EnergetykaEnergia elektryczna

Derski: Import energii jest najwyższy od 30 lat

Linie elektroenergetyczne. Fot. pixabay.com

Linie elektroenergetyczne. Fot. pixabay.com

W 2017 roku kupiliśmy za granicą 2,3 TWh energii elektrycznej netto za prawie 400 mln zł – wynika z analiz portalu WysokieNapiecie.pl. Gorszy bilans handlu energią elektryczną z sąsiadami mieliśmy ostatni raz w 1988 roku – pisze Bartłomiej Derski, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl

W minionym roku do Polski wpłynęło 13,3 TWh energii elektrycznej, a wypłynęło 11 TWh wynika ze wstępnych danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych przeanalizowanych przez WyokieNapiecie.pl. Ponad połowę z tego stanowiły jedynie tranzytowe przepływy energii z Niemiec przez nasz kraj do Czech, Słowacji i dalej na południe Europy (tzw. przepływy kołowe). Jednak blisko 4 TWh z tego sami sprzedaliśmy naszym sąsiadom, a ponad 6 TWh kupiliśmy na własne potrzeby. Per saldo import prądu do Polski przewyższył eksport o ok. 2,3 TWh. Na zakup tej ilości energii wydaliśmy blisko 400 mln zł.

Jeśli ostateczne dane PSE, które będą znane najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, potwierdzą analizy WysokieNapiecie.pl, będzie to oznaczać najwyższy import netto od schyłku PRL i trzeci rok importu energii elektrycznej w III RP. Ostatni raz więcej prądu za granicą kupiliśmy bowiem w 1988 roku, gdy krajowa produkcja nie nadążała za konsumpcją, a cały rok zakończył się ujemnym saldem w handlu na poziomie 4,5 TWh.

Jesteśmy najdroższym rynkiem w regionie

Powód niekorzystnego salda w handlu jest prozaiczny – Polska ma najdroższą energię elektryczną w regionie. W trzecim kwartale 2017 roku prąd na rynku hurtowym w Polsce kosztował ok. 163zł/MWh – wynika z kalkulacji Polskiej Grupy Energetycznej, podczas gdy w Niemczech płacono za niego w przeliczeniu 139 zł, Szwecji 144 zł, Czechach i na Słowacji po 155 zł, a na Litwie – która przez wiele lat (dopóki nie połączyła się kablem ze Szwecją) była znacznie droższym rynkiem od naszego – 158 zł. Znacznie taniej jest także w Rosji, na Białorusi i Ukrainie.

W Skandynawii przeważa produkcja prądu z tanich elektrowni wodnych, w Rosji z atomu i taniego na tamtejszym rynku gazu, Litwa niemal wyłącznie importuje prąd z obu tych rynków i sprzedaje go wciąż relatywnie tanio do Polski. W Niemczech przeważa produkcja z atomu, węgla brunatnego, zimą z wiatraków a latem z paneli słonecznych – co od niedawna czyni tamtejszy rynek hurtowy jednym z najtańszych w Europie. Z kolei Czechy i Słowacja, oprócz swoich elektrowni atomowych, są także dobrze połączone z Niemcami i Austrią, przez co importują od nich prąd w takich ilościach, że ceny na ich rynkach mocno zbliżają się do niemiecko-austriackich.

W Polsce udział źródeł odnawialnych o kosztach zmiennych produkcji bliskich zeru (nie wymagających zakupu paliwa), czyli wodnych, wiatrowych i słonecznych, jest wciąż relatywnie niski (ok. 10%), przez co ceny na naszym rynku rzadko spadają. Mamy natomiast całkiem sporo starych elektrowni węglowych o niskiej sprawności i wysokich kosztach uruchomienia, przez co przy niemal każdym wzroście popytu u odbiorców ceny u nas rosną znacznie bardziej, niż u sąsiadów. Dodatkowo jesteśmy jednym z najbardziej wyizolowanych rynków energii elektrycznej w Europie – możliwości importu do Polski taniego prądu z zagranicy są małe i dodatkowo blokowane np. w nocy, aby nie zaniżać produkcji w krajowych starych blokach węglowych poniżej ich możliwości, ryzykując przy tym, że rano się nie uruchomią, gdy odbiorcy będą ich już pilnie potrzebować.

Import byłby jeszcze większy

Import prądu do Polski w 2017 roku byłby jeszcze większy, gdyby nie cztery czynniki. Rok temu do przeglądu i wymiany paliwa we Francji trafiło jednocześnie wiele bloków w elektrowniach atomowych, na co nałożyły się rzadko spotykane tam siarczyste mrozy. Ceny prądu podskoczyły i Francuzi na potęgę importowali energię z całej Europy. Między innymi za pośrednictwem Niemiec prąd popłynął wówczas także z polskich elektrowni węglowych, które wyprodukowały w styczniu o 8% więcej energii rok do roku, a cały miesiąc zamknęliśmy jako eksporterzy prądu netto.
Mniejszy import to także efekt rekordowo wysokiej produkcji naszych farm wiatrowych (ok. 14 TWh w całym 2017 roku), która sprawiła, że ceny hurtowe na naszym rynku bywały konkurencyjne w stosunku do sąsiadów i prąd zdarzało nam się eksportować. W ciągu pierwszych trzech kwartałów 2017 roku – jak poinformowały nas Polskie Sieci Elektroenergetyczne – do Niemiec sprzedaliśmy 1,5 TWh, do Czech 0,7 TWh, a na Słowację 0,6 TWh.

Jak już wspominaliśmy wcześniej, operator systemu przesyłowego często ograniczał także import prądu ze Szwecji i Litwy nocami. Przez prawie dwa miesiące latem do Polski nie trafiał także prąd z Ukrainy.

Na czym polega problem niskich cen? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl


Powiązane artykuły

Montaż fotowoltaiki na dachu. Fot. Wikimedia Commons

Ręcznikowy potentat na solarnym dopalaczu

Polskie ręczniki frotte będą bardziej ekologiczne. Zwoltex ich producent wybudował na dachu swojego zakładu instalację fotowoltaiczną o mocy 2 MW,...

W erze elektryfikacji Chiny inwestują w energetykę tyle co UE i USA razem

Według najnowszego raportu „World Energy Investment”, opublikowanego przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE) z początku czerwca, inwestycje energetyczne na świecie wyniosą...
Rafineria PCK w Schwedt

Zmienił się rząd, a Niemcy ciągle nie wiedzą co z Rosnieftem w Schwedt

Nowy skład federalnego ministerstwo gospodarki nadal nie sprecyzował jakie konkretne zamiary ma w sprawie udziału Rosnieftu w trzech dużych niemieckich...

Udostępnij:

Facebook X X X