Zwolennicy pracy w Wigilię powinni dać przykład. Najlepiej zrobią to, wykonując jakąś solidną fizyczną robotę, a nie chodząc po studiach telewizyjnych. Kopalnie, huty i wysokościowe prace przy trakcjach elektrycznych czekają.
Rozmowa między zwolennikiem wolnych dni świątecznych a ich przeciwnikiem, nazwijmy go losowo i zupełnie przypadkowo panem Ryszardem, wygląda z reguły tak:
Pan Ryszard: – Dni wolne od pracy obniżają PKB, mniejsza ilość pracy sprzyja bezrobociu, zamykaniu sklepów, obniża dochody z usług, uderza w biznes. Obniża się wydajność.
Odpowiedź: – Ale istnieje zasada, że społeczeństwa najciężej pracujące mają niską wydajność (Polska, Grecja, Meksyk). Kraje z wolnymi niedzielami i chronionymi przed pracą świętami to te bogate i rozwinięte, jak Niemcy czy Austria. One też mają lepszą strukturę zatrudnienia.
Pan Ryszard: – Ale my dziś nie jesteśmy na poziomie Niemiec czy Austrii. Jako społeczeństwo na dorobku musimy ciężej pracować i konkurować.
Problem w tym, że kiedy dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat później spotkamy pana Ryszarda, ta rozmowa będzie wyglądała identycznie. Nie przekona go to, że bój, który toczył kiedyś o zachowanie pracującego Święta Trzech Króli, z perspektywy jakichkolwiek statystyk nie miał sensu poza promocją jego osoby.
Minęło 13 lat – proponuję, by ktoś spróbował znaleźć jakiekolwiek wiarygodne dane, które wskażą, że coś się przez to obniżyło. Firmę, która ucierpiała. Grupę zawodową, która straciła. Pan Ryszard jednak wie lepiej. Cały czas musimy pracować ciężej, a dość ugruntowana w świadomości krajów rozwiniętych konstatacja, że od pewnego momentu intensywność pracy staje się odwrotnie proporcjonalna do jej wydajności, nas nie dotyczy.
Niestety, dla pana Ryszarda nie wszystkich to przekonuje. Pomimo że wobec obecnego ustawodawcy, a także dominującej go większości reprezentuję z reguły stanowisko krytyczne, to uważam, że wprowadzenie dnia wolnego od pracy w Wigilię od 2025 roku może być rzeczywistą zasługą tego Sejmu. Może jedyną. Czymś, co powinno się wydarzyć wiele lat temu, szczególnie że do stołu wigilijnego siadała nawet spora część wierchuszki komunistycznej, która przez cały rok trzymała się od spraw religijnych i obiektów kultu na duży dystans. To realnie po prostu najważniejszy dzień w roku dla większości Polaków.
Ale oczywiście jest i inna ścieżka. Ta, którą proponuje pan Ryszard, kilku mu podobnych, niektórzy lobbyści, jakieś rzekomo progospodarcze środowiska. Lud musi ciężko pracować i basta. A do tego wszystkie te Boże Narodzenia i Wielkie Noce to terror ludzi religijnych nad niewierzącymi.
W tej sytuacji pozostaje tylko jedno rozwiązanie – prawdziwie prorozwojowe. Wszystkie dni pracujące w roku. Dla wszystkich. Bez wolnego. Soboty, niedziele, święta. Czy to 25 grudnia, 26 grudnia, Nowy Rok, chrześcijański Wielki Poniedziałek – bez znaczenia. Do roboty!
Ale najpierw pan Ryszard i jemu podobni muszą sami dać przykład. Najlepiej zająć się jakąś pracą fizyczną, na przykład myciem szyb w wieżowcach albo konserwacją oczyszczalni ścieków. Nawet jeśli inni nie pójdą w ich ślady, to ważki fragment PKB zawsze zostanie ocalony.
Wiktor Świetlik