Administracja USA ma wprowadzić kary dla hakerów atakujących krytyczną infrastrukturę na zlecenie innych państw. To odpowiedź na zagrożenie widoczne w przypadku penetracji zabezpieczeń sektora energetycznego ujawnionych niedawno przez Wall Street Journal.
Ataki państwowe
Amerykańska energetyka jest celem ataków z Rosji, Chin, Iranu i Korei Północnej. Wymusiło to na rządzie USA poszukiwanie nowych sposobów na odstraszanie hakerów zatrudnionych przez te państwa. Oficjele pytani przez WSJ potwierdzają, że w czerwcu doradcy prezydenta zapowiedzieli konieczność przygotowania kraju na „katastroficzne braki zasilania” wskutek cyberataku.
Rada Doradcza Narodowej Infrastruktury, w której skład wchodzą szefowie spółek zarządzających infrastrukturą krytyczną, zaapelowała o przygotowanie lokalnych zapasów w celu uniknięcia masowych migracji w wyniku blackoutu.
Rosyjscy hakerzy z grupy zwanej Dragonfly albo Energy Bear złamali system bezpieczeństwa SCADA w sektorze energetycznym USA, ale nie wykorzystali dostępu do ingerencji w jego funkcjonowanie. Rosja odrzuciła oskarżenia o próby ataku na infrastrukturę tego rodzaju. Mimo to, na Ukrainie doprowadziła do szeregu usterek w sieci elektroenergetycznej w czasie walk na wschodzie kraju.
Prezydent zgadza się na działania
Jeden z pomysłów zakłada zatrudnianie żołnierzy-hakerów do ochrony określonej infrastruktury krytycznej. Istnieje jednak ryzyko, że niewłaściwie zinterpretują atak, albo będą na przegranej pozycji, bo USA są bardziej skomputeryzowane od ich przeciwników. Najtrudniejsza jest identyfikacja rzeczywistego źródła ataku.
Wall Street Journal/Wojciech Jakóbik