Chiny eskalują napięcie w tamtym regionie. Według komunikatu marynarki wojennej, przeprowadzono tam ćwiczenia z udziałem jej jedynego lotniskowca. Natomiast władze tajwańskie poinformowały, że okręt ten, wraz z towarzyszącymi mu jednostkami, przepłynął w odległości zaledwie 90 mil morskich od wyspy – czytamy w serwisie Reuters.
Zbudowany jeszcze w czasach sowieckich lotniskowiec Liaoning przepłynął na wschód od Tajwanu w czasie rutynowych ćwiczeń, a potem przybił do bazy na wyspie Hainan. Według władz chińskich, nie naruszono prawa międzynarodowego. Ćwiczenia prowadziły też myśliwce J-15 startujące z lotniskowca, a także śmigłowce, ale w tym przypadku nie podano dokładnej lokalizacji.
Flotylla wzbudziła jednak alarm w Japonii, gdy przepłynęła między należącymi do tego kraju wyspami Miyako i Okinawa. Tamtejsze władze ujawniły, że jeden z okrętów Sił Samoobrony i samolot patrolowy P3C natknęły się na sześć jednostek chińskich, w tym lotniskowiec Liaoning, gdy przepływały one przez cieśninę. Wydały one również sygnał startu alarmowego odrzutowcom, gdy śmigłowiec, który wystartował z chińskiej fregaty, przeleciał koło wyspy Miyako.
Spór o Morze Południowochińskie
Jest to o tyle dziwne, że niedawno Chiny same nerwowo zareagowały na amerykańskie patrole morskie w pobliżu wysp, do których Państwo Środka zgłasza pretensje. W grudniu chiński okręt przechwycił także amerykańskiego podwodnego drona (ale później został on zwrócony). Natomiast chińskie lotnictwo dwukrotnie przeprowadziło ćwiczenia nad Morzem Południowochińskim, które poirytowały władze Japonii i Tajwanu. Ale wtedy Chińczycy ponownie stwierdzili, że były to działania rutynowe.
Chiny chciałyby kontrolować całe Morze Południowochińskie. Rzecz w tym, że jest to niesłychanie ważny akwen. Odbywa się tam transport towarów o wartości rzędu 5 bilionów dolarów amerykańskich rocznie. Dlatego zaniepokojone są również Brunei, Filipiny, Malezja, Tajwan i Wietnam.