Afera szpiegowska z udziałem pracownika firmy Huawei w Warszawie wywołała spore emocje w naszym kraju, ale również za granicą. Widoczne były dwie skrajności, od krytyki państwa chińskiego za wspieranie kradzieży własności intelektualnej na świecie po krytykę państwa polskiego za uległość wobec Stanów Zjednoczonych – pisze Mariusz Dąbrowski, współpracownik BiznesAlert.pl*.
W każdym razie emocje brały górę nad chłodną oceną, zwłaszcza w drugim przypadku, ponieważ polski kontrwywiad mógł rozpracować tę sprawę już wcześniej – skoro aresztowano również obywatela RP – i czekać na tak zwaną wolę polityczną, żeby wykonać kolejny, bardziej zdecydowany, ruch. Taka wola mogła pojawić się w ostatnim czasie, po tym jak inne państwa podjęły zdecydowane kroki wobec firmy Huawei. Jeśli rzeczywiście tak było, to sekwencja działań wydaje się rozsądna – nie wybijać się przed szereg, ale robić swoje. Niemniej pozostaje to jedynie w sferze domysłów.
Sprawa wywołała oburzenie w Pekinie i pokazała co tak naprawdę myślą o nas ludzie związani z Komunistyczną Partią Chin (KPCh). Reakcje były często agresywne, a nawet aroganckie. Na przykład Hu Xijin z Global Times napisał: czy w Polsce jest coś, co warte jest kradzieży przez Huawei? Wypowiedź jest dość niefortunna, ponieważ może sugerować, że Huawei jednak zajmuje się kradzieżą, ale Polska nie ma kompletnie nic do zaoferowania.
Z kolei Zhao Junjie z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych groził konsekwencjami handlowymi, zapominając przy okazji, że do tej pory to Chiny były większym beneficjentem wymiany handlowej z Polską i bez niej trudno jest zrealizować, w wymiarze ekonomicznym, koncepcję lądowego Nowego Jedwabnego Szlaku. Kwestie te są ważne, jednak istotniejsza jest szersza perspektywa, zwłaszcza na poziomie cywilizacyjnym. Często można usłyszeć, że nadchodzi zmierzch Zachodu i XXI wiek będzie stuleciem Chin, co czasem połączone jest z zachwytem autorytarną władzą w Państwie Środka.
Stulecie Chin?
Stawiam tezę, że dopóki KPCh będzie rządzić w Państwie Środka, to XXI wiek nie będzie stuleciem Chin. Owszem, Chińska Republika Ludowa (ChRL) stanie się zdecydowanie największą gospodarką świata, tak jak było to jeszcze 200 lat temu, ale nie należy z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Podobnie jak w parlamencie, można mieć najwięcej mandatów, a jednocześnie nie mieć zdolności koalicyjnej, aby utworzyć rząd. Niemniej Chiny w ostatnich dekadach odniosły sukces gospodarczy, dzięki czemu poprawił się wizerunek władzy w Pekinie. W tym samym czasie, Zachód zmniejszył swój udział w światowym PKB, co sprawia wrażenie zmierzchu cywilizacji, ale w istocie jest to prawdopodobnie jedynie korekta, po największej w dziejach ludzkości dynamice rozwoju w poprzednich dwóch stuleciach. Poza tym wielkość gospodarki zależy również od demografii, ponieważ dodatkowa siła robocza pracuje na wzrost PKB, ale tutaj akurat przyszłość wydaje się lepiej wyglądać dla Stanów Zjednoczonych niż dla Chin, których sytuacja demograficzna została podkopana przez politykę jednego dziecka. Chińczycy zestarzeją się, zanim będą bogaci.
Dlaczego zatem władzy w Pekinie, nawet z akcentem na autorytaryzm, przypisywane są tak wielkie sukcesy? Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na rozpoczęcie reform gospodarczych 40 lat temu na poziomie wyjątkowo niskim, około 5 procent PKB per capita według parytetu siły nabywczej w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Po drugie, Chiny goniły Zachód, a tutaj władza autorytarna może mieć sukcesy, jeśli świadomie dokonuje selektywnego wyboru, unikając kosztownych błędów popełnianych przez lidera, a następnie koncentruje całe swoje zasoby na osiągnięciu celu, czyli zamknięciu luki technologicznej. Podobnie, jak kiedyś Niemiecka Republika Demokratyczna była w stanie skoncentrować swoje zasoby na sukcesach sportowych.
Ale co po osiągnieciu celu? KPCh będzie mieć z tym poważny problem, ponieważ lider idzie w nieznane, popełnia błędy i przede wszystkim musi być otwarty na nowe idee, bo to one stoją za rozwojem gospodarczym. Dla partii komunistycznej nie ma nic groźniejszego niż nowe idee, które mogą wywrócić dotychczasowy porządek. To co w demokracjach zachodnich jest tylko przejściową zmianą, w ChRL oznaczać może trwałą i nieodwracalną zmianę. W związku z tym komuniści będą zmuszeni do coraz większej kontroli społeczeństwa, a to powodować będzie napięcia i być może, dla odwrócenia uwagi, agresję zewnętrzną.
Modele ekspansji globalnej
Chiny, mimo długiej historii, dopiero uczą się tego, czego Zachód uczył się przez ostatnie 500 lat, czyli ekspansji globalnej. Państwo Środka miało swój ekspansywny epizod w latach 1405-1433, kiedy to potężne floty dowodzone przez admirała Zheng He budziły podziw na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, ale w przeciwieństwie do wypraw zachodnich nie miały charakteru eksploracyjnego i poruszały się po utartych szlakach, wyznaczonych głównie przez kupców arabskich. Przypominać to może współczesny Nowy Jedwabny Szlak, który jest próbą rebrandingu istniejących szlaków handlowych. Oba przedsięwzięcia łączy ekspansja sponsorowana przez państwo.
Historia pokazuje, iż taki model jest nieskuteczny na dłuższą metę, ponieważ kłopoty gospodarcze mogą zmusić państwo do wycofania się z projektu. Tak właśnie było w XV wieku. Dotychczas najskuteczniejszy okazał się model wypracowany przez Holendrów i Anglików, a następnie rozwijany przez Amerykanów, polegający na ekspansji prywatnych korporacji, czasem wspieranych przez państwo, ale podejmujących indywidualne ryzyko. Siłą Zachodu zawsze była ilość inicjatyw przeradzająca się w jakość, podobnie jak jest podczas burzy mózgów. Przedsięwzięcia państwowe ograniczają liczbę możliwości, a to zmniejsza szanse odniesienia sukcesu w sytuacji, gdy nie ma kogo naśladować.
Wojna o wyrównanie warunków gry
Jeden z najbardziej znanych polskich sinologów, profesor Bogdan Góralczyk, popularyzuje ideę chińskiego renesansu. Przyznam, że bardzo lubię czytać i słuchać Profesora, ale nie wierzę w chiński renesans pod rządami KPCh. Renesans to stan, w którym dany ośrodek promieniuje na inne, wyznaczając im standardy do naśladowania i jednocześnie jest chętnie naśladowany. KPCh nie jest w stanie przedstawić światu oferty atrakcyjniejszej niż Zachód, bo ludzie wolni nie chcą żyć w świecie kontrolowanym przez monopartię, która w momencie zagrożenia może ograniczyć im wolność. Zatem, dlaczego Zachód wszczyna wojnę handlową, skoro Chiny są mniej atrakcyjne?
Przede wszystkim trzeba spojrzeć na fakty i zobaczyć jakie są np. stawki celne oraz restrykcje dotyczące napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI). Według Światowej Organizacji Handlu (WTO) średnia stawka celna według klauzuli najwyższego uprzywilejowania w 2017 roku wyniosła w Chinach 9,8 procent, w Unii Europejskiej 5,1 procent, a w Stanach Zjednoczonych 3,4 procent. Te same stawki ważone wielkością importu wynoszą odpowiednio: 5,2 procent, 3,2 procent i 2,4 procent. Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) restrykcyjność regulacji dotyczących FDI w Chinach jest znacznie wyższa niż na Zachodnie. Wojna handlowa to nic innego, jak wymuszenie na ChRL, czyli w zasadzie na KPCh, wyrównania warunków gry. Okres miodowy dla wschodzącej gospodarki Państwa Środka prawdopodobnie już się skończył.
Strach przed nieznanym
Chiny dochodzą do bariery, która podobnie jak tama na rzece, będzie podnosić poziom napięcia wewnętrznego, ponieważ społeczeństwa na pewnym poziomie rozwoju oczekują dalszej liberalizacji. Korea Południowa i Tajwan, a więc państwa zbliżone cywilizacyjnie, też były autorytarne ale wraz z rozwojem gospodarczym ewoluowały ich system polityczne, które dostosowywały się do nowej sytuacji. W ChRL sytuacja jest odwrotna, KPCh staje się coraz bardziej autorytarna a mniej kolegialna.
W 2018 roku szefowa Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA), Patrycja Pendrakowska, pisała iż „tezą do obronienia jest stwierdzenie, że Chiny potrzebują nowego cesarza, ponieważ zmieniają swój model rozwojowy”. Moim zdaniem nie wynika to ze zmiany modelu rozwojowego, ale spowodowane to jest zbliżaniem się ChRL do punktu nowych i nieznanych jeszcze idei, potencjalnie wywrotowych, które stanowią zagrożenie dla istnienia KPCh. Bez nich nie da się przebić oferty Zachodu, bez nich nie da się przewodzić światu. Być może KPCh wcale tego nie chce, gdy tymczasem mieszkańcy Zachodu rozpisują się o pułapce Tukidydesa.
*ekonomista, pracownik Zakładu Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych na Uniwersytecie w Białymstoku. Interesuje się ekonomią międzynarodową i historią gospodarczą świata. Prowadzi mikroblog inspirAzja.
http://biznesalert.pl/abw-zatrzymala-polaka-i-chinczyka-podejrzanych-o-szpiegostwo-tvp-info-chodzi-o-huawei/