(Rbc.ru/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)
Projekt budowy gazociągu Turkish Stream ze względu na pogorszenie się stosunków pomiędzy Rosją a Turcją może zostać zamrożony na klika lat – informuje Reuters. Źródła w Gazpromie twierdzą, że czekają na ostateczną decyzję prezydenta Władimira Putina.
Do zamrożenia może dojść w wyniku podpisania przez rosyjskiego prezydenta dekretu o wprowadzeniu wobec Turcji ,,specjalnych środków gospodarczych” – informuje Reuters powołując się na źródła w Gazpromie. W samym koncernie póki co nie podjęto decyzji o zmianie statusu projektu, jej kierownictwo czeka na instrukcje ze strony prezydenta.
– Oczekujemy, że prezydent najprawdopodobniej ogłosi zamrożenie Turkish Stream lub też poinformuje o opóźnieniu – twierdzi anonimowy rozmówca agencji. Drugie źródło mówi, że spółka ma nadzieję, że realizacja projektu będzie tylko odłożona na kilka lat, a nie zostanie porzucona.
Źródło Rbc.ru w rosyjskim rządzie twierdzi, że rozmowy w sprawie Turkish Stream są wstrzymane do czasu znormalizowania się sytuacji. Przedstawiciel Gazpromu nie odpowiedział na pytanie portalu natomiast przedstawiciel ministerstwa energetyki odmówił komentarza w tej sprawie.
Wcześniej minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljukajew stwierdził, że projekt budowy gazociągu Turkish Stream wraz z pozostałymi projektami podlegają przygotowywanym wobec Turcji ograniczeniom.
– Projekt ten w niczym nie różni się od dowolnego innego, a rzecz dotyczy dokładnie naszej współpracy inwestycyjnej – mówił dziennikarzom Uljukajew.
We wtorek szef resortu stwierdził, że decyzja rządu o zamrożeniu działalności rosyjsko-tureckiej komisji międzyrządowej nie oznacza jeszcze automatycznego wstrzymania tak dużych projektów jak Turkish Stream czy elektrownia atomowa Akkuju. Według niego decyzje w tej sprawie podejmą spółki biorące udział w budowie a nie władze.
W opublikowanym we wtorek rozporządzeniu rady ministrów, w którym określone są środki wprowadzone wobec Turcji, ani Turkish Stream ani jakkolwiek projekt w sferze energetycznym nie został wymieniony. Jednocześnie w dokumencie zaleca się wstrzymanie działalności mieszanej rosyjsko-tureckiej komisji ds. handlu oraz współpracy gospodarczej na czele, której stoi minister energetyki Aleksandr Nowak.
Na prośbę agencji RIA Novosti o komentarz do informacji Reutersa źródło w rządzie stwierdziło, że wszystkie przejęte wobec Turcji środki już zostały już ,,określone i opublikowane w dekrecie prezydenta oraz rozporządzeniu rady ministrów”.
Gazprom oraz turecka spółka BOTAS 1 grudnia zeszłego roku podpisały memorandum w sprawie budowy gazociągu z Rosji poprzez Morze Czarne do Turcji o przepustowości 63 mld m3 gazu rocznie. Licząca 1100 km magistrala miała dostarczyć na granicę turecko-grecką do 47 mld m3 błękitnego paliwa. Memorandum nie jest zobowiązaniem do wspólnej budowy gazociągu. W tym celu musiałoby powstać odpowiednie konsorcjum. Tymczasem Turkish Stream ma zostać wybudowany przez Gazprom Russkaja samodzielnie. Teraz okazuje się, że z deklarowanych 63 mld pozostało zaledwie 16 mld m3.
Szef rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller przyznał, że koncern zdecydował się na zmniejszenie o połowę przepustowości gazociągu Turkish Stream do 32 mld m3 rocznie. – Ta decyzja została podjęta w oparciu o nasze porozumienia z europejskimi partnerami – wyjaśnił Aleksiej Miller, odwołując się do podpisania przez Gazprom i kilka europejskich firm umowy akcjonariuszy o rozbudowie gazociągu Nord Stream o dwie nowe nitki. Oznacza to, że Gazprom przyznaje gotowość do ograniczenia oczekiwań wobec tureckiego szlaku wobec sukcesu w promocji zwiększenia dostaw za pomocą północnej magistrali.
Jak informował 16 października BiznesAlert.pl, Rosja przekazała Turcji dopracowany tekst międzyrządowego porozumienia w sprawie tylko jednej nitki gazociągu Turkish Stream – powiedział wiceminister energetyki Anatolij Janowskij. Oczekując przy tym, że w najbliższym czasie pomiędzy Rosją a Turcją będą prowadzone konsultacje w sprawie wspomnianego dokumentu.
Gazociąg Turkish Stream to projekt będący następcą South Stream – gazociągu zablokowanego przez fakt, że Komisja Europejska wymogła od Gazpromu, aby podlegał on bez wyjątków prawu unijnemu, co podważało jego rentowność. Rosjanie chcieliby mieć monopol na eksport tą magistralą, aby szybko uzyskać zwrot. Taką możliwość wyklucza prawo unijne, które wprowadza rozdział właścicielski i wolny dostęp do przepustowości.
Turkish Stream miał być pozbawiony tego problemu, bo omijałby terytorium Unii Europejskiej, która mogłaby skorzystać z dostaw tym szlakiem pod warunkiem dobudowania odpowiedniej infrastruktury. Zabrakło jakiejkolwiek wiążącej umowy w tej sprawie, więc Rosjanie zaczęli lansować zredukowaną z czterech do jednej nitki wersję Turkish Stream, który miał być poświęcony już jedynie dostawom do Turcji. Problemem było jednak niejasne stanowisko Turcji, która przechodziła okres niestabilności politycznej. Nowy rząd miał przyjąć wiążącą decyzję w tej sprawie. Jednakże na kilka dni przed jego powołaniem doszło do incydentu lotniczego, który zaognił relacje turecko-rosyjskie.
Turcy mają alternatywę w postaci planowanego uruchomienia dostaw surowca azerskiego, z których część powędruje dalej do Europy. W obliczu sporu politycznego z Rosją, realizacja unijnej koncepcji Korytarza Południowego, który miałby to umożliwić przy udziale Turcji, wydaje się tym bardziej prawdopodobna. Projekt Turkish Stream musi poczekać na lepsze czasy, o ile te dla niego nadejdą.
Gazprom zapowiedział już rewizję studium opłacalności projektu. Jego anulowanie oznaczałoby, że Rosja będzie nadal skazana na eksport gazu na Bałkany i do Turcji poprzez infrastrukturę ukraińską. Należy jednak zaznaczyć, że część dostaw dla Turków Rosjanie realizują za pomocą istniejącego gazociągu przez Morze Czarne o nazwie Blue Stream.