Bogusz: Kryzys Huawei to skutek sankcji, ale i problemów Chin (ROZMOWA)

2 września 2022, 07:25 Bezpieczeństwo

Kryzys dotyka Huawei z dwóch powodów. Jednym z nich są bezpośrednie sankcje amerykańskie nałożone na firmę, które ograniczają jej dostęp do pewnych technologii. Tym samym uniemożliwiają jej produkowanie tego, co dotychczas było jej specjalnością, czyli smartfonów z najwyższej półki. Ale Huaweia dotykają również problemy nurtujące całą chińską gospodarkę – mówi Michał Bogusz, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Flaga Chin. Źródło: freepik
Flaga Chin. Źródło: freepik

BiznesAlert.pl: 25 sierpnia The Guardian poinformował o wycieku firmowej notatki, w której założyciel Huawei, Ren Zhengfei, opisuje trudności, z którymi zmaga się jego firma. Z tekstu promieniuje wyraźny niepokój wywołany kryzysem gospodarczym w Chinach. Czy notatka ta stanowi świadectwo powagi chińskiego kryzysu? W końcu to bardzo wysoko postawiony człowiek, który podważa potęgę CHRL.

Michał Bogusz: Nie przesadzajmy, Ren Zhengfei nie podważa sukcesu gospodarczego Chin ani ich obecnej polityki. Nie wyraża też swoich wątpliwości publicznie, tylko w formie notatki na forum wewnętrznym swojej firmy. Oczywiście na pewno zdawał sobie sprawę, że ta kwestia musi z czasem wypłynąć. Ale zawsze może się zasłonić faktem, że to była prywatna wiadomość do jego pracowników. W samej notatce Ren Zhengfei w żadnym wypadku nie krytykuje władzy wprost. Mówi o trudnej sytuacji pandemicznej, ale nie podważa strategii Zero Covid. Wspomina też, że sytuacja międzynarodowa jest zła, ale nie stwierdza w tym winy obecnego kierownictwa Partii. Jeżeli chodzi o kwestie polityczne to jest on bardzo ostrożny w swoich słowach.

Nie zmienia to jednak faktu, że pojawienie się owej  notatki w tak krytycznym politycznie momencie dla ChRL, czyli przed XX zjazdem Partii Komunistycznej, wskazuje na powagę sytuacji w komunistycznych Chinach. Niektórzy komentatorzy uważają, że w sformułowaniach, których używa Ren Zhengfei, można odczytać panikę. Dotyczy ona przede wszystkim trudności Huaweia, czyli założonej przez niego firmy. Ale siłą rzeczy możliwe jest odczytanie jej jako krytyki bieżącej sytuacji gospodarczej Chin, która nie jest wesoła.

Czy w takim razie wypowiedź założyciela Huawei jest swoistą projekcją tego, co dzieje się obecnie w Chinach?

Kryzys dotyka Huawei z dwóch powodów. Jednym z nich są bezpośrednie sankcje amerykańskie nałożone na firmę, które ograniczają jej dostęp do pewnych technologii. Tym samym uniemożliwiają jej produkowanie tego, co dotychczas było jej specjalnością, czyli smartfonów z najwyższej półki. Ale Huaweia dotykają również problemy nurtujące całą chińską gospodarkę. Musi redukować zatrudnienie i ograniczać inwestycje. Ponadto ma problemy z dostawami energii, jak również ze swoimi pracownikami, którzy lądują na lockdownie w wyniku strategii Zero Covid. Strategia ta tworzy w Chinach duże problemy logistyczne. Oczywiście dochodzi do tego generalnie negatywne wrażenie ze strony zagranicznych inwestorów, wśród których wciąż przeważają ludzie z Zachodu. Tym samym firmy wycofują się z Chin, ograniczając tam swoje zakupy.

Jakie są przyczyny obecnego kryzysu gospodarczego w Chinach?

Moim zdaniem są to przyczyny zakorzenione w strukturze obecnego chińskiego systemu gospodarczego. Sięgają one bardzo głęboko i wiążą się ze schematem wzrostu ChRL co najmniej od 2008 roku. Należy cofnąć się do pamiętnego kryzysu światowego, który Chiny postanowiły przejść stymulując swoją gospodarkę na potęgę. Odbiło się to ogromnym przyrostem mocy produkcyjnych w wielu sektorach, ale przede wszystkim w sektorze budowlanym. Ten wzrost mocy produkcyjnych nastąpił poprzez zwiększenie zadłużenia. I właśnie wzrost zadłużenia gospodarki jako całości, nie tylko budżetu centralnego, przekroczył już 300 procent PKB. Jest to poziom, który mogą wytrzymać duże, wysoko rozwinięte gospodarki, jednak ChRL jest gospodarką hybrydową. Tak naprawdę jedna trzecia kraju jest na poziomie wysoko czy średnio rozwiniętego państwa, a dwie trzecie wciąż pozostają  na pułapie państw rozwijających się. Są  regiony ChRL, które jeśli chodzi o kondycję gospodarczą czy poziom rozwoju, nie przerastają Bangladeszu. Hybrydowa gospodarka nie radzi sobie z tak masywnym obciążeniem zadłużenia. Tak naprawdę ucieczka Chin do przodu wynikała ze strachu przed przeprowadzenia reform strukturalnych, które wpłynęłyby negatywnie na władze Partii Komunistycznej.

Czy obecna sytuacja międzynarodowa dodatkowo wzmaga kryzys gospodarczy w Chinach?

Owszem, wzmaga, ale nie jest przyczyną tego kryzysu. Obecna sytuacja międzynarodowa kreowana przez wojnę na Ukrainie, zmiany klimatyczne czy pandemię Covid-19, działa na ten kryzys jak akcelerator. Należy jednak pamiętać, że nie jest jego źródłem. Jak już mówiłem, problemy ChRL mają charakter strukturalny. Państwo to zbudowało gospodarkę  polegającą na eksporcie, a później na inwestycjach wewnętrznych i infrastrukturalnych, przede wszystkim na ogromnej bańce budowlanej. Ktoś szacunkowo policzył, choć można się z tym nie zgadzać, że w Chinach wybudowano przestrzeń mieszkaniową wystarczającą do pomieszczenia 2 miliardów ludzi. Ile jeszcze można wybudować? Tym bardziej, że nie można zasiedlić tego, co już powstało? A branża budowlana wciąż jest jedną z podstaw rozwoju gospodarki ChRL od kryzysu w 2008 roku. To pokazuje, że nie ma przestrzeni dla dalszego wzrostu przy aktualnym modelu gospodarczym.

Choć model ten uległ wyczerpaniu, to wprowadzenie nowego wymagałoby ogromnych reform nie tylko gospodarczych, ale także politycznych. Przede wszystkim wiąże się to z przesunięciem strumienia pieniędzy, z którego czerpią regionalne władze wraz z lokalnym biznesem. Korytem tego strumienia są projekty infrastrukturalne, dzięki którym miejscowe elity partyjne, niekiedy powiązane z organizacjami przestępczymi, wyraźnie się bogacą. W momencie zmiany aktualnego  modelu gospodarczego, ten strumień pieniędzy przestałby do nich płynąć. To z kolei oznacza poważne konsekwencje i tarcia wewnątrz Partii Komunistycznej. Jasne jest, że nie da się już dłużej utrzymać takiego modelu gospodarczego. Może jeszcze parę lat, na siłę pompując środki w stymulowanie gospodarki tu i ówdzie. Ale na dłuższą metę to nie ma sensu. Jeżeli wybuduje Pan jedną autostradę między dwoma wielkimi ośrodkami miejskimi, to wyraźnie przełoży się na wzrost wymiany gospodarczej, myśli i ludzi między tymi miastami. Jeśli pan wybuduje obok drugą autostradę, to realny wzrost już nie będzie tak znaczący, bo nie dojdzie do uwolnienia tak dużych zasobów jak za pierwszym razem. A w Chinach mamy teraz taką sytuację, że często buduje się już trzecią i czwartą autostradę między takimi dwoma ośrodkami. To nie ma kompletnie sensu i nie przekłada się na wzrost realnej gospodarki, choć znajduje odzwierciedlenie w PKB. Były takie lata, że prawie połowa produktu krajowego brutto szła na inwestycje mające wygenerować go więcej. Ostatecznie dochodziło do sytuacji, gdzie powielane PKB zjadało samo siebie. Wskaźnik ten nie przekładał się tym samym na rzeczywistość, tylko był bezsensownie namnażany.

Czy w związku z sygnałem, który wysłał swoją notatką założyciel Huawei, w Chinach mogą zacząć się jakieś strukturalne zmiany w celu zwalczenia kryzysu?

Jeszcze za czasów Hu Jintao mówiło się, że Chiny muszą zmienić swój model gospodarczy. Oznaczało to potrzebę przestawienia się na konsumpcję wewnętrzną, zwiększenie możliwości konsumenckich społeczeństwa, żeby to sami Chińczycy napędzali własną gospodarkę. Ale to oznacza konieczność wprowadzenia poważnych programów socjalnych. W sytuacji w której obywatele muszą odkładać jedną trzecią, a czasami nawet połowę swoich dochodów, ponieważ nie mają żadnej siatki zabezpieczenia społecznego i nie ufają państwu, nie sprzyja rozwojowi państwowej konsumpcji dóbr. Jeżeli obywatele oszczędzają, to nie wydają pieniędzy, co z kolei nie nakręca gospodarki. Oczywiście istnieją wyspy bogactwa w Chinach, takie jak Szanghaj, Pekin czy Kanton, na których wielu ludzi się koncentruje. Ludzie ci zachwycają się, jakie tam są wspaniałe sklepy i ewidentna, żywa konsumpcja dóbr. Ale zapomina się, że te największe miasta stanowią zaledwie ułamek całego państwa i populacji ChRL.

Jakie konsekwencje może ponieść założyciel Huawei, skoro jego notatka jest dosyć kontrowersyjna?

Nie myślę, żeby Ren Zhengfei poniósł jakiekolwiek poważne konsekwencje, bo jest zbyt ważną i symboliczną postacią dla reżimu. Na pewno nie można go ukarać w sposób publiczny. Może zostać skarcony kuluarowo. Może ta notatka była sygnałem puszczonym w porozumieniu z którąś z frakcji politycznych przed zjazdem Komunistycznej Partii Chin, żeby wymusić w państwie pewne ruchy i zmiany. Nie sądzę, żeby założycielowi Huawei stała się jakaś krzywda, bo zbyt długo jest członkiem partii, będąc jednocześnie oddanym. Jest tym samym traktowany jako interesariusz systemu, a nie zagrażająca mu osoba z zewnątrz.

Rozmawiał Szymon Borowski