Najważniejsze informacje dla biznesu

Czy singlom i bezdzietnym grożą wyższe podatki? Petycja już w Sejmie

Do Sejmu wpłynęła petycja zakładająca wprowadzenie dodatkowych obciążeń dla osób powyżej 30. roku życia, które nie mają dzieci. Autor proponuje m.in. podwójną składkę emerytalną dla bezdzietnych oraz zwiększoną o połowę dla rodziców jednego dziecka. Choć inicjatywa nie ma szans na szybkie przełożenie się na proces legislacyjny, temat wzbudził debatę o przyszłości systemu emerytalnego i polityce demograficznej państwa.

Autor, który chce pozostać anonimowy, proponuje, by osoby po trzydziestce, które nie posiadają dzieci, były objęte podwójną składką emerytalną. W przypadku osób wychowujących jedno dziecko składka miałaby wzrosnąć o 50 procent. W uzasadnieniu petycji autor podnosi argument braku solidarności społecznej, wskazując, że osoby bezdzietne nie przyczyniają się do przyszłego wzrostu liczby płatników składek, a więc w dłuższej perspektywie obciążają system emerytalny.

W dokumencie pojawia się także propozycja wprowadzenia ulg podatkowych dla bezdzietnych, którzy zdecydują się na potomstwo. Oznaczałoby to połączenie wyższych składek z zachętami fiskalnymi.

Skala potencjalnych obciążeń

Według wyliczeń mediów, wprowadzenie tych propozycji oznaczałoby, że osoby bezdzietne zarabiające płacę minimalną mogłyby stracić ok. 450 zł miesięcznie, a osoby z wynagrodzeniem rzędu 12 tys. zł brutto – nawet 1,2 tys. zł. W skali roku daje to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych dodatkowych obciążeń.

W petycji przewidziano też wyjątki – osoby zmagające się z bezpłodnością oraz ci, którzy stracili dziecko, mogliby zostać wyłączeni z podwyższonych składek po przedstawieniu odpowiednich dokumentów w ZUS.

Czym jest petycja w świetle prawa?

Zgodnie z ustawą z dnia 11 lipca 2014 r. o petycjach, dokument tego rodzaju może złożyć każda osoba fizyczna, prawna lub organizacja nieposiadająca osobowości prawnej – zarówno w interesie własnym, jak i publicznym.

Po złożeniu w Sejmie petycja trafia pod obrady Komisji do Spraw Petycji, która ocenia jej zasadność i decyduje, co dalej – może wystosować tzw. dezyderat (wezwanie do zajęcia stanowiska przez ministra), przekazać sprawę innym organom lub pozostawić ją bez dalszego rozpoznania. Na rozpatrzenie petycji przewidziano maksymalnie trzy miesiące.

Warto podkreślić, że złożenie petycji nie oznacza automatycznego rozpoczęcia procesu legislacyjnego – do wniesienia projektu ustawy potrzebna jest inicjatywa ustawodawcza, która przysługuje jedynie prezydentowi, rządowi, grupie posłów lub co najmniej 100 tys. obywateli.

Kontekst gospodarczy i demograficzny

Choć sam pomysł może wydawać się skrajny, trudno zignorować problem, na który wskazuje – dramatyczny spadek dzietności w Polsce oraz rosnące wyzwania dla systemu emerytalnego. Już dziś wiadomo, że bez istotnych reform ZUS może mieć trudności z utrzymaniem obecnych poziomów świadczeń w przyszłości.

Z ekonomicznego punktu widzenia propozycja „bykowego” wpisuje się w szerszy trend prób redystrybucji obciążeń fiskalnych w zależności od stylu życia i potencjalnego wkładu jednostki w przyszłe finansowanie świadczeń społecznych. Eksperci jednak podkreślają, że obciążanie jednej grupy społecznej – w tym przypadku bezdzietnych – może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych, m.in. zniechęcając młodych i mobilnych pracowników do pozostania w Polsce.

Brak prac legislacyjnych

Na ten moment nic nie wskazuje na to, by petycja miała przełożyć się na realną inicjatywę ustawodawczą.

Żaden klub parlamentarny nie poparł tego typu rozwiązania, a rząd nie prowadzi prac nad wprowadzeniem „bykowego”. Temat, mimo medialnego rozgłosu, nie wykracza obecnie poza poziom postulatu obywatelskiego.

Do Sejmu wpłynęła petycja zakładająca wprowadzenie dodatkowych obciążeń dla osób powyżej 30. roku życia, które nie mają dzieci. Autor proponuje m.in. podwójną składkę emerytalną dla bezdzietnych oraz zwiększoną o połowę dla rodziców jednego dziecka. Choć inicjatywa nie ma szans na szybkie przełożenie się na proces legislacyjny, temat wzbudził debatę o przyszłości systemu emerytalnego i polityce demograficznej państwa.

Autor, który chce pozostać anonimowy, proponuje, by osoby po trzydziestce, które nie posiadają dzieci, były objęte podwójną składką emerytalną. W przypadku osób wychowujących jedno dziecko składka miałaby wzrosnąć o 50 procent. W uzasadnieniu petycji autor podnosi argument braku solidarności społecznej, wskazując, że osoby bezdzietne nie przyczyniają się do przyszłego wzrostu liczby płatników składek, a więc w dłuższej perspektywie obciążają system emerytalny.

W dokumencie pojawia się także propozycja wprowadzenia ulg podatkowych dla bezdzietnych, którzy zdecydują się na potomstwo. Oznaczałoby to połączenie wyższych składek z zachętami fiskalnymi.

Skala potencjalnych obciążeń

Według wyliczeń mediów, wprowadzenie tych propozycji oznaczałoby, że osoby bezdzietne zarabiające płacę minimalną mogłyby stracić ok. 450 zł miesięcznie, a osoby z wynagrodzeniem rzędu 12 tys. zł brutto – nawet 1,2 tys. zł. W skali roku daje to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych dodatkowych obciążeń.

W petycji przewidziano też wyjątki – osoby zmagające się z bezpłodnością oraz ci, którzy stracili dziecko, mogliby zostać wyłączeni z podwyższonych składek po przedstawieniu odpowiednich dokumentów w ZUS.

Czym jest petycja w świetle prawa?

Zgodnie z ustawą z dnia 11 lipca 2014 r. o petycjach, dokument tego rodzaju może złożyć każda osoba fizyczna, prawna lub organizacja nieposiadająca osobowości prawnej – zarówno w interesie własnym, jak i publicznym.

Po złożeniu w Sejmie petycja trafia pod obrady Komisji do Spraw Petycji, która ocenia jej zasadność i decyduje, co dalej – może wystosować tzw. dezyderat (wezwanie do zajęcia stanowiska przez ministra), przekazać sprawę innym organom lub pozostawić ją bez dalszego rozpoznania. Na rozpatrzenie petycji przewidziano maksymalnie trzy miesiące.

Warto podkreślić, że złożenie petycji nie oznacza automatycznego rozpoczęcia procesu legislacyjnego – do wniesienia projektu ustawy potrzebna jest inicjatywa ustawodawcza, która przysługuje jedynie prezydentowi, rządowi, grupie posłów lub co najmniej 100 tys. obywateli.

Kontekst gospodarczy i demograficzny

Choć sam pomysł może wydawać się skrajny, trudno zignorować problem, na który wskazuje – dramatyczny spadek dzietności w Polsce oraz rosnące wyzwania dla systemu emerytalnego. Już dziś wiadomo, że bez istotnych reform ZUS może mieć trudności z utrzymaniem obecnych poziomów świadczeń w przyszłości.

Z ekonomicznego punktu widzenia propozycja „bykowego” wpisuje się w szerszy trend prób redystrybucji obciążeń fiskalnych w zależności od stylu życia i potencjalnego wkładu jednostki w przyszłe finansowanie świadczeń społecznych. Eksperci jednak podkreślają, że obciążanie jednej grupy społecznej – w tym przypadku bezdzietnych – może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych, m.in. zniechęcając młodych i mobilnych pracowników do pozostania w Polsce.

Brak prac legislacyjnych

Na ten moment nic nie wskazuje na to, by petycja miała przełożyć się na realną inicjatywę ustawodawczą.

Żaden klub parlamentarny nie poparł tego typu rozwiązania, a rząd nie prowadzi prac nad wprowadzeniem „bykowego”. Temat, mimo medialnego rozgłosu, nie wykracza obecnie poza poziom postulatu obywatelskiego.

Najnowsze artykuły