icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Co by było, gdybyśmy na Ziemi odbijali promienie Słońca, by ochłodzić klimat? Według naukowców to bardzo zły pomysł

Ziemia ogrzewa się z roku na rok, i osiągnięcie celu ograniczenia globalnego ocieplenia o 1,5 stopnia Celsjusza  wynikającego z porozumienia paryskiego może być bardzo trudne. Dlatego pojawia się pomysł, by odbijać promienie słoneczne z Ziemi z powrotem w kosmos, by nie ogrzewały one planety. Naukowcy tłumaczą jednak, że nie jest to jednak dobry pomysł.

Geoinżynieria słoneczna

W ramach „geoinżynierii słonecznej” bada się różne możliwości, w jaki sposób ludzie mogą sztucznie zmniejszyć intensywność promieniowania słonecznego, a tym samym globalne ocieplenie. Jedną z opcji byłoby masowe wypuszczanie siarki do atmosfery, tworząc maleńkie cząsteczki unoszące się w powietrzu, które, podobnie jak chmury, odbijają promieniowanie słoneczne z powrotem w kosmos, zanim dotrą do powierzchni Ziemi. Podobny efekt znany jest w przyrodzie po dużych erupcjach wulkanów lub uderzeniach meteorytów.

Chociaż takie technologiczne środki przeciwdziałające zmianom klimatu teoretycznie mogłyby powstrzymać globalne ocieplenie, według różnych badań ich skutki byłyby katastrofalne. W ten sposób sztuczne osłabienie mocy promieniowania słonecznego prawdopodobnie przerwałoby deszcze monsunowe w Azji Południowej i Afryce Zachodniej. Może to również zniszczyć uzależnione od deszczu rolnictwo, które wyżywia setki milionów ludzi. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) ostrzegł niedawno, że może to również spowodować suszę w regionie Amazonii.

Naukowcy zastanawiają się również, co mogłoby się stać, gdyby stężenie cząstek w atmosferze nagle się zmniejszyło. W takim przypadku IPCC ostrzega, że „temperatury powierzchni najprawdopodobniej gwałtownie wzrosną”. Ponadto technologia ta nie zrobi nic, aby przeciwdziałać wzrostowi stężenia gazów cieplarnianych, takich jak CO2 w atmosferze.

Chociaż doradcy naukowi prezydenta USA Lyndona B. Johnsona sugerowali geoinżynierię słoneczną jako sposób przeciwdziałania rosnącemu stężeniu gazów cieplarnianych już w 1965 roku, od tego czasu w obszarze tym poczyniono niewielkie postępy. W ubiegłym roku głośny projekt badawczy o nazwie Scopex spotkał się ze sprzeciwem środowiska naukowego. Uniwersytet Harvard chciał naśladować chłodzący efekt erupcji wulkanicznych w atmosferze z balonu testowego nad Szwecją z małymi, odblaskowymi cząsteczkami na wysokości 20 kilometrów. Rada pasterzy reniferów Samów stwierdziła, że ​​naruszałoby to podstawową zasadę ich kultury życia w harmonii z naturą. Harvard zastanawia się teraz nad próbą rozpoczęcia pracy w innym miejscu, ale nie jest też wykluczone, że całkowicie zaniecha takich badań.

Zwolennicy geoinżynierii słonecznej również tworzą sojusze. Według Janosa Pasztora, dyrektora wykonawczego Carnegie Climate Governance Initiative, „za kulisami trwają prace dyplomatyczne”. Celem jest, aby Zgromadzenie Ogólne ONZ omówiło tę technologię po raz pierwszy.

Spiegel/Michał Perzyński

Ziemia ogrzewa się z roku na rok, i osiągnięcie celu ograniczenia globalnego ocieplenia o 1,5 stopnia Celsjusza  wynikającego z porozumienia paryskiego może być bardzo trudne. Dlatego pojawia się pomysł, by odbijać promienie słoneczne z Ziemi z powrotem w kosmos, by nie ogrzewały one planety. Naukowcy tłumaczą jednak, że nie jest to jednak dobry pomysł.

Geoinżynieria słoneczna

W ramach „geoinżynierii słonecznej” bada się różne możliwości, w jaki sposób ludzie mogą sztucznie zmniejszyć intensywność promieniowania słonecznego, a tym samym globalne ocieplenie. Jedną z opcji byłoby masowe wypuszczanie siarki do atmosfery, tworząc maleńkie cząsteczki unoszące się w powietrzu, które, podobnie jak chmury, odbijają promieniowanie słoneczne z powrotem w kosmos, zanim dotrą do powierzchni Ziemi. Podobny efekt znany jest w przyrodzie po dużych erupcjach wulkanów lub uderzeniach meteorytów.

Chociaż takie technologiczne środki przeciwdziałające zmianom klimatu teoretycznie mogłyby powstrzymać globalne ocieplenie, według różnych badań ich skutki byłyby katastrofalne. W ten sposób sztuczne osłabienie mocy promieniowania słonecznego prawdopodobnie przerwałoby deszcze monsunowe w Azji Południowej i Afryce Zachodniej. Może to również zniszczyć uzależnione od deszczu rolnictwo, które wyżywia setki milionów ludzi. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) ostrzegł niedawno, że może to również spowodować suszę w regionie Amazonii.

Naukowcy zastanawiają się również, co mogłoby się stać, gdyby stężenie cząstek w atmosferze nagle się zmniejszyło. W takim przypadku IPCC ostrzega, że „temperatury powierzchni najprawdopodobniej gwałtownie wzrosną”. Ponadto technologia ta nie zrobi nic, aby przeciwdziałać wzrostowi stężenia gazów cieplarnianych, takich jak CO2 w atmosferze.

Chociaż doradcy naukowi prezydenta USA Lyndona B. Johnsona sugerowali geoinżynierię słoneczną jako sposób przeciwdziałania rosnącemu stężeniu gazów cieplarnianych już w 1965 roku, od tego czasu w obszarze tym poczyniono niewielkie postępy. W ubiegłym roku głośny projekt badawczy o nazwie Scopex spotkał się ze sprzeciwem środowiska naukowego. Uniwersytet Harvard chciał naśladować chłodzący efekt erupcji wulkanicznych w atmosferze z balonu testowego nad Szwecją z małymi, odblaskowymi cząsteczkami na wysokości 20 kilometrów. Rada pasterzy reniferów Samów stwierdziła, że ​​naruszałoby to podstawową zasadę ich kultury życia w harmonii z naturą. Harvard zastanawia się teraz nad próbą rozpoczęcia pracy w innym miejscu, ale nie jest też wykluczone, że całkowicie zaniecha takich badań.

Zwolennicy geoinżynierii słonecznej również tworzą sojusze. Według Janosa Pasztora, dyrektora wykonawczego Carnegie Climate Governance Initiative, „za kulisami trwają prace dyplomatyczne”. Celem jest, aby Zgromadzenie Ogólne ONZ omówiło tę technologię po raz pierwszy.

Spiegel/Michał Perzyński

Najnowsze artykuły