Elektromobilność w Chinach jest rozpędzona do czerwoności, a Europa jest w tym wyścigu została daleko w tyle. Pojawia się obawa, że chińscy producenci stopniową uzyskają przewagę na europejskim rynku, tak samo jak japońskie firmy zdobyły pozycję w USA w latach 70. XX wieku.
Należy wspomnieć, że w przeszłości skutecznym działaniem okazało się być rozpoczęcie sprzedaży od małych, tanich samochodów w celu zdobycia segmentu rynku masowego. Taka sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych w 70. XX wieku, kiedy japońscy producenci samochodów po raz pierwszy zaczęli zyskiwać na popularności. Amerykańscy producenci okazali się być niezdolni do konkurowania z japońskimi rywalami w zakresie projektowania i inżynierii.
Przy wystarczająco niskich cenach cła w niewielkim stopniu spowolniły zdobywanie udziału w rynku w kolejnych dziesięcioleciach. Obecnie Toyota ma obecnie drugi co do wielkości udział w rynku w USA, zaraz po General Motors.
Obecnie chińska branża pojazdów elektrycznych zmaga się z nadwyżką mocy produkcyjnych powstałą w wyniku agresywnych inwestycji w ostatniej dekadzie. Napięcia geopolityczne i wynikająca z nich polityka rządu w Pekinie utrudniają krajowym producentom wejście na rynek amerykański. W rezultacie Europa stała się kluczowym celem dla chińskich koncernów pojazdów elektrycznych poszukujących nowych rynków zbytu. Sytuacja ta stała się też bodźcem dla europejskich producentów samochodów do zwiększenia wysiłków mających na celu nadrobienie zaległości.
Należy zwrócić uwagę, że prawie połowa samochodów eksportowanych z Chin sprzedawana jest na rynku europejskim. W ubiegłym roku liczba ta wzrosła o około 60 procent. Obecnie liczba pojazdów elektrycznych chińskich marek na drogach w Europie pozostaje stosunkowo niska. W eksporcie z Chin do Europy prawie 40 procent stanowiły amerykańskie Tesle. Europejskie i chińskie spółki joint venture stanowiły raptem 1/10.
Niemniej chiński eksport pojazdów elektrycznych rośnie w znacznie szybszym tempie, niż wcześniej przewidywali analitycy. W Azji Południowo-Wschodniej, kolejnym kluczowym rynku, dominują chińscy producenci samochodów, którzy odpowiadają za 3/4 wszystkich sprzedanych pojazdów elektrycznych.
Historycznie rzecz biorąc, Europa eksportowała do Chin znacznie więcej samochodów niż importowała. Jednak rozwój elektromobilności spowodował istotną zmianę, a chińscy konsumenci w większości przypadków wybierają rodzime auta zeroemisyjne niż odpowiedniki z USA lub Europy.
Europa ma zrozumiałe obawy dotyczące konkurencji ze strony chińskich producentów pojazdów elektrycznych, ponieważ rodzimy przemysł motoryzacyjny ma kluczowe znaczenie dla wzrostu gospodarczego i zatrudnienia. Dochodzenie Komisji Europejskiej w sprawie chińskich dopłat do pojazdów elektrycznych może oznaczać wyższe cła importowe na chińskie pojazdy elektryczne.
Takie posunięcie spowodowałoby, że auta zeroemisyjne z Państwa Środka w krótkim okresie stałyby się mniej konkurencyjne w Europie, tym samym hamując ekspansję na największym rynku samochodowym poza Chinami i USA. Jednak w perspektywie długoterminowej wątpliwe jest, czy potencjalne cła powstrzymają chińskich producentów. W rzeczywistości chińskie pojazdy elektryczne mogą tylko stać się jeszcze tańsze.
Największą przyczyną pośpiechu Komisji Europejskiej jest nadmierna zdolność produkcyjna firm z Państwa Środka. Około 200 firm produkuje zdecydowanie za dużo samochodów na rynek lokalny. Oczekuje się, że moce produkcyjne przekroczą 15 milionów sztuk, czyli około dwukrotnie więcej niż oczekiwane lokalne zapotrzebowanie.
Co ważne, kurs walut przemawia na korzyść Pekinu. Juan (chińska waluta), który jest na najsłabszym poziomie od 16 lat, daje przewagę także przedsiębiorstwom sprzedającymi pojazdy elektryczne przy przeliczaniu należności w walutach obcych na juany. Ponadto lokalne ceny surowców, w tym węglanu litu przeznaczonego do produkcji akumulatorów, spadły w tym roku, obniżając koszty produkcji, będącego najdroższym komponentem pojazdów elektrycznych.
Tymczasem krajowe inwestycje w ChRL w akumulatory sodowo-jonowe do małych pojazdów elektrycznych przyspieszają. Co prawda ich wadą jest niewystarczająca gęstości energii w przeciwieństwie do litowych odpowiedników, ale oczekuje się, że będą kosztować połowę mniej niż w przypadku ogniw litowo-jonowych. Wszystko to pozwala na dalsze obniżki cen.
Chińskim pojazdom elektrycznym co prawda może brakować blasku z powodu obaw o powiązania producentów z Komunistyczną Partią Chin. Jednak w ciągu ostatnich ośmiu lat średnia cena pojazdów elektrycznych w Chinach spadła o około połowę, a w Europie ceny wzrosły.
UE dąży do tego, aby do 2030 roku na drogach pojawiło się co najmniej 30 mln pojazdów elektrycznych, w porównaniu z około 3 mln w 2022 roku, co przyspieszy rozwój segmentu pojazdów elektrycznych na rynku masowym w regionie.
Europejscy producenci samochodów elektrycznych powinni natychmiast skupić się na zapewnieniu, aby środki finansowe były przeznaczone na obniżenie kosztów produkcji przy użyciu sprawdzonych technologii, nawet jeśli oznacza to, że wczesnym modelom będzie brakować stylu i charakteru w stosunku do spalinowych odpowiedników. Innowacje są ważne, a paradoksalnie unijne cła mogą okazać się pomocne dla chińskich firm.
Financial Times / Jacek Perzyński
Niemieckie media: Kanlcerz Scholz może być sceptyczny wobec ceł na chińskie pojazdy elektryczne