Agencja Bloomberg podaje, że zwrot Gazpromu do Azji spalił na panewce. Jest tak ze względu na malejący wzrost gospodarczy w Chinach. Z tego względu rosyjska firma będzie nadal skazana na rynek europejski, co implikuje złagodzenie jej stanowiska.
– Spowolnienie w Chinach stało się gwoździem do trumny dla przecenianego zwrotu do Azji zanim ten w ogóle wystartował – mówi agencji Sijbren de Jong z Hague Centre for Strategic Studies. Dlatego jego zdaniem Gazprom „zaczyna pokazywać przyjazną twarz”. Chodzi o propozycję ugody z Komisją Europejską w sprawie śledztwa antymonopolowego Komisji Europejskiej oraz przeprowadzenie pierwszej aukcji gazu dla Europy. Gazprom podpisał także porozumienie w sprawie dostaw gazu na Ukrainę w sezonie grzewczym.
– Europa pozostanie prawdopodobnie jednym z najważniejszych rynków zbytu dla rosyjskiego gazu. Obecne spory prawne oznaczają tylko, że te relacje będą funkcjonować w inny sposób – ocenia Marco Giuli z European Policy Center.
Zdaniem Maksyma Moszkowa z UBS Group Rosjanie nie będą zarabiać na sprzedaży gazu do Chin więcej niż 30 procent dochodów z handlu w Europie do 2028 roku. Pytany Bloomberga Thierry Bros z Societe Generale przekonuje, że dostawy do Państwa Środka nigdy nie będą tak dochodowe, jak na przykład do Niemiec. Aleksiej Kokin z UralSib Financial Group twierdzi z tego względu, że Chińczycy zawsze będą domagać się cen niższych, od tych oferowanych Niemcom, co oznacza, że dostawy do Chin nie przekroczą poziomu 20 procent eksportu Gazpromu.
Nadal jednak będzie decydować cena, która daje Gazpromowi przewagę w Europie. Z ankiety Bloomberga wynika, że firma utrzyma 25-35 procent rynku na Starym Kontynencie. – Zawsze będą kraje gotowe płacić więcej, aby uniknąć kupowania gazu z Rosji. Generalnie jednak klienci chcą kupować jak najtaniej – mówi James Henderson z Oxford Institute for Energy Studies.