Chińczycy uwielbiają potężne konstrukcje, a ich budowa mostów w Państwie Środka mimo wątpliwych korzyści ekonomicznych trwa w najlepsze. Wielkie projekty stały się symbolem narodowym, który ma odzwierciedlać siłę chińskiej gospodarki. Jednak w wielu przypadkach opłacalność inwestycji jest wątpliwa, ale Pekin nie zważa na zbyt duże koszty, zagrożenie dla środowiska oraz śmierć robotników – pisze Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl
Most Hongkong-Zhuhai-Makau to najdłuższy morski most świata, którego budowa trwała dziewięć lat. Razem z drogami dojazdowymi długość tego inżynieryjnego cudu wynosi 55 km, a całość łączy Hongkong z miastami Zhuhai i Makau.
Budowa mostu kosztowała ok. 20 mld dolarów i powinna być ukończona w 2016 roku, ale wszystkie prace zakończyły się w październiku 2018 roku. Niestety ta wielka konstrukcja jest owiana złą sławą i została nazwana „mostem śmierci”, gdyż podczas budowy zginęło co najmniej 18 pracowników, kilka tysięcy odniosło ciężkie rany, jednak ten wątek nie jest poruszany przez chińskie media.
Należy przyznać, że skala projektu budzi podziw. Do jego budowy wykorzystano 400 tysięcy ton stali, co wystarczyłoby do zbudowania 60 wież Eiffla. Z uwagi na warunki pogodowe i położenie geograficzne konstrukcja jest w stanie wytrzymać trzęsienia ziemi i tajfuny.
Most to pierwszy etap Wielkiego Obszaru Zatoki, obejmującego Hongkong, Makau i dziewięć innych miast w południowych Chinach. W regionie tym mieszka ponad 68 mln osób, więc odpowiednia infrastruktura drogowa jest kluczowa. Należy zaznaczyć, że w czasach przed powstaniem mostu, podróż między Hongkongiem a Zhuhai trwała 4 godziny — teraz zaledwie 30 minut. Będzie to ułatwienie dla osób dojeżdżających do pracy.
W swoim czasie chińskie media z dumą informowały o zakończeniu budowy tej konstrukcji, jednak nie wszyscy mieli powody do radości. Organizacje ekologiczne krytycznie oceniały ten projekt, argumentując to ogromnymi szkodami dla lokalnego ekosystemu morskiego w tym na zagrożenie dla populacji delfina chińskiego. Należy zaznaczyć, że ten gatunek delfinów wcześniej zamieszkiwał wody w rzece Jangcy, ale Tama Trzech Przełomów definitywnie przyczyniła się do wyginięcia tego gatunku.
Koszty budowy mostu, dróg łączących i sztucznych wysp sięgnęły ponad 20 mld dolarów. Sam most kosztował blisko 7 mld dolarów, co jest ogromną kwotą, nawet jak na tego typu inwestycje. Chińscy urzędnicy twierdzą, że eksploatacja mostu przyniesie krajowi blisko 1,5 bln dolarów zysku, choć hongkońscy eksperci uważają te prognozy za zbyt optymistyczne. Krytycy nazywają most Hongkong-Zhuhai-Makau mianem „wielkiego białego słonia”, który nie zapewnia żadnego zwrotu ekonomicznego.
Jednak jak się okazuje jest więcej zwolenników niż przeciwników. Entuzjaści projektu przekonują jednak, że to „wszelkiego rodzaju koszty” to sprawa drugorzędna, bo most ma głównie znaczenie symboliczne, ponieważ zapewnia fizyczne połączenie Hongkongu z kontynentem.
Budowa mostów w Chinach stała się narzędzie do szerzenia propagandy. Chińskie media chętnie informują w nowych konstrukcjach, których opłacalność w większości przypadków jest wątpliwa, ale Pekin najpewniej nie zmieni swojego podejścia, nie zważa na wszelkie koszty i dalej będzie za pomocą mostów krzewić w sercach Chińczyków ogień patriotyzmu.
CGTN / China Daily / Jacek Perzyński