Czy w stulecie niepodległości Polski jej polityka energetyczna jest niepodległa? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Suwerenność energetyczna
Jedenastego listopada obchodzimy setny Dzień Niepodległości upamiętniający powrót Rzeczpospolitej na mapy świata po 123 latach zaborów i początek jej nowoczesnej historii państwa demokratycznego. W ostatnim stuleciu silnik parowy został zastąpiony spalinowym, a bezpieczeństwo energetyczne zapewniają coraz bardziej zaawansowane źródła. Zmienia się także otoczenie polityczne. Polska należy do NATO i Unii Europejskiej. Podpisała się pod unijną polityką energetyczno-klimatyczną. Jeżeli spojrzeć na te uwarunkowania, można podjąć się oceny, czy polska polityka energetyczna jest niepodległa, tudzież suwerenna. Ten drugi termin jest bardziej właściwy, bo używa go w piśmiennictwie jeden z ojców polityki energetycznej Polski, Piotr Naimski. Suwerenność energetyczna ma polegać na polityce samodzielnej, niepodatnej na wpływy zewnętrzne. Tę wizję opisywał między innymi w rozmowie z BiznesAlert.pl.
Naimski: Powstaje nowa, samodzielna polityka energetyczna Polski (ROZMOWA)
Jego krytycy wskazują, że Polska zwiększa import surowców: gazu, ropy i węgla. Dostawy w coraz większym stopniu pochodzą z Rosji. Nie jest to jednak zagrożenie dla suwerenności energetycznej według definicji Piotra Naimskiego. – Chcemy być wśród krajów, które realizują strategię suwerenności energetycznej, chcemy być niezależni, jeśli chodzi o źródła wytwarzania i import surowców energetycznych – mówił w Sejmie RP w czerwcu 2016 roku. – Istota polega na tym, byśmy byli niezależni od nacisku politycznego, który może być wykorzystany przez dominujących dostawców – dodał.
Jeżeli spojrzeć na dostawy surowców rosyjskich z tego punktu widzenia, faktycznie zmniejsza się zależność od nich. W razie potrzeby politycznej można zastąpić dostawy z Rosji innymi kierunkami. Koszty polityczne tej warunkowej zależności to rosnące transfery finansowe do państwa, które zagraża interesom bezpieczeństwa Polski. Mimo to, energia wytwarzana w polskich elektrowniach na rosyjskim węglu może zostać zastąpiona importem. Węgiel można sprowadzić z innych kierunków dostępnych na rynku. Ropa jest sprzedawana na giełdzie i sprowadzenie jej z innego kierunku to kwestia ceny. Trwa dywersyfikacja dostaw gazu. Dzięki istniejącym połączeniom gazowym i terminalowi LNG, a także planowanemu gazociągowi Baltic Pipe, i być może kolejnemu gazoportowi, Polacy będą w stanie porzucić dostawy gazu z Rosji, jeżeli będzie taka potrzeba. Polska nie jest zatem wystawiona na szantaż polityczny z wykorzystaniem surowców energetycznych, a więc według definicji Naimskiego zachowuje suwerenność energetyczną.
Suwerenność współdzielona
Jednak w stulecie niepodległości Polski stoją przed nią inne zagrożenia. Niepodległa polityka energetyczna Polski może być nieefektywna i skończyć się droższą energią oraz surowcami dla podmiotów działających na terenie kraju. Wzrost importu węgla z Rosji wynika z nieefektywności sektora wydobywczego w Polsce. Producenci spoza Unii Europejskiej wydobywają taniej i są w stanie zaoferować lepszą ofertę. Spada również konkurencyjność sektora wytwórczego ze względu na wzrost cen emisji CO2 w ramach polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Należy zatem zastanowić się, czy Polska jest w stanie odciąć się od tych uwarunkowań, tworząc autarkię energetyczną, i jak wpłynęłoby to na jej niepodległość w energetyce.
Te rozważania prowadzą nas do dyskusji o tym, czy zmiany na arenie międzynarodowej powinny prowadzić do zmiany definicji suwerenności. Czy polska polityka energetyczna powinna być suwerenna według koncepcji unitarnej, w której kompetencje państwa mogą należeć tylko do niego, albo nie jest ono suwerenne? Czy należy posiłkować się koncepcją suwerenności dzielonej, według której państwa, oddając część kompetencji w powiernictwo bytów, jak Unia Europejska, zachowują suwerenność, bo robią to dobrowolnie i mają możliwość odwrotu, jak Wielka Brytania. Warto odnieść się do kolejnego nestora polityki energetycznej Polski, czyli prof. Jerzego Buzka, współautora koncepcji Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, będącej podwaliną unijnej inicjatywy Unii Energetycznej, która zdaje się odpowiadać na koncepcję suwerenności dzielonej. Wspólna polityka energetyczno-klimatyczna Unii Europejskiej ma przynosić korzyści wszystkim państwom członkowskim, jeśli jest przestrzegana i omnipotentna.
Niestety, w stulecie niepodległości Polski widać, że te warunki nie zawsze są dopełnione. Wspólnej polityce energetyczno-klimatycznej zagrażają przykłady działania wbrew niej w obronie partykularnych interesów niektórych państw, jak w przypadku Nord Stream 2 i Niemiec. Takie działania podkopują zaufanie do instytucji europejskich i wiarę w efektywność suwerenności dzielonej w energetyce. Dają argumenty siłom antyeuropejskim domagającym się dezintegracji i powrotu do klasycznej koncepcji suwerenności w energetyce, co wydaje się wypływać z postulatów Ruchu Narodowego w Polsce.
Czas megaprojektów
Oznacza to, że chociaż suwerenność Polski w energetyce nie jest zagrożona i można uznać, że jej polityka energetyczna pozostaje niepodległa, choć weszła w nowy etap współzależności w Unii Europejskiej. Po stu latach od odzyskania niepodległości warto jednak rozstrzygnąć, w jakim kierunku powinniśmy iść dalej. Polska musi wybrać między mało realną autarkią energetyczną, a próbą zwiększenia efektywności integracji w ramach wspólnej polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Oznacza to, że po megaprojekcie terminalu LNG niezbędne będą kolejne: Baltic Pipe i nowe moce wytwórcze, nowe połączenia elektroenergetyczne i naftowe. Jakie? To politycy będą odpowiadać na to pytanie.
Życzę im i Polsce merytorycznej dyskusji oraz skutecznego działania, jak w przypadku gazoportu. To megaprojekt realizowany przez kilka rządów RP dzięki konsensusowi politycznemu. To przedsięwzięcie o znaczeniu strategicznym. Można je porównać do magistrali węglowej z dwudziestolecia międzywojennego. Gazoport zmienił status quo na rynku gazu w Polsce. Ma także znaczenie dla całego regionu i dlatego zyskał wsparcie Komisji Europejskiej. Dał Polsce niezależność gazową, a jego historia jest pisana dalej. W planach jest rozbudowa i kolejne funkcjonalności. Realizacja tak ambitnego projektu wymagała zgody politycznej i kompetencji zarządczych, które powinno mieć każde dojrzałe państwo. Można zatem uznać, że budowa terminalu była swoistym egzaminem dojrzałości Trzeciej Rzeczpospolitej. Polska stoi przed kolejnymi testami.