icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Czy w Polsce jest za dużo węgla? (FELIETON)

Nie, to nie jest AszDziennik. Trzy razy musiałam przeczytać komentarz Polskiej Grupy Górniczej wysłany w środę do PAP. I szczerze podziwiam kreatywność zarządu tej firmy – swoją drogą jednego z nielicznych w spółkach Skarbu Państwa, który tak mocno się trzyma i wszelkie zawieruchy kadrowe go omijają – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka „Dziennika Gazety Prawnej”.

Duży import węgla zwiększył zapasy i spowodował nadpodaż na poziomie 1,5 mln ton w samej tylko grupie sortymentów średnich – wskazuje wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej ds. sprzedaży Adam Hochuł. Jak zaznaczył, może to wpływać na wyniki bieżących negocjacji cenowych.
Czy energetyka mnie słyszy? Czy ciepłownictwo mnie słyszy? Czy Kowalski mnie słyszy? Bo ja słyszę takie głośne ŁUBUDU. To chyba kamień spadł im wszystkim z serca. A może węgiel kamienny…

Hochuł zaznaczył, że łagodna zima od początku sezonu grzewczego spowodowała nagromadzenie znacznych zapasów węgla na składowiskach importerów i odbiorców krajowych. 
„Należy zaznaczyć, iż rynek węgla, podobnie jak innych surowców, podlega ciągłym wahaniom. Tendencja spadkowa cen węgla wynika głównie z ograniczonych zakupów tego surowca na rynkach azjatyckich, a także stosunkowo ciepłego okresu zimowego w Europie. Konsekwencją tego jest zgromadzenie znacznych zapasów węgla energetycznego na składach w portach Europy Zachodniej i pewnego rodzaju przesycenie rynku” – wyjaśnił Hochuł.

Czyli normalnie dywersja – importerzy zapchali Polskę węglem po kokardę (nieoficjalne dane o imporcie za rok 2018 mówią o 19,7 mln ton, w tym 13,5 mln ton z Rosji), by utrudnić PGG negocjacje cenowe. Tej samej PGG, która ciepłownikom potrafiła wysłać pismo, że realizacji kontraktu w 100 proc. nie będzie, bo „nie mamy pańskiego węgla i co nam pan zrobi”, tej samej PGG, która mówiła sama o brakach w wydobyciu wobec założonego planu na poziomie 0,8 mln ton w ubiegłym roku (nasze źródła mówiły o ilościach znacząco większych, nawet 2 mln ton) i wreszcie tej samej PGG przez której wydobywcze tarapaty PGE już w październiku musiała zgłosić w URE ustawowe braki węgla w swej elektrowni w Rybniku.

Teraz rzeczona PGG uważa, że węgla jest jednak na rynku za dużo (oczywiście głównie przez ten złośliwy import) i są kłopoty z kontraktowaniem. A może panie prezesie kłopoty z kontraktowaniem wynikają ze zwykłego braku zaufania waszych klientów do jakości waszych usług? Oczywiście, że jak jest ciepła zima, to się ktoś przekontraktuje. I tyle. A prezes na pewno wie, że importerzy w obawie przed rozporządzeniem do ustawy o jakości paliw stałych w październiku ciągnęli surowca na potęgę, bo się bali co będzie dalej.

Nie znaczy to, że we wszystkim z prezesem Hochułem się nie zgodzę. Spadające ceny węgla dla polskich kopalń generujących tak wysokie koszty (a te w roku ubiegłym znowu mocno wzrosły) na pewno będą wielkim wyzwaniem. Węgiel a portach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) kosztuje ok. 77,5 dolarów za tonę podczas gdy jeszcze na początku października ubiegłego roku kosztował aż 103 dolary! Tendencje spadkowe widać też w indeksie portów Richards Bay w RPA, gdzie cena w analogicznym okresie spadła z ok. 102 do ok. 83 dolarów.

– PGG pokazała zysk za 2018 r., co przy wysokich cenach surowca nie powinno dziwić. Tylko tam, gdzie wskaźniki powinny jej spadać rosły, a gdzie rosnąć spadały, pomijając może inwestycje. Według mnie wystarczy, że cena węgla spadnie jeszcze o ok. 7 dolarów za tonę i PGG będzie pod kreską – powiedział mi Janusz Steinhoff, przewodniczący rady Krajowej Izby Gospodarczej, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka i były prezes Wyższego Urzędu Górniczego.

Górnictwo musi się przygotować na chude lata. I zrozumieć, że rozdawnictwo pieniędzy w latach tłustych czasem kończy się pukaniem od dna. Obawiam się jednak, że 13-letnia historia Kompanii Węglowej niewielu czegokolwiek nauczyła.

Nie, to nie jest AszDziennik. Trzy razy musiałam przeczytać komentarz Polskiej Grupy Górniczej wysłany w środę do PAP. I szczerze podziwiam kreatywność zarządu tej firmy – swoją drogą jednego z nielicznych w spółkach Skarbu Państwa, który tak mocno się trzyma i wszelkie zawieruchy kadrowe go omijają – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka „Dziennika Gazety Prawnej”.

Duży import węgla zwiększył zapasy i spowodował nadpodaż na poziomie 1,5 mln ton w samej tylko grupie sortymentów średnich – wskazuje wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej ds. sprzedaży Adam Hochuł. Jak zaznaczył, może to wpływać na wyniki bieżących negocjacji cenowych.
Czy energetyka mnie słyszy? Czy ciepłownictwo mnie słyszy? Czy Kowalski mnie słyszy? Bo ja słyszę takie głośne ŁUBUDU. To chyba kamień spadł im wszystkim z serca. A może węgiel kamienny…

Hochuł zaznaczył, że łagodna zima od początku sezonu grzewczego spowodowała nagromadzenie znacznych zapasów węgla na składowiskach importerów i odbiorców krajowych. 
„Należy zaznaczyć, iż rynek węgla, podobnie jak innych surowców, podlega ciągłym wahaniom. Tendencja spadkowa cen węgla wynika głównie z ograniczonych zakupów tego surowca na rynkach azjatyckich, a także stosunkowo ciepłego okresu zimowego w Europie. Konsekwencją tego jest zgromadzenie znacznych zapasów węgla energetycznego na składach w portach Europy Zachodniej i pewnego rodzaju przesycenie rynku” – wyjaśnił Hochuł.

Czyli normalnie dywersja – importerzy zapchali Polskę węglem po kokardę (nieoficjalne dane o imporcie za rok 2018 mówią o 19,7 mln ton, w tym 13,5 mln ton z Rosji), by utrudnić PGG negocjacje cenowe. Tej samej PGG, która ciepłownikom potrafiła wysłać pismo, że realizacji kontraktu w 100 proc. nie będzie, bo „nie mamy pańskiego węgla i co nam pan zrobi”, tej samej PGG, która mówiła sama o brakach w wydobyciu wobec założonego planu na poziomie 0,8 mln ton w ubiegłym roku (nasze źródła mówiły o ilościach znacząco większych, nawet 2 mln ton) i wreszcie tej samej PGG przez której wydobywcze tarapaty PGE już w październiku musiała zgłosić w URE ustawowe braki węgla w swej elektrowni w Rybniku.

Teraz rzeczona PGG uważa, że węgla jest jednak na rynku za dużo (oczywiście głównie przez ten złośliwy import) i są kłopoty z kontraktowaniem. A może panie prezesie kłopoty z kontraktowaniem wynikają ze zwykłego braku zaufania waszych klientów do jakości waszych usług? Oczywiście, że jak jest ciepła zima, to się ktoś przekontraktuje. I tyle. A prezes na pewno wie, że importerzy w obawie przed rozporządzeniem do ustawy o jakości paliw stałych w październiku ciągnęli surowca na potęgę, bo się bali co będzie dalej.

Nie znaczy to, że we wszystkim z prezesem Hochułem się nie zgodzę. Spadające ceny węgla dla polskich kopalń generujących tak wysokie koszty (a te w roku ubiegłym znowu mocno wzrosły) na pewno będą wielkim wyzwaniem. Węgiel a portach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) kosztuje ok. 77,5 dolarów za tonę podczas gdy jeszcze na początku października ubiegłego roku kosztował aż 103 dolary! Tendencje spadkowe widać też w indeksie portów Richards Bay w RPA, gdzie cena w analogicznym okresie spadła z ok. 102 do ok. 83 dolarów.

– PGG pokazała zysk za 2018 r., co przy wysokich cenach surowca nie powinno dziwić. Tylko tam, gdzie wskaźniki powinny jej spadać rosły, a gdzie rosnąć spadały, pomijając może inwestycje. Według mnie wystarczy, że cena węgla spadnie jeszcze o ok. 7 dolarów za tonę i PGG będzie pod kreską – powiedział mi Janusz Steinhoff, przewodniczący rady Krajowej Izby Gospodarczej, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka i były prezes Wyższego Urzędu Górniczego.

Górnictwo musi się przygotować na chude lata. I zrozumieć, że rozdawnictwo pieniędzy w latach tłustych czasem kończy się pukaniem od dna. Obawiam się jednak, że 13-letnia historia Kompanii Węglowej niewielu czegokolwiek nauczyła.

Najnowsze artykuły