icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Marszałkowski: Na stacjach jest gorzej, a może być jeszcze drożej (ANALIZA)

– Polscy kierowcy żyją powrotem 23-procentowej stawki VAT na paliwa. Jednak przyszłość europejskiego rynku paliw może upłynąć pod znakiem dalszych podwyżek po wejściu w życie sankcji na produkty naftowe z Rosji – pisze redaktor BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski.

Ceny paliw na stacjach rosną, ale nie wszędzie tak samo

Każdego kierowcę bezpośrednio, a innych pośrednio interesuje cena paliw na stacjach benzynowych. Cena ta wpływa nie tylko na koszt podróży, w zależności od spalania danego pojazdu, ale również na koszty logistyki i produkcji wielu towarów i usług. Im wyższa cena paliw, tym wyższy koszt transportu, który ostatecznie przekłada się na ceny w detalu. Od pierwszego stycznia 2023 roku ceny na stacjach wzrosły w związku z powrotem „starej” stawki podatku VAT na sprzedaż paliw. Sam przekonałem się o tym tankując paliwo 31 grudnia, a potem pierwszego stycznia. Na jednej ze stacji paliw wiodącej, zagranicznej marki zapłaciłem 31 grudnia za litr LPG 2,78 zł, natomiast na tej samej stacji dzień później zapłaciłem już 3,14 zł. Podobnie wyglądała sytuacja w przypadku benzyny. Za popularną 95-tkę zapłaciłem 31 grudnia 6,66 zł za litr, podczas gdy dzień później cena na dystrybutorze skoczyła do 6,83 zł za litr.

Specjalnej różnicy na stacjach paliw mogli nie zauważyć klienci PKN Orlen, który dzień przed końcem 2022 roku znacznie obniżył hurtowe ceny paliw, pozwalając sobie na utrzymanie cen paliw na stacjach na poziomie mniej więcej notowanym w czasie, kiedy VAT na paliwo wynosił osiem procent. Ostateczna cena paliw na stacjach w dużej mierze zależy od strategii sprzedażowej danego koncernu, ale także od struktury właścicielskiej samych stacji, czyli czy dany punkt jest franczyzą, czy sprzedaje paliwo bezpośrednio. Ajenci zazwyczaj przykładają większą uwagę do marży detalicznej jako swojego głównego czynnika dochodowego, więc ceny we franczyzowych stacjach bywają bardziej zmienne od tych, które są zarządzane bezpośrednio przez koncern. Orlen, posiadając rafinerie w Polsce, ma większą elastyczność regulowania ceny, co często przekłada się na strategie sprzedażowe innych firm działających na rynku paliwowym. Przykładem mogą być tutaj rabaty na paliwa wprowadzone w wakacje 2022 roku przez Orlen, za którym w ślad podążyli inni gracze na rynku. Pierwsze dni stycznia nie są jednak właściwym okresem do miarodajnej weryfikacji cen na stacjach. Ceny hurtowe ustalone 31 grudnia są wyznacznikiem ceny paliwa sprzedanego w hurcie od tego dnia.  Ci, którzy kupili w hurcie paliwo od Orlenu 30 grudnia chcą sprzedać paliwo na stacji po cenie, która jest adekwatna do ceny hurtu w momencie jej zakupu. Nie ma co zatem się dziwić, że na niektórych stacjach ceny od razu odzwierciedliły podwyżki VAT o 23 procent. Wyrównywanie cen na rynku będzie trwać przez najbliższe dwa-trzy tygodnie, aż wszystkie stacje zaczną dostosowywać zakupiony produkt do sytuacji rynkowej. Orlen jako gracz dominujący, posiadający własne aktywa produkcyjne i największą liczbę stacji w Polsce ma tutaj pozycję uprzywilejowaną.

Cena hurtowa benzyny 95-tki sprzedawanej przez PKN Orlen 30 grudnia 2022 roku wynosiła 5936 zł za metr sześcienny. 31 grudnia, dzień przed wprowadzeniem wyższej stawki VAT płocki koncern obniżył je do 5245 zł za m sześc. 95-tki. Pierwszego stycznia 2023 roku cena spadła do 5106 zł za m. sześc. Według prognozy serwisu E-petrol.pl średnia cena 95-tki w pierwszym tygodniu stycznia 2023 roku ma wahać się w przedziale od 6,68 do 6,83 zł za litr. Cena hurtowa 95-tki w wysokości około 5000 zł odpowiada poziomowi cen hurtowych z 23 lutego 2022 roku, kiedy Orlen sprzedawał hurtowo metr sześcienny tego rodzaju paliwa za 4982 zł. Wtedy, według E-petrol.pl, średnie ceny 95-tki w detalu wynosiły około 5,40 zł za litr. Warto jednak pamiętać, że wtedy VAT na paliwo wynosił osiem procent, baryłka ropy Brent kosztowała 94,75 dolara, a kurs złotego do dolara wynosił 4,09 zł.

Podobnie było w przypadku diesla. Orlen sprzedawał to paliwo hurtowo 30 grudnia w cenie 6895 zł za metr sześcienny, aby 31 grudnia obniżyć ją do 6057 zł za m sześc. Pierwszego stycznia 2023 roku cena nieco wzrosła, do 6094 zł za m sześć. oleju napędowego. Ostatni raz ceny hurtowe diesla podobne do obecnych były notowane trzeciego marca 2022 roku. Wtedy za m sześc. ON trzeba było zapłacić 6203 zł, a średnia cena na stacjach za litr diesla wynosiła 5,52 zł. Dzisiaj, według prognoz E-petrol.pl, średnia cena ON waha się w przedziale od 7,64 do 7,99 zł za litr.

Na początku 2023 roku kierowcy płacą zatem średnio 1,20-1,40 zł więcej za litr 95-tki i ponad 2 zł więcej niż niespełna rok temu w przypadku ON.

Jest wiele czynników wpływających na cenę paliw, i nie są to tylko indeksy giełdowe związane z ceną baryłki ropy czy kursu dolara czy euro. W skład cen paliw wchodzą również koszty zakupu gazu potrzebnego w procesie rafinacji, energii elektrycznej, którą rafinerie muszą kupować na giełdzie, uprawnień do emisji CO2, czy też koszty osobowe. We wszystkich tych kategoriach w ostatnim roku obserwowaliśmy spore wzrosty.

Nie bez znaczenia jest również koszt dywersyfikacji. Sprowadzanie ropy rosyjskiej Ropociągiem Przyjaźń do rafinerii stworzonej pod przerób tego konkretnie gatunku było najbardziej opłacalne ekonomicznie. Dzisiaj należy szukać ropy na rynku w odległych krajach, skąd ropę trzeba przetransportować zbiornikowcami, których koszt frachtu ze względu na popyt jest historycznie wysoki. To koszty, o których ze względu na tajemnice handlowe koncerny nie mogą mówić wprost, co nie oznacza, że one nie istnieją. Benzyna czy diesel jest towarem jak chleb, masło czy węgiel. Nie można oczekiwać, że ceny tego towaru pozostaną na tym samym poziomie, kiedy w przypadku wszystkich codziennych produktów idą one w górę.

To prawdopodobnie nie koniec podwyżek

Orlen tłumacząc zmiany cen paliw przez cały poprzedni rok odnosił się do cen notowanych na giełdzie, w tym hubie Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia (ARA). To tam w głównej mierze odbywa się europejski handel produktami ropopochodnymi. Ceny hurtowe, które widzimy na Orlenie są zatem powiązane z tymi, które widać w indeksach TTF czy ICE. Od początku listopada ceny paliw na rynkach europejskich zaczęły spadać – na jego początku cena diesla na giełdzie przekraczała 1000 dolarów za tonę. Dołek w zanotowany został piątego grudnia, kiedy cena tego paliwa spadła poniżej 800 dolarów. Od tego czasu obserwowany jest powolny wzrost cen. Drugiego stycznia cena na giełdzie podskoczyła do 941 dolarów, co zwiastuje również negatywne przełożenie na rynku krajowym w nieodległej przyszłości, spotęgowane efektem wzrostu stawki VAT. Podobnie jest w przypadku cen benzyny amerykańskiego indeksu RBOB. Na początku grudnia galon bezołowiowej kosztował nieco ponad 2,04 dolara. Na początku 2023 roku cena przekroczyła już 2,5 dolara.

Czym spowodowany jest wzrost cen gotowych paliw na rynkach? To skutek embargo na dostawy morskie ropy z Rosji w Unii Europejskiej  i rosnącego popytu na paliwa w związku z okresem noworocznym i poprawą sytuacji gospodarczej w Chinach. To właśnie luzowanie obostrzeń covidowych spowodowało, że Chińczycy stali się bardziej mobilni, a ich zapotrzebowanie na paliwa rośnie. Jednak niebawem, szczególnie w Europie, głównym czynnikiem wpływającym na wzrost ceny paliw embargo na produkty naftowe pochodzące z Rosji obowiązujące od piątego lutego. Od czasu zakazu morskich dostawy z Rosji rafinerie w Europie nie mogą sprowadzać ropy naftowej tą drogą.  Duża część rafinerii zakończyła współpracę z Rosjanami jeszcze zanim weszły restrykcje. Większe wyzwanie mają jednak zakłady w Europie Środkowej, gdzie ten gatunek ropy przez lata stanowił większą część produkcji. To skutek zależności historycznej, uwarunkowań infrastrukturalnych jak dostępność ropociągów czy odpowiednie przystosowanie instalacji rafinujących ropę a także czynnika popytowego. Cały czas głównym paliwem wykorzystywanym w gospodarce Polski jest olej napędowy, a ropa rosyjska Urals daje odpowiedni uzysk właśnie tego typu produktu. Stąd też biorą się prawdopodobnie wymijające odpowiedzi przedstawicieli rządu czy Orlenu dotyczące deklaracji porzucenia ropy z Rosji. Z jednej strony Polska najgłośniej wzywa do porzucenia ropy rosyjskiej, z drugiej strony jako jedni z nielicznych w Europie dzięki Ropociągowi Przyjaźń wciąż tę ropę z Rosji sprowadzamy korzystając z zapisów sankcji omijających ten szlak, o które w głównej mierze walczyli Węgrzy. Kontrakt z rosyjskim Tatnieftem, który Orlen podpisał w 2020 roku wygaśnie w 2024 roku, i do tego czasu ropę z Rosji będziemy sprowadzać, chyba, że, jak zapewnia rząd, wejdzie w życie unijne sankcje na dostawy ropy z Rosji również poprzez północną nitkę Przyjaźni, o czym pierwszy informował BiznesAlert.pl. Ograniczony dostęp do surowej ropy z Rosji jest wyzwaniem części rafinerii w Europie Środkowej. Jednak to embargo na produkty naftowe pochodzenia rosyjskiego, czyli gotowe produkty z ropy wytworzone w rosyjskich rafineriach, będzie jeszcze większą bolączką dla państw, które nie mają takich zakładów albo mają takie, które produkują jedynie lekkie destylaty przez specyfikę technologiczną.

Produkty te w postaci oleju napędowego, opałowego czy benzyn trafiały głównie do Holandii, Belgii, Turcji czy Wielkiej Brytanii. W 2021 roku Unia Europejska sprowadzała dziennie z Rosji ponad 1,2 mln baryłek produktów naftowych z czego około połowa to olej napędowy. Część tych produktów jak np. ciężki olej opałowy był mieszany w miejscowych rafineriach w celu uzyskania lekkiego oleju opałowego lub oleju napędowego. W tym samym celu olej opałowy importowały amerykańskie rafinerie, które wytwarzały z niego inne produkty naftowe przy głębszej technologii przerobu. Olej opałowy z Rosji zastępował w ten sposób… surową ropę naftową z Wenezueli, która w wyniku sankcji przestała płynąć do USA.

Brak produktów naftowych z Rosji oznaczać będzie zmniejszenie podaży na rynku europejskim, a w konsekwencji może spowodować wzrosty cen na giełdzie. Obecne pokazują, że rynek obawia się skutków ekonomicznych tego uderzenia w Rosję. Ta w drugiej dekadzie XXI wieku intensywnie modernizowała swoje rafinerie, aby jak najwięcej ropy przetwarzać u siebie, a dalej sprzedawać znacznie bardziej marżowe produkty naftowe. Część rynku europejskiego bardziej uzależniła się właśnie od tych produktów niż od surowej ropy. Zamykanie części rafinerii w Europie Zachodniej w ostatnich latach ten proces uzależnienia pogłębiło.

Paliwo będzie dostępne, ale może być droższe

Polska nie powinna mieć problemów z zaspokojeniem rynku w paliwa pomimo, iż około 30 procent konsumpcji paliw pochodzi z importu. Jednak nie należy oczekiwać, że sytuacja na rynku europejskim nas ominie. Nie będzie to wina Orlenu, BP czy Shella, bo te firmy jedynie dostosowują się do tego co dzieje się na rynku. Jednak warto być przygotowanym na to, że za ponad miesiąc zapomnimy powrocie stawki 23 procent VAT przez nowe wyzwania wynikające z utrzymującego się powiązania rynku europejskiego z Rosją.

Orlen podnosi ceny na stacjach powoli, by nie wywołać paniki jak po inwazji Rosji na Ukrainę

– Polscy kierowcy żyją powrotem 23-procentowej stawki VAT na paliwa. Jednak przyszłość europejskiego rynku paliw może upłynąć pod znakiem dalszych podwyżek po wejściu w życie sankcji na produkty naftowe z Rosji – pisze redaktor BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski.

Ceny paliw na stacjach rosną, ale nie wszędzie tak samo

Każdego kierowcę bezpośrednio, a innych pośrednio interesuje cena paliw na stacjach benzynowych. Cena ta wpływa nie tylko na koszt podróży, w zależności od spalania danego pojazdu, ale również na koszty logistyki i produkcji wielu towarów i usług. Im wyższa cena paliw, tym wyższy koszt transportu, który ostatecznie przekłada się na ceny w detalu. Od pierwszego stycznia 2023 roku ceny na stacjach wzrosły w związku z powrotem „starej” stawki podatku VAT na sprzedaż paliw. Sam przekonałem się o tym tankując paliwo 31 grudnia, a potem pierwszego stycznia. Na jednej ze stacji paliw wiodącej, zagranicznej marki zapłaciłem 31 grudnia za litr LPG 2,78 zł, natomiast na tej samej stacji dzień później zapłaciłem już 3,14 zł. Podobnie wyglądała sytuacja w przypadku benzyny. Za popularną 95-tkę zapłaciłem 31 grudnia 6,66 zł za litr, podczas gdy dzień później cena na dystrybutorze skoczyła do 6,83 zł za litr.

Specjalnej różnicy na stacjach paliw mogli nie zauważyć klienci PKN Orlen, który dzień przed końcem 2022 roku znacznie obniżył hurtowe ceny paliw, pozwalając sobie na utrzymanie cen paliw na stacjach na poziomie mniej więcej notowanym w czasie, kiedy VAT na paliwo wynosił osiem procent. Ostateczna cena paliw na stacjach w dużej mierze zależy od strategii sprzedażowej danego koncernu, ale także od struktury właścicielskiej samych stacji, czyli czy dany punkt jest franczyzą, czy sprzedaje paliwo bezpośrednio. Ajenci zazwyczaj przykładają większą uwagę do marży detalicznej jako swojego głównego czynnika dochodowego, więc ceny we franczyzowych stacjach bywają bardziej zmienne od tych, które są zarządzane bezpośrednio przez koncern. Orlen, posiadając rafinerie w Polsce, ma większą elastyczność regulowania ceny, co często przekłada się na strategie sprzedażowe innych firm działających na rynku paliwowym. Przykładem mogą być tutaj rabaty na paliwa wprowadzone w wakacje 2022 roku przez Orlen, za którym w ślad podążyli inni gracze na rynku. Pierwsze dni stycznia nie są jednak właściwym okresem do miarodajnej weryfikacji cen na stacjach. Ceny hurtowe ustalone 31 grudnia są wyznacznikiem ceny paliwa sprzedanego w hurcie od tego dnia.  Ci, którzy kupili w hurcie paliwo od Orlenu 30 grudnia chcą sprzedać paliwo na stacji po cenie, która jest adekwatna do ceny hurtu w momencie jej zakupu. Nie ma co zatem się dziwić, że na niektórych stacjach ceny od razu odzwierciedliły podwyżki VAT o 23 procent. Wyrównywanie cen na rynku będzie trwać przez najbliższe dwa-trzy tygodnie, aż wszystkie stacje zaczną dostosowywać zakupiony produkt do sytuacji rynkowej. Orlen jako gracz dominujący, posiadający własne aktywa produkcyjne i największą liczbę stacji w Polsce ma tutaj pozycję uprzywilejowaną.

Cena hurtowa benzyny 95-tki sprzedawanej przez PKN Orlen 30 grudnia 2022 roku wynosiła 5936 zł za metr sześcienny. 31 grudnia, dzień przed wprowadzeniem wyższej stawki VAT płocki koncern obniżył je do 5245 zł za m sześc. 95-tki. Pierwszego stycznia 2023 roku cena spadła do 5106 zł za m. sześc. Według prognozy serwisu E-petrol.pl średnia cena 95-tki w pierwszym tygodniu stycznia 2023 roku ma wahać się w przedziale od 6,68 do 6,83 zł za litr. Cena hurtowa 95-tki w wysokości około 5000 zł odpowiada poziomowi cen hurtowych z 23 lutego 2022 roku, kiedy Orlen sprzedawał hurtowo metr sześcienny tego rodzaju paliwa za 4982 zł. Wtedy, według E-petrol.pl, średnie ceny 95-tki w detalu wynosiły około 5,40 zł za litr. Warto jednak pamiętać, że wtedy VAT na paliwo wynosił osiem procent, baryłka ropy Brent kosztowała 94,75 dolara, a kurs złotego do dolara wynosił 4,09 zł.

Podobnie było w przypadku diesla. Orlen sprzedawał to paliwo hurtowo 30 grudnia w cenie 6895 zł za metr sześcienny, aby 31 grudnia obniżyć ją do 6057 zł za m sześc. Pierwszego stycznia 2023 roku cena nieco wzrosła, do 6094 zł za m sześć. oleju napędowego. Ostatni raz ceny hurtowe diesla podobne do obecnych były notowane trzeciego marca 2022 roku. Wtedy za m sześc. ON trzeba było zapłacić 6203 zł, a średnia cena na stacjach za litr diesla wynosiła 5,52 zł. Dzisiaj, według prognoz E-petrol.pl, średnia cena ON waha się w przedziale od 7,64 do 7,99 zł za litr.

Na początku 2023 roku kierowcy płacą zatem średnio 1,20-1,40 zł więcej za litr 95-tki i ponad 2 zł więcej niż niespełna rok temu w przypadku ON.

Jest wiele czynników wpływających na cenę paliw, i nie są to tylko indeksy giełdowe związane z ceną baryłki ropy czy kursu dolara czy euro. W skład cen paliw wchodzą również koszty zakupu gazu potrzebnego w procesie rafinacji, energii elektrycznej, którą rafinerie muszą kupować na giełdzie, uprawnień do emisji CO2, czy też koszty osobowe. We wszystkich tych kategoriach w ostatnim roku obserwowaliśmy spore wzrosty.

Nie bez znaczenia jest również koszt dywersyfikacji. Sprowadzanie ropy rosyjskiej Ropociągiem Przyjaźń do rafinerii stworzonej pod przerób tego konkretnie gatunku było najbardziej opłacalne ekonomicznie. Dzisiaj należy szukać ropy na rynku w odległych krajach, skąd ropę trzeba przetransportować zbiornikowcami, których koszt frachtu ze względu na popyt jest historycznie wysoki. To koszty, o których ze względu na tajemnice handlowe koncerny nie mogą mówić wprost, co nie oznacza, że one nie istnieją. Benzyna czy diesel jest towarem jak chleb, masło czy węgiel. Nie można oczekiwać, że ceny tego towaru pozostaną na tym samym poziomie, kiedy w przypadku wszystkich codziennych produktów idą one w górę.

To prawdopodobnie nie koniec podwyżek

Orlen tłumacząc zmiany cen paliw przez cały poprzedni rok odnosił się do cen notowanych na giełdzie, w tym hubie Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia (ARA). To tam w głównej mierze odbywa się europejski handel produktami ropopochodnymi. Ceny hurtowe, które widzimy na Orlenie są zatem powiązane z tymi, które widać w indeksach TTF czy ICE. Od początku listopada ceny paliw na rynkach europejskich zaczęły spadać – na jego początku cena diesla na giełdzie przekraczała 1000 dolarów za tonę. Dołek w zanotowany został piątego grudnia, kiedy cena tego paliwa spadła poniżej 800 dolarów. Od tego czasu obserwowany jest powolny wzrost cen. Drugiego stycznia cena na giełdzie podskoczyła do 941 dolarów, co zwiastuje również negatywne przełożenie na rynku krajowym w nieodległej przyszłości, spotęgowane efektem wzrostu stawki VAT. Podobnie jest w przypadku cen benzyny amerykańskiego indeksu RBOB. Na początku grudnia galon bezołowiowej kosztował nieco ponad 2,04 dolara. Na początku 2023 roku cena przekroczyła już 2,5 dolara.

Czym spowodowany jest wzrost cen gotowych paliw na rynkach? To skutek embargo na dostawy morskie ropy z Rosji w Unii Europejskiej  i rosnącego popytu na paliwa w związku z okresem noworocznym i poprawą sytuacji gospodarczej w Chinach. To właśnie luzowanie obostrzeń covidowych spowodowało, że Chińczycy stali się bardziej mobilni, a ich zapotrzebowanie na paliwa rośnie. Jednak niebawem, szczególnie w Europie, głównym czynnikiem wpływającym na wzrost ceny paliw embargo na produkty naftowe pochodzące z Rosji obowiązujące od piątego lutego. Od czasu zakazu morskich dostawy z Rosji rafinerie w Europie nie mogą sprowadzać ropy naftowej tą drogą.  Duża część rafinerii zakończyła współpracę z Rosjanami jeszcze zanim weszły restrykcje. Większe wyzwanie mają jednak zakłady w Europie Środkowej, gdzie ten gatunek ropy przez lata stanowił większą część produkcji. To skutek zależności historycznej, uwarunkowań infrastrukturalnych jak dostępność ropociągów czy odpowiednie przystosowanie instalacji rafinujących ropę a także czynnika popytowego. Cały czas głównym paliwem wykorzystywanym w gospodarce Polski jest olej napędowy, a ropa rosyjska Urals daje odpowiedni uzysk właśnie tego typu produktu. Stąd też biorą się prawdopodobnie wymijające odpowiedzi przedstawicieli rządu czy Orlenu dotyczące deklaracji porzucenia ropy z Rosji. Z jednej strony Polska najgłośniej wzywa do porzucenia ropy rosyjskiej, z drugiej strony jako jedni z nielicznych w Europie dzięki Ropociągowi Przyjaźń wciąż tę ropę z Rosji sprowadzamy korzystając z zapisów sankcji omijających ten szlak, o które w głównej mierze walczyli Węgrzy. Kontrakt z rosyjskim Tatnieftem, który Orlen podpisał w 2020 roku wygaśnie w 2024 roku, i do tego czasu ropę z Rosji będziemy sprowadzać, chyba, że, jak zapewnia rząd, wejdzie w życie unijne sankcje na dostawy ropy z Rosji również poprzez północną nitkę Przyjaźni, o czym pierwszy informował BiznesAlert.pl. Ograniczony dostęp do surowej ropy z Rosji jest wyzwaniem części rafinerii w Europie Środkowej. Jednak to embargo na produkty naftowe pochodzenia rosyjskiego, czyli gotowe produkty z ropy wytworzone w rosyjskich rafineriach, będzie jeszcze większą bolączką dla państw, które nie mają takich zakładów albo mają takie, które produkują jedynie lekkie destylaty przez specyfikę technologiczną.

Produkty te w postaci oleju napędowego, opałowego czy benzyn trafiały głównie do Holandii, Belgii, Turcji czy Wielkiej Brytanii. W 2021 roku Unia Europejska sprowadzała dziennie z Rosji ponad 1,2 mln baryłek produktów naftowych z czego około połowa to olej napędowy. Część tych produktów jak np. ciężki olej opałowy był mieszany w miejscowych rafineriach w celu uzyskania lekkiego oleju opałowego lub oleju napędowego. W tym samym celu olej opałowy importowały amerykańskie rafinerie, które wytwarzały z niego inne produkty naftowe przy głębszej technologii przerobu. Olej opałowy z Rosji zastępował w ten sposób… surową ropę naftową z Wenezueli, która w wyniku sankcji przestała płynąć do USA.

Brak produktów naftowych z Rosji oznaczać będzie zmniejszenie podaży na rynku europejskim, a w konsekwencji może spowodować wzrosty cen na giełdzie. Obecne pokazują, że rynek obawia się skutków ekonomicznych tego uderzenia w Rosję. Ta w drugiej dekadzie XXI wieku intensywnie modernizowała swoje rafinerie, aby jak najwięcej ropy przetwarzać u siebie, a dalej sprzedawać znacznie bardziej marżowe produkty naftowe. Część rynku europejskiego bardziej uzależniła się właśnie od tych produktów niż od surowej ropy. Zamykanie części rafinerii w Europie Zachodniej w ostatnich latach ten proces uzależnienia pogłębiło.

Paliwo będzie dostępne, ale może być droższe

Polska nie powinna mieć problemów z zaspokojeniem rynku w paliwa pomimo, iż około 30 procent konsumpcji paliw pochodzi z importu. Jednak nie należy oczekiwać, że sytuacja na rynku europejskim nas ominie. Nie będzie to wina Orlenu, BP czy Shella, bo te firmy jedynie dostosowują się do tego co dzieje się na rynku. Jednak warto być przygotowanym na to, że za ponad miesiąc zapomnimy powrocie stawki 23 procent VAT przez nowe wyzwania wynikające z utrzymującego się powiązania rynku europejskiego z Rosją.

Orlen podnosi ceny na stacjach powoli, by nie wywołać paniki jak po inwazji Rosji na Ukrainę

Najnowsze artykuły