankcji gospodarczych, może uczestniczyć w wolnym rynku. Choć porozumienie nie jest uważane za szczególnie prawdopodobne, nawet jego osiągnięcie nie powinno wpłynąć na dalszy wzrost cen ropy.
– Obecnie czynnikiem determinującym sytuację na rynku ropy naftowej jest nadpodaż surowca. Spotkanie, które zaplanowano na 17 kwietnia w Doha, powinno przynieść nam odpowiedź, co ewentualnie może się wydarzyć z cenami ropy. Natomiast nie jesteśmy w stanie przewidzieć efektów – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Urszula Cieślak, analityk BM Reflex – Grupa krajów, które będą uczestniczyły w spotkaniu, jest przekonana o tym, że do porozumienia dojdzie. Natomiast część krajów warunkuje przystąpienie do takiego porozumienia tym, żeby do porozumienia przystąpił także Iran.
Sankcje gospodarcze nałożone na Iran, które uniemożliwiały mu uczestniczenie w sprzedaży ropy na rynkach międzynarodowych, zostały zniesione zaledwie trzy miesiące temu. Urszula Cieślak podkreśla więc, że kraj ten nie jest zainteresowany ograniczaniem produkcji.
– To porozumienie może zostać zawarte pod warunkiem, że wszystkie kraje ugną się postawie Iranu i wyłączą Iran spoza tego porozumienia. Czy to przyniesie efekt w postaci mniejszej produkcji? Prawdopodobnie nie, bo Iran będzie wtedy mógł do swoich mocy przerobowych zwiększać produkcję ropy naftowej, a to jest blisko 4 mln baryłek dziennie. Obecnie produkuje nieco ponad 2 mln baryłek. Widzimy, że jest potencjał do wzrostu produkcji w Iranie i wydaje się, że wówczas takie porozumienie nie miałoby sensu – przekonuje Cieślak.
Ceny ropy, które od połowy 2014 roku do połowy lutego spadły o trzy czwarte, od tego momentu zaczęły się podnosić. Baryłka ropy WTI podrożała w tym czasie z niespełna 30 dol. do ponad 40 dol, nie licząc chwilowego spadku na początku miesiąca do 35 dol.
– Kiedy producenci ropy naftowej zrzeszeni w OPEC i poza kartelem dojdą do porozumienia o ograniczeniu produkcji surowca, co mogłoby skutkować mniejszą podażą i dostępnością surowca na rynkach światowych, możemy liczyć się z tym, że ceny ropy utrzymają się na obecnym poziomie, czyli powyżej 40 dol. – mówi analityczka BM Reflex – Częściowo to porozumienie, czy taką decyzję rynek już dyskontuje w cenach, i ten wzrost, z którym mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich kilku dni, jest tego dowodem.
Urszula Cieślak przekonuje, że jeśli producenci nie porozumieją się w sprawie zamrożenia produkcji, należy się liczyć z powrotem cen czarnego złota do poziomów z początku kwietnia.
– Dzisiaj wycenia się oczekiwanie i gra się na rynku tymi oczekiwaniami do zamrożenia produkcji. Jeżeli do porozumienia nie dojdzie, to musimy się liczyć z tym, że ceny ropy naftowej spadną. Ale też nie wydaje mi się, żeby był to spadek wyższy niż wzrosty sprzed porozumienia czy sprzed braku porozumienia. Ten spadek może sięgnąć do 5 dol. na baryłce.
Ekspertka zauważa, że nawet zamrożenie produkcji nie spowoduje natychmiastowej likwidacji istniejącej nadpodaży, i to pomimo historycznie najniższej liczby odwiertów w Stanach Zjednoczonych. Według firmy Baker Hughes w marcu liczba czynnych wiertni w tym kraju spadła do 478, o 54 mniej niż w lutym. Przed rokiem było ich 1110.
– Istotna jest także sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdecydowanie spada liczba wiertni. Spada także produkcja, ale nieco wolniej niż wskazywałaby to statystyka czynnych wiertni naftowych – zauważa Cieślak – Produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych jest obecnie o około 400 tys. baryłek niższa niż przed rokiem i wydaje się, że na tę chwilę nie są to ilości, które mogłyby poprawić sytuację podażowo-popytową na rynku ropy naftowej.
Źródło: Newseria.pl