„Panie Truman, ręce precz od Korei” pisały polskie dzieci w zeszytach w czasach stalinowskich. Wygląda na to, że za chwilę będą pisać „Panie Musk, ręce precz od Polski”.
W ramach modnego poprawiania i dostosowywania klasycznych dzieł do wymogów naszych czasów nieco zaniedbano malarstwo. Proponuję więc, by słynna głowa Meduzy z obrazu Caravaggia uzyskała rysy Elona Muska, a najsłynniejszy obraz Edwarda Muncha znalazł w swoim tytule wyjaśnienie zagadki – „Krzyk ze strachu przed Muskiem”. Można też zorganizować akcję pisania „precz z Muskiem” na wszystkich dziełach klasycznych w muzeach, by wstrząsnąć opinią publiczną na wzór „Ostatniego pokolenia”.
Podstawą intelektualną tych niewątpliwie potrzebnych działań mogą być publikacje, które pojawiły się w prominentnych mediach w ciągu ostatnich dni, a także wypowiedzi tuzów kontynentalnego życia politycznego, takich jak Olof Scholz, Emmanuel Macron czy nawet, Bóg wie czemu, cytowany przez największe media świata, grecki minister zdrowia Adonis Georgiadis.
Naszych rządowych tuzów na razie w tym peletonie antymuskowości zabrakło, zapewne kwestia czasu, kiedy „bicie na alarm” będzie nie tylko w dobrym tonie, ale także obowiązkowe. Tym bardziej, że choćby portal „Politico” już spekuluje, że po ingerencji w wybory niemieckie, Musk zabierze się za wybory w Polsce.
Proponowane są także środki zaradcze, czyli „walka z nienawiścią, dezinformacją i innymi toksycznymi treściami w mediach społecznościowych”. Inaczej mówiąc, cenzurę wszystkiego co nie jest na rękę europejskiemu establiszmentowi.
Kluczowa jest jednak zbrodnicza metoda, którą Musk stosuje. Jak na razie udzielił wywiadu, w którym nazwał Scholza „niekompetentnym głupcem” i wezwał do rezygnacji. A także zaprosił do wywiadu Alice Weidel, szefową prawicowej AfD.
Cóż za rozmach! Przesada. Toksyczne treści, naruszenie niemieckich i europejskich przepisów o treściach cyfrowych. Wszystko na raz. Może po prostu Elon Musk powinien brać przykład z osoby powszechnie chwalonej przez europejską elitę za jej słuszną troskę o politykę unijną, czyli George Sorosa? I jego wzorem, zamiast przeprowadzać wywiady, zacząć sponsorować uczelnie, fundacje, ruchy społeczne, wzywać do obalania rządów, kupować media, destabilizować waluty narodowe, domagać się sankcji gospodarczych.
To wszystko przez ostatnich wiele lat było dobrze widziane, wręcz pochwalane. Kiedy robił to miliarder o lewicowo-kosmopolitycznych poglądach. Pora więc na drugą nóżkę.