icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Czyżewski: Ceny ropy mogą pozostać niskie nawet po koronawirusie

– Kiedy epidemia koronawirusa się zakończy, popyt znów zacznie rosnąć. Jednak i wtedy cena ropy nie wzrośnie do wysokiego poziomu. Na rynek będą trafiać gromadzone zapasy. Mogą one być nawet czterokrotnie większe niż zapasy w 2015 roku – powiedział Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy w obliczu wojny cenowej są granice opłacalności wydobycia ropy naftowej, poniżej których eksploatacja złóż przestanie się opłacać?

Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen: Jeszcze przed informacją o możliwym spotkaniu państw grupy OPEC+, które zostało zaplanowane na szóstego kwietnia, można było spodziewać się, że cena ropy naftowej może spaść nawet do 10 dol. za baryłkę. To oznaczałoby wyłączenie produkcji ropy w niektórych obszarach wydobywczych. Wiele wskazuje na to, że nadwyżka podaży ropy naftowej na rynku może być większa niż możliwości jej magazynowania, z uwzględnieniem magazynowanie na tankowcach. Będzie to oznaczało konieczność ograniczenia wydobycia. Aby tak się stało, potrzebne jest porozumienie albo spadek ceny ropy poniżej kosztu wydobycia. Musiałaby spaść do takiego poziomu, aby niektórym przestało się opłacać ją wydobywać. Sektor upstream ma swoją specyfikę. Koszty poszukiwań i rozpoznawania złóż to ryzyko inwestycyjne wpisane w naturę tego sektora i jest traktowane jako koszty osierocone. Kraje spoza grupy OPEC wydobywają surowiec tak długo jak koszty operacyjne są niższe niż cena ropy. W przypadku większości eksploatowanych złóż wynoszą one poniżej 20 dol. na baryłce. Największa część złóż wydobywczych charakteryzuje się jednak kosztami wydobywczymi na poziomie ok. 10 dol. za baryłkę. Na Bliskim Wschodzie te koszty są na poziomie nawet ok. pięciu dol. za baryłkę. Aby zmusić niektóre kraje do wyłączenia wydobycia, ta cena musi być odpowiednio niska, a zatem na poziomie ok. 10 dol. za baryłkę.

Gospodarka wróci do normalnego funkcjonowania po koronawirusie, wróci też transport. Czy to oznacza, że cena baryłki ropy ponownie wzrośnie o kilkadziesiąt dolarów?

Kiedy epidemia koronawirusa się zakończy. popyt ponownie zacznie rosnąć. Jednak i wtedy cena ropy nie wzrośnie ponownie do wysokiego poziomu. Na rynek będą trafiać gromadzone zapasy. Mogą one być nawet trzy-cztery razy większe niż zapasy z 2015 roku, kiedy cena ropy spadła w efekcie rewolucji łupkowej w USA. Prognozy długoterminowe, które pokazywały, że cena ropy będzie kosztować 55 -60 dol. za baryłkę są obecnie korygowane do ok. 40 – 45 dol. Duże zapasy będą kładły się cieniem na poziomie wydobycia. Warto zwrócić uwagę na to, jak będzie wyglądał świat po koronawirusie. Model poruszania się i sposób wykonywania naszych codziennych obowiązków zawodowych mogą zmienić się w sposób nieodwracalny. Ludzie będą mniej latać, więcej kontaktować się zdalnie. Dodatkowo może pojawić się problem z nakładami inwestycyjnymi, które zamiast trafiać na inwestycje w sektor wydobywczy, będą kierowane na alternatywne źródła energii. Efekt pandemii doprowadzi do tego, że szczyt zapotrzebowania i popytu pojawi się wcześniej, niż myśleliśmy jeszcze kilka miesięcy temu.

Największym poszkodowanym wojny cenowej między Arabią Saudyjską a Rosją wydawał się sektor wydobywczy w USA. Jaka jest jego odporność na niskie ceny ropy?

Obawy o rynek amerykański są zasadne w tym kontekście, że wojna cenowa obniży wydobycie surowca w USA. Sektor wydobycia ropy naftowej nie przestanie jednak istnieć w tym kraju. Ma on swoją specyfikę. Dotychczas działał głównie dzięki kredytom. Od roku jednak kredytów było mniej, a środki inwestycyjne były kierowane głównie na projekty najbardziej perspektywiczne. Warto także pamiętać, że cena w kontrakcie na rok to obecnie ok. 40 dol. za baryłkę. Wydobycie ropy łupkowej przy takiej cenie jest opłacalne. Jeśli Arabia Saudyjska będzie nadal wydobywać ropę naftową bez limitu, to USA będą musiały jednak ograniczać wydobycie. Trzeba jednak trochę czasu, by dał znać o sobie tzw. efekt bazy. Odwiert, z którego wydobywana jest ropa naftowa z czasem ulega sczerpaniu. Dlatego też, aby wydobycie rosło, należy wykonywać coraz więcej odwiertów. Jeśli ich nie przybywa to stare odwierty się sczerpują i wydobycie spada. Wydobycie ropy naftowej w USA do końca roku może spaść nawet o cztery mln baryłek dziennie rok do roku. Jeśli jednak cena ponownie wzrośnie to wydobycie w USA znów nabierze rozpędu.

Rosjanie mówią, że są gotowi na 4- 5 lat wojny cenowej i niskiej ceny ropy naftowej

Utrzymanie niskiej ceny ropy naftowej przez dłuższy czas nie jest możliwe. Przy 10 dol. za baryłkę wiele złóż, także w Rosji, może mieć problemy z opłacalnością. Według szacunków, rosyjski budżet kalkuje się na poziomie ok. 40 dol. za baryłkę. Z kolei budżet Arabii Saudyjskiej stabilizuje się na poziomie 75-80 dol. Rosjanie są więc teoretycznie w lepszej sytuacji. Jednak Moskwa zdaje sobie sprawę, że ma ograniczone możliwości zwiększenia wydobycia. Może to zrobić Arabia Saudyjska.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki

– Kiedy epidemia koronawirusa się zakończy, popyt znów zacznie rosnąć. Jednak i wtedy cena ropy nie wzrośnie do wysokiego poziomu. Na rynek będą trafiać gromadzone zapasy. Mogą one być nawet czterokrotnie większe niż zapasy w 2015 roku – powiedział Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy w obliczu wojny cenowej są granice opłacalności wydobycia ropy naftowej, poniżej których eksploatacja złóż przestanie się opłacać?

Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen: Jeszcze przed informacją o możliwym spotkaniu państw grupy OPEC+, które zostało zaplanowane na szóstego kwietnia, można było spodziewać się, że cena ropy naftowej może spaść nawet do 10 dol. za baryłkę. To oznaczałoby wyłączenie produkcji ropy w niektórych obszarach wydobywczych. Wiele wskazuje na to, że nadwyżka podaży ropy naftowej na rynku może być większa niż możliwości jej magazynowania, z uwzględnieniem magazynowanie na tankowcach. Będzie to oznaczało konieczność ograniczenia wydobycia. Aby tak się stało, potrzebne jest porozumienie albo spadek ceny ropy poniżej kosztu wydobycia. Musiałaby spaść do takiego poziomu, aby niektórym przestało się opłacać ją wydobywać. Sektor upstream ma swoją specyfikę. Koszty poszukiwań i rozpoznawania złóż to ryzyko inwestycyjne wpisane w naturę tego sektora i jest traktowane jako koszty osierocone. Kraje spoza grupy OPEC wydobywają surowiec tak długo jak koszty operacyjne są niższe niż cena ropy. W przypadku większości eksploatowanych złóż wynoszą one poniżej 20 dol. na baryłce. Największa część złóż wydobywczych charakteryzuje się jednak kosztami wydobywczymi na poziomie ok. 10 dol. za baryłkę. Na Bliskim Wschodzie te koszty są na poziomie nawet ok. pięciu dol. za baryłkę. Aby zmusić niektóre kraje do wyłączenia wydobycia, ta cena musi być odpowiednio niska, a zatem na poziomie ok. 10 dol. za baryłkę.

Gospodarka wróci do normalnego funkcjonowania po koronawirusie, wróci też transport. Czy to oznacza, że cena baryłki ropy ponownie wzrośnie o kilkadziesiąt dolarów?

Kiedy epidemia koronawirusa się zakończy. popyt ponownie zacznie rosnąć. Jednak i wtedy cena ropy nie wzrośnie ponownie do wysokiego poziomu. Na rynek będą trafiać gromadzone zapasy. Mogą one być nawet trzy-cztery razy większe niż zapasy z 2015 roku, kiedy cena ropy spadła w efekcie rewolucji łupkowej w USA. Prognozy długoterminowe, które pokazywały, że cena ropy będzie kosztować 55 -60 dol. za baryłkę są obecnie korygowane do ok. 40 – 45 dol. Duże zapasy będą kładły się cieniem na poziomie wydobycia. Warto zwrócić uwagę na to, jak będzie wyglądał świat po koronawirusie. Model poruszania się i sposób wykonywania naszych codziennych obowiązków zawodowych mogą zmienić się w sposób nieodwracalny. Ludzie będą mniej latać, więcej kontaktować się zdalnie. Dodatkowo może pojawić się problem z nakładami inwestycyjnymi, które zamiast trafiać na inwestycje w sektor wydobywczy, będą kierowane na alternatywne źródła energii. Efekt pandemii doprowadzi do tego, że szczyt zapotrzebowania i popytu pojawi się wcześniej, niż myśleliśmy jeszcze kilka miesięcy temu.

Największym poszkodowanym wojny cenowej między Arabią Saudyjską a Rosją wydawał się sektor wydobywczy w USA. Jaka jest jego odporność na niskie ceny ropy?

Obawy o rynek amerykański są zasadne w tym kontekście, że wojna cenowa obniży wydobycie surowca w USA. Sektor wydobycia ropy naftowej nie przestanie jednak istnieć w tym kraju. Ma on swoją specyfikę. Dotychczas działał głównie dzięki kredytom. Od roku jednak kredytów było mniej, a środki inwestycyjne były kierowane głównie na projekty najbardziej perspektywiczne. Warto także pamiętać, że cena w kontrakcie na rok to obecnie ok. 40 dol. za baryłkę. Wydobycie ropy łupkowej przy takiej cenie jest opłacalne. Jeśli Arabia Saudyjska będzie nadal wydobywać ropę naftową bez limitu, to USA będą musiały jednak ograniczać wydobycie. Trzeba jednak trochę czasu, by dał znać o sobie tzw. efekt bazy. Odwiert, z którego wydobywana jest ropa naftowa z czasem ulega sczerpaniu. Dlatego też, aby wydobycie rosło, należy wykonywać coraz więcej odwiertów. Jeśli ich nie przybywa to stare odwierty się sczerpują i wydobycie spada. Wydobycie ropy naftowej w USA do końca roku może spaść nawet o cztery mln baryłek dziennie rok do roku. Jeśli jednak cena ponownie wzrośnie to wydobycie w USA znów nabierze rozpędu.

Rosjanie mówią, że są gotowi na 4- 5 lat wojny cenowej i niskiej ceny ropy naftowej

Utrzymanie niskiej ceny ropy naftowej przez dłuższy czas nie jest możliwe. Przy 10 dol. za baryłkę wiele złóż, także w Rosji, może mieć problemy z opłacalnością. Według szacunków, rosyjski budżet kalkuje się na poziomie ok. 40 dol. za baryłkę. Z kolei budżet Arabii Saudyjskiej stabilizuje się na poziomie 75-80 dol. Rosjanie są więc teoretycznie w lepszej sytuacji. Jednak Moskwa zdaje sobie sprawę, że ma ograniczone możliwości zwiększenia wydobycia. Może to zrobić Arabia Saudyjska.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki

Najnowsze artykuły