Domańska: Zbrojeniówka katalizatorem dla rozwoju całej gospodarki

9 listopada 2015, 11:18 Bezpieczeństwo

KOMENTARZ

Agnieszka Domańska

Collegium Civitas

Przemysł zbrojeniowy generuje najwięcej innowacji. Inwestycje w przemysł zbrojeniowy powodują aktywizację również innych sektorów gospodarki, nie wspominając o rozwoju szkolnictwa czy związanej z nim infrastruktury, tak przemysłowej, jak i cywilnej. Polska ma niepowtarzalną szansę na pobudzenie gospodarki, dzięki inwestycjom zbrojeniowym. Czy wykorzystamy tę szansę – zależy w dużej mierze od urzędników MON.

Rozwój przemysłu obronnego w każdym kraju pociąga za sobą aktywizację związanej z nim infrastruktury, tak przemysłowej, jak i cywilnej. A co najważniejsze, zmusza do inwestowania kooperantów chcących spełnić wyśrubowane oczekiwania. Wśród nich są podwykonawcy, usługodawcy oraz ośrodki naukowe i uniwersytety. Te ostatnie poza dostarczaniem nowych rozwiązań zapewniałyby dopływ wykwalifikowanych pracowników. Krótko mówiąc – branża zbrojeniowa jest platformą powstawania innowacji. Tak właśnie się dzieje w każdym cywilizowanym kraju, jednak nie w Polsce.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka i nie ma tu miejsca, by je wszystkie dokładniej omawiać. W kontekście projektu restrukturyzacji polskiej armii w latach 2013-2022, należy wspomnieć o jednym z najważniejszych, wymienianym od lat w opracowaniach na ten temat – braku efektywnej współpracy nauki z biznesem na polu wdrażania wyników badań. I w kwestii zmiany tego stanu rzeczy jest ogromne pole do popisu dla MON na najbliższe lata. A możliwości jak najbardziej są – tylko trzeba chcieć je wykorzystać.

Kolejną, naturalną wydawałoby się drogą, na automatyczne niemal pobudzenie polskiej gospodarki, a co za tym idzie nauki i innowacyjności, jest inwestowanie w polski przemysł zbrojeniowy. Okazją do tego, jak już wspominałam, mogłyby być zamówienia na potrzeby armii realizowane u polskich producentów. Jednak myślenie decydentów z MON sprawia, że pieniądze zamiast zasilać rodzimy przemysł mogą wylądować w kieszeni zagranicznych koncernów. Oby nie było tak, jak w przypadku przetargu na zakup śmigłowca wielozadaniowego dla polskiej armii na kwotę 13 mld złotych, w którym to aż roi się od wątpliwości i zarzutów. Te swój finał znalazły w zawiadomieniu do prokuratury. Przypomnijmy, że PZL-Świdnik oraz PZL Mielec odpadły z przetargu na dostawy śmigłowca ze względów formalnych, a w kwietniu tego roku Ministerstwo Obrony Narodowej wybrało helikopter Caracal produkowany przez Airbus Helicopters. Wątpliwości budzą też zapisy mówiące o ulokowaniu centrum serwisowego w Łodzi. Był to wymóg dla wszystkich trzech oferentów, co w sposób naturalny promowało tego, kto nie ma fabryk w Polsce. Absurd, czy celowe działanie?

Gałąź zbrojeniowa generuje najwięcej innowacji w porównaniu z innymi sektorami. A to właśnie innowacyjność świadczy o sile gospodarki, która powinna opierać się na badaniach, nowych technologiach i ich eksporcie. Pieniądz ma to do siebie, że w sprzyjających warunkach lubi się rozmnażać, a umiejętnie zagospodarowany – odwdzięcza się. To, że gospodarka to system naczyń połączonych powtarzam po raz kolejny – jak mantrę, ale to przecież rudymentarna zasada ekonomii rynkowej. Ekonomicznym absurdem byłoby, gdyby nie uwzględniono w jej procesie dysponowania owymi dziesiątkami miliardów na unowocześnianie Sił Zbrojnych RP. Przecież środki zainwestowane za pośrednictwem projektów zbrojeniowych w polską myśl i urządzenia produkowane w naszych zakładach zwrócą się wdzięcznie w postaci nowowygenerowanego popytu: zleceń dla podwykonawców, nowych miejsc pracy i ostatecznie – wpływów do budżetu. A nie trzeba chyba nikomu udowadniać, jak bardzo potrzebujemy pieniędzy na cele publiczne.