Drony, artyleria i rozpoznanie zmieniają sposób prowadzenia wojen, ale nie oznacza to końca epoki broni pancernej — przekonuje w rozmowie Biznes Alertem ekspert ds. wojskowości Mariusz Cielma. Tłumaczy jak jest dziś rola czołgów na froncie, dlaczego na Ukrainie stoją one w krzakach i co z tego wynika dla Polski. Ta ostatnia kwestia jest szczególnie istotna. Przez najbliższych 10 lat MON planuje bowiem znacznie zwiększyć zakupy czołgów. Jak jest przyszłość tego rodzaju broni?
Zakup południowokoreańskich czołgów K2 Black Panther to jeden z filarów największego programu modernizacji polskich Sił Zbrojnych. Nowa negocjowana umowa ma objąć nie tylko 180 nowoczesnych czołgów, ale także 80 pojazdów towarzyszących i pełny pakiet wsparcia technicznego, który wcześniej nie był uwzględniany w podobnych kontraktach.
Dodatkowo planowane jest uruchomienie produkcji zmodernizowanej, spolonizowanej wersji K2PL z udziałem zakładów Bumar-Łabędy w Gliwicach, co ma zwiększyć udział krajowych komponentów w wyposażeniu wojska i wzmocnić potencjał przemysłu obronnego.
Czy warte miliony czołgi, narażone na ataki znacznie tańszych dronów, są jeszcze elementem, który może dać przewagę na polu bitwy?
Testem dla czołgów jest teraz wojna na Ukrainie
Testem dla czołgów jest obecnie wojna na Ukrainie. Tam, w warunkach frontowych można zweryfikować ich przydatność. Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości i redaktor naczelny “Nowej Techniki Wojskowej” zauważa, że w obecnej fazie wojny czołgi są używane ostrożnie i często ukrywane.
Jak wyjaśnia, najczęściej na front wysyła się pojedyncze egzemplarze, które „próbują ostrzelać przeciwnika i się wycofać”. To, jego zdaniem, nie jest klasyczny zachodni sposób walki, bo nikt nie projektował czołgów do roli „harcowników”.

Cielma podkreśla, że zarówno Ukraina, jak i Rosja wykorzystują czołgi także jak samobieżną artylerię — czyli do prowadzenia ognia z dużej odległości. — To są w tej wojnie dwa główne zastosowania czołgów — wskazał.
Ekspert odnosi się też do twierdzenia, że czołgi straciły swoją przewagę na rzecz artylerii rakietowej, dronów i precyzyjnego rozpoznania. Uznał to za mit, wyjaśniając, że każdy element systemu uzbrojenia ma swoje miejsce.
— Lotnictwo samo nie wygra wojny, artyleria sama nie wygra, tak samo sam żołnierz piechoty to za mało. To samo dotyczy czołgów — stwierdza. Dodał, że zachodnie armie nie planują likwidacji broni pancernej — przykładem są Niemcy, które chcą zwiększyć liczbę czołgów z 250 do nawet 1000. — To nie jest zmierzch ery czołgów, ale na pewno muszą się one dostosować do realiów pola walki — podkreśla.
Czy drony FVP są zagrożeniem dla czołgów?
Cielma przyznaje, że drony FPV stały się powszechnym zagrożeniem na polu walki, ale — jak podkreślił — często filmy w sieci nie oddają całej prawdy. Zwraca uwagę, że czołg może być uszkodzony, co nie oznacza od razu jego całkowitego zniszczenia.
Dodaje, że wiele nagrań pokazuje porzucone wozy pancerne z otwartymi włazami, do których wrzucane są bomby, granaty czy inne ładunki. W takich sytuacjach faktycznie łatwo jest zniszczyć pojazd, ale — jak zaznaczył — w realnych warunkach polowych dokonanie trwałego zniszczenia dobrze zabezpieczonego czołgu jest znacznie trudniejsze.
Podkreśla, że unieruchomienie czołgu jest relatywnie proste — wystarczy zniszczyć mu gąsienicę, co nie jest wielkim wyzwaniem. Nie oznacza to jednak, że każdy atak drona automatycznie przebija pancerz. Jego zdaniem czołgi zachodnie, takie jak Leopardy 2, które ważą około 60 ton, są lepiej chronione niż lżejsze rosyjskie T-72 czy T-90, ważące nieco ponad 40 ton. — To nie jest takie proste, jak się wydaje — z jednej strony temat dronów jest mocny, ale to nie znaczy, że drony wyeliminują czołgi.
Pytany o to, jak zmieniła się taktyka użycia czołgów od 2022 roku, ekspert przypomina, że na początku wojny Rosjanie próbowali używać dużych kolumn pancernych do szybkiego zajęcia Ukrainy. — „Te kolumny zostały zatrzymane” — zauważa. Dziś czołgi są rozproszone i częściej wykorzystywane do wsparcia piechoty na rozciągniętej linii frontu, a nie do przełamywania pozycji przeciwnika. Za 3 lata pełnoskalowej wojny Ukraina zniszczyła 11 tysięcy czołgów.
Niezbędna ochrona dla czołgów
Ekspert wskazuje, że na świecie trwają prace nad technologiami, które mają chronić czołgi przed dronami. Wskazał na pasywne osłony — nadbudowy i siatki, które mają uniemożliwić dronowi uderzenie w pancerz — oraz na aktywne systemy zakłócania sygnału. — Większość dronów jest sterowana falami radiowymi, więc próbuje się je zakłócać — tłumaczy. Wspomniał też o systemach „hard-kill”, czyli o pociskach odpalanych automatycznie w stronę nadlatującego drona. — To jest przyszłość, ale zawsze trzeba pamiętać, że czołg jest tylko elementem całości. Nie tylko on sam ma się bronić — dodaje.
Cielma nie ma wątpliwości, że drony nie zastąpią ciężkiego sprzętu. — To będzie współpraca. Drony nie wyeliminowały pilotów z samolotów i nie wyeliminują ludzi z czołgów. Czołg to nadal mobilny bunkier z dużą siłą ognia — ocenia.
Jego zdaniem wojna w Ukrainie przynosi ważne wnioski także dla Polski i NATO. Podkreślił, że państwa powinny myśleć zarówno o liczbie czołgów, jak i o ich współpracy z nowymi technologiami.
— Tych czołgów potrzeba dużo — nie tylko dla żołnierzy teraz, ale i dla tych, którzy będą walczyć za kilka miesięcy. Ten sprzęt będzie niszczony i zużywany — zaznacza. Dodaje, że współpraca z dronami i robotami lądowymi, wymiana danych i nowoczesne systemy ochrony to kierunek, w którym powinna iść modernizacja wojsk pancernych.
Odnosząc się do porównania czołgów z artylerią samobieżną, Cielma stwierdza, że nie ma tu miejsca na rywalizację. — Każdy element ma swoje zadanie. Lotnictwo, artyleria, piechota i czołgi — to wszystko musi działać razem — podsumowuje.