Podczas Międzynarodowych Targów Morskich BaltExpo 2019 odbył się panel poświęcony roli gazu ziemnego w gospodarce morskiej Polski. Była to okazja do dyskusji na temat potencjału budowy polskich tankowców LNG.
– Rozwiązania techniczne stosowane przez nas są wykorzystywane między innymi w Danii. Pozwalają bunkrować statki z sześciu autocystern równolegle. To około 115 ton LNG, więc bardzo dużo. Tego typu rozwiązania na tym etapie rynku są wystarczające – wskazał wiceprezes PGNiG Obrót Detaliczny Marcin Szczudło. – Myślę, że decyzje o sprowadzaniu statków pojawią się wraz z rozwojem rynku i na przykład rozbudową infrastruktury w Zatoce Gdańskiej. Nie możemy ujawniać wszystkich swoich planów i nie wykluczamy inwestycji. Budowa takiego statku zajęłaby natomiast dwa lata.
– Świnoujście już teraz jest postrzegane jako port przeładunkowy i hub. Polska była do niedawna białą plamą na bałtyckiej mapie bunkrowania. Teraz się to zmienia – ocenił Maciej Krzesiński, dyrektor Zarządu Morskiego Portu Gdynia. – Im szybciej bunkierka ship-to-ship powstanie, tym lepiej. Kto pierwszy, ten lepszy. Jeśli prześpimy ten temat, możemy sobie potem nie poradzić.
– Zachęcam do rozwiązań alternatywnych. Jako przedstawiciel biura przebudów statków mogę powiedzieć, że mamy koncepcję przebudowy statków PSV, których wiele można kupić za atrakcyjną cenę i przebudować szybciej niż w dwa lata – zapewnił Krzysztof Mądrala z Gdańskiej Stoczni Remontowej.
– To nie jest tak, że LNG pojawiło się w Polsce wraz z zapełnieniem terminalu w Świnoujściu. Stocznia Remontowa Shipbuilding realizowała pierwszy kontrakt związany z LNG dekadę temu. Pierwszy polski system napędowy LNG realizowany przez naszą firmę został dostarczony pięć lat temu. Ta technologia jest tu od dawna – wskazywał Piotr Dowżenko, prezes Remontowa LNG Systems. – Z pomysłem bunkierki staramy się dotrzeć do partnerów od co najmniej trzech lat.
– Gdańsk i Gdynia to wielkie porty. Szanse na to, że pojawią się tam duże jednostki o dużym zapotrzebowaniu gazu są większe – wskazywał Michał Sienkiewicz z Remontowej Marine Design. – Nawet jeśli będziemy mieli FSRU, będzie potrzebna jakaś mała jednostka do przeładunku LNG. Obecnie nie ma takiego zapotrzebowania, ale w przyszłości się pojawi. Rozbudowa tych funkcjonalności w polskich portach pozwoli skusić armatorów, którzy normalnie chcieliby tankować w Danii. Można też pomyśleć o przeładunku LNG na mniejsze jednostki w Świnoujściu i dostawy dalej na Bałtyk.
– Do budowy jednostek LNG w Polsce musiałby być na nie rynek. Do tej pory w Remontowej zbudowaliśmy półtorej takiego gazowca, jeśli podsumować komponenty. Ta technologia wymagałaby opanowania przez kilka lat. Jest to technologicznie możliwe, nie jesteśmy słabsi intelektualnie od innych producentów, ale musiałyby być zamówienia – stwierdził
– Nie mamy w planach zostać armatorem ani właścicielem statków – przyznał Olgierd Hurka, dyrektor departamentu LNG w PGNiG Obrót Detaliczny. – Nasza skala działalności jest za mała, by udźwignąć inwestycje w statki LNG dużej skali. Aby zwróciły się nakłady w tę technologię trzeba zamówić co najmniej dziesięć jednostek przez dziesięć lat. Myślę, że ambicją może być nie tylko budowa całych jednostek, ale elementów do budowy tych statków, przy których konstrukcji można wykorzystać polską technologię.
– Stocznia Gdynia zbudowała siedem gazowców LPG po 78 tysięcy m sześc. każdy. Technologia jest bardzo zbliżona. To kwestia izolacji i opanowania technologii, która już była w polskich stoczniach. Wchodzą w to stocznie koreańskie i chińskie. Możemy pozyskać technologię od Francuzów albo Hiszpanów – przekonywał Andrzej Buczkowski, dyrektor ds. sprzedaży Wartsila.