icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Buzek o COP21: Europa nie powinna być samotnym długodystansowcem (ROZMOWA)

ROZMOWA

W Paryżu odbyła się wczoraj (30 listopada) inauguracja 21 konferencji stron Konwencji Klimatycznej ONZ. Celem szczytu jest wypracowanie porozumienia w kwestii walki z negatywnymi skutkami zmian klimatycznych. „Rozwiązaniem problemu globalnego ocieplenia nie jest europejska samotność długodystansowca, ale międzynarodowa współpraca – z Europą w roli lidera” – powiedział w rozmowie z EurActiv.pl Jerzy Buzek*.

Co będzie sukcesem międzynarodowej konferencji klimatycznej COP21, która rozpoczęła się 30 listopada w Paryżu?

Skuteczne, prawnie wiążące globalne porozumienie, którego stronami będą również najwięksi światowi emitenci gazów cieplarnianych – tacy jak Chiny, USA, Indie, Brazylia.

Czy takie porozumienie jest możliwe?

Tak, ale niestety niekoniecznie na takim poziomie przyjętych celów, który w sposób wystarczający zahamuje wzrost temperatury na świecie. Najwięksi emitenci mogą zdecydować się na deklaracje niższego rzędu niż Unia Europejska. A jeśli nie będzie zbliżonych poziomem zobowiązań, ucierpi nasz europejski przemysł – chemiczny, stalowy, cementowy, szklarski. Będziemy nadal tracić miejsca pracy, zwłaszcza w sektorach energochłonnych, bo celem zmniejszania kosztów produkcji, wysokoemisyjne branże będą przenosić się do krajów, które realizują znacznie mniej ambitną politykę klimatyczną. Unia Europejska obecnie, poprzez spadek produkcji, zmniejsza swoje emisje, ale jednocześnie – nie ogranicza konsumpcji. A to oznacza nic innego, jak import produktów i usług.

Outsourcing produkcji to zatem też eksport emisji.

I co najgorsze – oznacza, w skali globalnej, zwiększanie ich ilości, a nie – zmniejszanie! Europa traci zatem konkurencyjność i miejsca pracy, a „w zamian” – oddala się, zamiast przybliżać, do celu, jakim jest zatrzymanie globalnego ocieplenia! Dlatego trzeba zrobić wszystko, by osiągnąć prawnie wiążące porozumienie, zawierające konkretne zobowiązania. Powinno ono uwzględniać dwa główne cele. Po pierwsze – chronić klimat. Dziś już nawet ci najbardziej wątpiący przekonują się, że rzeczywiście globalne ocieplenie jest groźne i pociąga za sobą ogromne koszty niwelowania jego skutków.

Drugi cel to wspieranie krajów rozwijających się w eliminacji negatywnego wpływu na środowisko. Oczekiwania tych państw, jeśli chodzi o wsparcie ze strony krajów rozwiniętych, są ogromne i nie wiadomo, czy będą możliwe do spełnienia. A w państwach rozwijających się trzeba nie tylko ograniczać emisje, które są skutkiem ubocznym szybkiego rozwoju, ale też niwelować skutki już występujących zmian klimatu.

Taniej zapobiegać niż leczyć.

Taniej i lepiej. Mało się o tym mówi, ale w efekcie ocieplenia klimatu znikają tysiące wysp na Pacyfiku, a ich mieszkańcy muszą szukać sobie nowego miejsca do życia. Emigracja klimatyczna już trwa, choć jeszcze z dala od Europy – ale i z tym problemem przyjdzie się nam mierzyć. Rozwijająca się szybko Brazylia, w czołówce światowych emitentów, już również sama cierpi w wyniku ocieplenia klimatu, którego efekty pustoszą Puszczę Amazońską i sawanny Wyżyny Brazylijskiej. Karczowanie lasów jest tam zarówno przyczyną, jak i efektem większości emisji gazów cieplarnianych.

Francji bardzo zależy na sukcesie paryskiego szczytu. Lobbing klimatyczny prezydenta Hollanda, który doprowadził m.in. do wspólnej deklaracji z prezydentem Chin Xi Jinpingiem o „determinacji, by współpracować”, na rzecz doprowadzenia do sukcesu COP21 wydaje się być skuteczny. Może się więc uda?

Przystępując do negocjacji klimatycznych musimy być optymistami. Ja nie marzę, by wszystkie państwa podpisały szczegółowe porozumienie, ale niech podpiszą je główni emitenci. To zapewni nie tylko lepszą ochronę klimatu, ale jednocześnie nie pozbawi europejskiego przemysłu konkurencyjności. Rozwiązaniem problemu globalnego ocieplenia nie jest europejska samotność długodystansowca, ale międzynarodowa współpraca – z Europą w roli lidera.

Ale ambitna polityka klimatyczna Europy obniży sumaryczny poziom globalnych emisji, choć wiadomo – w mniejszym stopniu niż gdyby przystało na nią więcej państw świata.

Unie Europejska samotnie nie uratuje klimatu. Sama odpowiada za zaledwie 10% emisji gazów cieplarnianych. Dla przypomnienia: Chiny – 24%, Stany Zjednoczone – 15%, Indie – 6%.  Planowana unijna redukcja o 30-40% to zmiana na poziomie 1% w skali globalnej. Dlatego też zaproponowałem poprawkę do stanowiska Parlamentu Europejskiego na COP21 o konieczności weryfikacji naszych celów klimatycznych po Paryżu w razie nieuzyskania satysfakcjonującego porozumienia (poprawka nie została przegłosowana – dop. red.).

Jak do ambitnej polityki klimatycznej Europy mają się polskie plany postawienia na węgiel?

Nastąpiła ogromna zmiana technologiczna w sektorze węglowym. Nowe bloki energetyczne ograniczają emisje gazów cieplarnianych o ok. 30 proc. Jeśli więc pozostaniemy przy węglu, ale z wykorzystaniem najnowszych czystych technologii, szybko zredukujemy nasze emisje. Technologia CCU – Carbon Capture and Utilisation, czyli Wychwytywanie i Utylizacja Węgla – jest już wykorzystywana w produkcji metanolu. Instalacje CCU są też już wykorzystywane w USA.

Wciąż jest to sektor emisyjny, węgiel jest nieodnawialnym źródłem energii, a nowe technologie są bardzo kosztowne.

Szybko się zwrócą – tym bardziej, że odchodzimy jednocześnie od mniej efektywnego wykorzystywania węgla, przy którym wydobywamy z niego tylko trzydzieści kilka procent energii.

Rozważane jest również w Polsce budowanie elektrowni atomowej, podczas gdy Niemcy wygaszają kolejne elektrownie na swoim terenie.

Jestem zwolennikiem energetyki nuklearnej. Gdziekolwiek tworzony jest blok atomowy, następuje ogromny skok techniczny, rozwój technologiczny kraju, w którym działa. Jest to też bezemisyjne źródło energii.

Nie jest tak zupełnie bezemisyjne – wykorzystywany w reaktorach jądrowych radioaktywny uran jest przewożony ciężarówkami z odległych zakątków świata. Zużyte paliwo atomowe jest składowane pod ziemią i jego radioaktywność może wygasnąć za ponad kilkaset lat. Poza tym błąd człowieka może spowodować dużo większe spustoszenie niż np. gdyby coś się komuś omyłkowo nacisnęło na farmie wiatrowej.

Prawdą jest, że nie ma idealnego źródła energii. Każde źródło ma jakieś wady, a każdy ze sposobów wytwarzania energii, jakie do dzisiaj opanowaliśmy, powoduje jakieś skutki uboczne. Produkcja biomasy zmniejsza areały uprawne, zaś przy jej spalaniu powstają mikrocząstki, które według badań są groźniejsze niż emisje powstające w wyniku spalania węgla. Baterie słoneczne – po zużyciu, za ok. 30 lat, ich utylizacja będzie bardzo problematyczna. Poza tym w większości są importowane z Chin, skąd też nie są przewożone bezemisyjnie. Dodatkowo, korzystając z tego źródła energii uzależniamy się w 90 proc. od produkcji skoncentrowanej w jednych rękach.

Poza tym jeśli chodzi o odnawialne źródła energii (OZE), nie zwraca się uwagi na koszty transmisji energii – np. z miejsca, gdzie akurat świeci słońce, tam, gdzie przestał wiać wiatr, ani na to, że nadal nie umiemy odnawialnej energii magazynować. Dochodzą koszty uruchamiania bloków gazowych wtedy, gdy nie ma ani wiatru, ani słońca, bo odnawialne źródła energii potrzebują gazu jako tzw. backupu. A gazu w Unii Europejskiej zbyt wiele nie mamy, musimy za duże pieniądze sprowadzać go z Rosji, czy ze Stanów Zjednoczonych – jak tylko udadzą się negocjacje UE-USA, w których biorę udział.

A wracając do atomu. Poziom bezpieczeństwa bloków atomowych radykalnie wzrósł. Dziś są to bloki 3., a nawet 3,5. generacji, w których nie ma możliwości awarii wskutek błędu w sterowaniu. Taki błąd może doprowadzić co najwyżej do wyłączenia bloku. Dlatego też takie elektrownie mają ekologiczni Finowie, także Czesi, Słowacy, planują Litwini.

Biorąc pod uwagę wady i zalety różnych źródeł energii, na których powinna skoncentrować się polska polityka energetyczna?

Jestem wielkim zwolennikiem OZE i atomu, ale w połączeniu z – jak najmniej szkodliwym dla środowiska i zdrowia – korzystaniem z innych rodzimych źródeł. Dlatego uważam, że w Polsce warto postawić na węgiel, jako źródło, którego mamy pod dostatkiem – pod warunkiem jednak zastosowania najnowszych rozwiązań technologicznych, by nie zanieczyszczać powietrza, nie emitować gazów cieplarnianych i nie marnotrawić potencjału energetycznego węgla.

Przez polską koncentrację na węglu, Europa patrzy na nas jako na hamulcowego względem środowiskowo-ekologicznej polityki europejskiej.

Niesłusznie, bo przy zastosowaniu nowoczesnych technologii, będziemy skutecznie ograniczać emisje. Już to robimy: w latach 1988-2014 Polska obniżyła emisje o 30% wobec 20% Unii Europejskiej. Rozwijając czyste technologie węglowe – tak, jak robimy to chociażby w Centrum Czystych Technologii Węglowych w Katowicach – budujemy dorobek technologiczny, którym możemy się w przyszłości dzielić z krajami, które od węgla tak szybko nie odejdą. Mam na myśli Indie czy Chiny. Poza tym – bez hipokryzji: Niemcy budują dodatkowe elektrownie węglowe, by z węgla produkować energię wspomagającą dla OZE.

Mimo wszystko trudno nie doceniać niemieckich ambicji względem krajowych emisji gazu. Oni są europejskim liderem, podobnie jak chciałby Pan, by Europa stała się liderem na świecie. A jeśli Europie się – odpukać – nie powiedzie przekonanie świata do uczciwego, prawnie wiążącego porozumienia w Paryżu, co wtedy?

Wtedy musimy przede wszystkim utrzymać nasz przemysł w Europie, a także związane z nim miejsca pracy. Jeśli produkcja wyjedzie, to emisje w skali świata wzrastać będą jeszcze bardziej, bo przeniosą się do państw, które nie przyjęły tak ostrych norm emisyjności.

Jednak bez czarnowidztwa. Musimy zrobić wszystko, by zawrzeć w Paryżu dobre porozumienie, które pozwoli na konstruktywną globalną współpracę na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu.

* Jerzy Buzek – polski polityk, profesor nauk technicznych, poseł na sejm III kadencji, premier rządu RP w latach 1997-2001, od 2004 r. nieprzerwanie poseł do Parlamentu Europejskiego, w latach 2004-2009 członek Komisji Przemysłu, Badań i Energii oraz Komisji Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności, w latach 2009–2012 przewodniczący Parlamentu Europejskiego, od 2014 r. przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii oraz tzw. Konferencji Przewodniczących Komisji Parlamentu Europejskiego.

 Źródło: EurActiv.pl

 

ROZMOWA

W Paryżu odbyła się wczoraj (30 listopada) inauguracja 21 konferencji stron Konwencji Klimatycznej ONZ. Celem szczytu jest wypracowanie porozumienia w kwestii walki z negatywnymi skutkami zmian klimatycznych. „Rozwiązaniem problemu globalnego ocieplenia nie jest europejska samotność długodystansowca, ale międzynarodowa współpraca – z Europą w roli lidera” – powiedział w rozmowie z EurActiv.pl Jerzy Buzek*.

Co będzie sukcesem międzynarodowej konferencji klimatycznej COP21, która rozpoczęła się 30 listopada w Paryżu?

Skuteczne, prawnie wiążące globalne porozumienie, którego stronami będą również najwięksi światowi emitenci gazów cieplarnianych – tacy jak Chiny, USA, Indie, Brazylia.

Czy takie porozumienie jest możliwe?

Tak, ale niestety niekoniecznie na takim poziomie przyjętych celów, który w sposób wystarczający zahamuje wzrost temperatury na świecie. Najwięksi emitenci mogą zdecydować się na deklaracje niższego rzędu niż Unia Europejska. A jeśli nie będzie zbliżonych poziomem zobowiązań, ucierpi nasz europejski przemysł – chemiczny, stalowy, cementowy, szklarski. Będziemy nadal tracić miejsca pracy, zwłaszcza w sektorach energochłonnych, bo celem zmniejszania kosztów produkcji, wysokoemisyjne branże będą przenosić się do krajów, które realizują znacznie mniej ambitną politykę klimatyczną. Unia Europejska obecnie, poprzez spadek produkcji, zmniejsza swoje emisje, ale jednocześnie – nie ogranicza konsumpcji. A to oznacza nic innego, jak import produktów i usług.

Outsourcing produkcji to zatem też eksport emisji.

I co najgorsze – oznacza, w skali globalnej, zwiększanie ich ilości, a nie – zmniejszanie! Europa traci zatem konkurencyjność i miejsca pracy, a „w zamian” – oddala się, zamiast przybliżać, do celu, jakim jest zatrzymanie globalnego ocieplenia! Dlatego trzeba zrobić wszystko, by osiągnąć prawnie wiążące porozumienie, zawierające konkretne zobowiązania. Powinno ono uwzględniać dwa główne cele. Po pierwsze – chronić klimat. Dziś już nawet ci najbardziej wątpiący przekonują się, że rzeczywiście globalne ocieplenie jest groźne i pociąga za sobą ogromne koszty niwelowania jego skutków.

Drugi cel to wspieranie krajów rozwijających się w eliminacji negatywnego wpływu na środowisko. Oczekiwania tych państw, jeśli chodzi o wsparcie ze strony krajów rozwiniętych, są ogromne i nie wiadomo, czy będą możliwe do spełnienia. A w państwach rozwijających się trzeba nie tylko ograniczać emisje, które są skutkiem ubocznym szybkiego rozwoju, ale też niwelować skutki już występujących zmian klimatu.

Taniej zapobiegać niż leczyć.

Taniej i lepiej. Mało się o tym mówi, ale w efekcie ocieplenia klimatu znikają tysiące wysp na Pacyfiku, a ich mieszkańcy muszą szukać sobie nowego miejsca do życia. Emigracja klimatyczna już trwa, choć jeszcze z dala od Europy – ale i z tym problemem przyjdzie się nam mierzyć. Rozwijająca się szybko Brazylia, w czołówce światowych emitentów, już również sama cierpi w wyniku ocieplenia klimatu, którego efekty pustoszą Puszczę Amazońską i sawanny Wyżyny Brazylijskiej. Karczowanie lasów jest tam zarówno przyczyną, jak i efektem większości emisji gazów cieplarnianych.

Francji bardzo zależy na sukcesie paryskiego szczytu. Lobbing klimatyczny prezydenta Hollanda, który doprowadził m.in. do wspólnej deklaracji z prezydentem Chin Xi Jinpingiem o „determinacji, by współpracować”, na rzecz doprowadzenia do sukcesu COP21 wydaje się być skuteczny. Może się więc uda?

Przystępując do negocjacji klimatycznych musimy być optymistami. Ja nie marzę, by wszystkie państwa podpisały szczegółowe porozumienie, ale niech podpiszą je główni emitenci. To zapewni nie tylko lepszą ochronę klimatu, ale jednocześnie nie pozbawi europejskiego przemysłu konkurencyjności. Rozwiązaniem problemu globalnego ocieplenia nie jest europejska samotność długodystansowca, ale międzynarodowa współpraca – z Europą w roli lidera.

Ale ambitna polityka klimatyczna Europy obniży sumaryczny poziom globalnych emisji, choć wiadomo – w mniejszym stopniu niż gdyby przystało na nią więcej państw świata.

Unie Europejska samotnie nie uratuje klimatu. Sama odpowiada za zaledwie 10% emisji gazów cieplarnianych. Dla przypomnienia: Chiny – 24%, Stany Zjednoczone – 15%, Indie – 6%.  Planowana unijna redukcja o 30-40% to zmiana na poziomie 1% w skali globalnej. Dlatego też zaproponowałem poprawkę do stanowiska Parlamentu Europejskiego na COP21 o konieczności weryfikacji naszych celów klimatycznych po Paryżu w razie nieuzyskania satysfakcjonującego porozumienia (poprawka nie została przegłosowana – dop. red.).

Jak do ambitnej polityki klimatycznej Europy mają się polskie plany postawienia na węgiel?

Nastąpiła ogromna zmiana technologiczna w sektorze węglowym. Nowe bloki energetyczne ograniczają emisje gazów cieplarnianych o ok. 30 proc. Jeśli więc pozostaniemy przy węglu, ale z wykorzystaniem najnowszych czystych technologii, szybko zredukujemy nasze emisje. Technologia CCU – Carbon Capture and Utilisation, czyli Wychwytywanie i Utylizacja Węgla – jest już wykorzystywana w produkcji metanolu. Instalacje CCU są też już wykorzystywane w USA.

Wciąż jest to sektor emisyjny, węgiel jest nieodnawialnym źródłem energii, a nowe technologie są bardzo kosztowne.

Szybko się zwrócą – tym bardziej, że odchodzimy jednocześnie od mniej efektywnego wykorzystywania węgla, przy którym wydobywamy z niego tylko trzydzieści kilka procent energii.

Rozważane jest również w Polsce budowanie elektrowni atomowej, podczas gdy Niemcy wygaszają kolejne elektrownie na swoim terenie.

Jestem zwolennikiem energetyki nuklearnej. Gdziekolwiek tworzony jest blok atomowy, następuje ogromny skok techniczny, rozwój technologiczny kraju, w którym działa. Jest to też bezemisyjne źródło energii.

Nie jest tak zupełnie bezemisyjne – wykorzystywany w reaktorach jądrowych radioaktywny uran jest przewożony ciężarówkami z odległych zakątków świata. Zużyte paliwo atomowe jest składowane pod ziemią i jego radioaktywność może wygasnąć za ponad kilkaset lat. Poza tym błąd człowieka może spowodować dużo większe spustoszenie niż np. gdyby coś się komuś omyłkowo nacisnęło na farmie wiatrowej.

Prawdą jest, że nie ma idealnego źródła energii. Każde źródło ma jakieś wady, a każdy ze sposobów wytwarzania energii, jakie do dzisiaj opanowaliśmy, powoduje jakieś skutki uboczne. Produkcja biomasy zmniejsza areały uprawne, zaś przy jej spalaniu powstają mikrocząstki, które według badań są groźniejsze niż emisje powstające w wyniku spalania węgla. Baterie słoneczne – po zużyciu, za ok. 30 lat, ich utylizacja będzie bardzo problematyczna. Poza tym w większości są importowane z Chin, skąd też nie są przewożone bezemisyjnie. Dodatkowo, korzystając z tego źródła energii uzależniamy się w 90 proc. od produkcji skoncentrowanej w jednych rękach.

Poza tym jeśli chodzi o odnawialne źródła energii (OZE), nie zwraca się uwagi na koszty transmisji energii – np. z miejsca, gdzie akurat świeci słońce, tam, gdzie przestał wiać wiatr, ani na to, że nadal nie umiemy odnawialnej energii magazynować. Dochodzą koszty uruchamiania bloków gazowych wtedy, gdy nie ma ani wiatru, ani słońca, bo odnawialne źródła energii potrzebują gazu jako tzw. backupu. A gazu w Unii Europejskiej zbyt wiele nie mamy, musimy za duże pieniądze sprowadzać go z Rosji, czy ze Stanów Zjednoczonych – jak tylko udadzą się negocjacje UE-USA, w których biorę udział.

A wracając do atomu. Poziom bezpieczeństwa bloków atomowych radykalnie wzrósł. Dziś są to bloki 3., a nawet 3,5. generacji, w których nie ma możliwości awarii wskutek błędu w sterowaniu. Taki błąd może doprowadzić co najwyżej do wyłączenia bloku. Dlatego też takie elektrownie mają ekologiczni Finowie, także Czesi, Słowacy, planują Litwini.

Biorąc pod uwagę wady i zalety różnych źródeł energii, na których powinna skoncentrować się polska polityka energetyczna?

Jestem wielkim zwolennikiem OZE i atomu, ale w połączeniu z – jak najmniej szkodliwym dla środowiska i zdrowia – korzystaniem z innych rodzimych źródeł. Dlatego uważam, że w Polsce warto postawić na węgiel, jako źródło, którego mamy pod dostatkiem – pod warunkiem jednak zastosowania najnowszych rozwiązań technologicznych, by nie zanieczyszczać powietrza, nie emitować gazów cieplarnianych i nie marnotrawić potencjału energetycznego węgla.

Przez polską koncentrację na węglu, Europa patrzy na nas jako na hamulcowego względem środowiskowo-ekologicznej polityki europejskiej.

Niesłusznie, bo przy zastosowaniu nowoczesnych technologii, będziemy skutecznie ograniczać emisje. Już to robimy: w latach 1988-2014 Polska obniżyła emisje o 30% wobec 20% Unii Europejskiej. Rozwijając czyste technologie węglowe – tak, jak robimy to chociażby w Centrum Czystych Technologii Węglowych w Katowicach – budujemy dorobek technologiczny, którym możemy się w przyszłości dzielić z krajami, które od węgla tak szybko nie odejdą. Mam na myśli Indie czy Chiny. Poza tym – bez hipokryzji: Niemcy budują dodatkowe elektrownie węglowe, by z węgla produkować energię wspomagającą dla OZE.

Mimo wszystko trudno nie doceniać niemieckich ambicji względem krajowych emisji gazu. Oni są europejskim liderem, podobnie jak chciałby Pan, by Europa stała się liderem na świecie. A jeśli Europie się – odpukać – nie powiedzie przekonanie świata do uczciwego, prawnie wiążącego porozumienia w Paryżu, co wtedy?

Wtedy musimy przede wszystkim utrzymać nasz przemysł w Europie, a także związane z nim miejsca pracy. Jeśli produkcja wyjedzie, to emisje w skali świata wzrastać będą jeszcze bardziej, bo przeniosą się do państw, które nie przyjęły tak ostrych norm emisyjności.

Jednak bez czarnowidztwa. Musimy zrobić wszystko, by zawrzeć w Paryżu dobre porozumienie, które pozwoli na konstruktywną globalną współpracę na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu.

* Jerzy Buzek – polski polityk, profesor nauk technicznych, poseł na sejm III kadencji, premier rządu RP w latach 1997-2001, od 2004 r. nieprzerwanie poseł do Parlamentu Europejskiego, w latach 2004-2009 członek Komisji Przemysłu, Badań i Energii oraz Komisji Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności, w latach 2009–2012 przewodniczący Parlamentu Europejskiego, od 2014 r. przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii oraz tzw. Konferencji Przewodniczących Komisji Parlamentu Europejskiego.

 Źródło: EurActiv.pl

 

Najnowsze artykuły