Postępowanie Berlina w sprawie kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2 ujawnia podwójne standardy i lekceważenie jego konsekwencji dla bezpieczeństwa – twierdzi Gustav Gressel z European Centre for Foreign Relations.
Berlin rozstrzygnął spór o gazociąg Nord Stream 2 jednostronnie i z niezdarnością godną prezydenta USA Donalda Trumpa. 8 lutego Komitet Stałych Przedstawicieli UE miał głosować nad propozycją zaostrzenia przepisów wspólnego rynku energii, które jak dotąd umożliwiały państwom i firmom, w szczególności Niemcom i Gazpromowi, ominięcie prawa UE. Paryż zasygnalizował 7 lutego, że poprze wniosek, inicjując debatę wśród europejskich analityków politycznych i prowokując pospieszne interwencje dyplomatyczne z Berlina. Chociaż to doprowadziło ostatecznie do francusko-niemieckiego kompromisu, ten incydent odzwierciedlał rosnącą izolację Niemiec w tej kwestii.
Paryż bezpośrednio interesuje się Nord Stream 2 poprzez zaangażowanie francuskiej firmy Engie w projekt. Jednak wydaje się, że francuski rząd mniej martwi się interesami handlowymi niż perspektywą, że niemieckie naleganie na ukończenie Nord Stream 2 wepchnie inne państwa członkowskie UE w ramiona Trumpa. Przedstawiając się jako przeciwnik projektu, administracja Trumpa prawdopodobnie widzi Polskę i innych przeciwników Nord Stream 2 jako potencjalnych sprzymierzeńców w nadchodzącej wojnie handlowej z Unią Europejską. W przypadku rządów kierowanych przez eurosceptyków, takich jak Włochy, porażka rurociągu potwierdza ich opinię o UE jako klubie, którego zasady ulegają zmianom, aby dostosować się do preferencji taktycznych Berlina.
Co się stało z dyrektywą gazową?
Propozycja rewizji dyrektywy prawdopodobnie nie zakazywałaby budowy rurociągu wprost, ale raczej uczyniła go droższym i bardziej przejrzystym. Dałaby również zainteresowanym państwom UE większe prawo głosu w projekcie, a Komisja Europejska odgrywałaby kluczową rolę w nadzorowaniu kontraktów energetycznych, ograniczając tym samym zdolność Gazpromu do ingerencji w europejski rynku gazu.
Większy nadzór UE nad projektem pozwoliłby niemieckiemu rządowi odeprzeć większość krytyki bez poddania się Trumpowi (co jest powszechnie postrzegane jako coś zbliżonego do krajowego samobójstwa politycznego). Przez zniesienie podziału politycznego wniosek nie tylko zmniejszyłby izolację Niemiec, ale także zmniejszyłby ryzyko, że Stany Zjednoczone będą wykorzystywać spory dotyczące Nord Stream 2 w celu podziału UE.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel tylko powiększyła zamieszanie swoją niespójnością w tej sprawie. W listopadzie 2017 roku Przegłosowała pierwszą próbę zmiany unijnych przepisów dotyczących energii w Komisji Europejskiej, ale przyznała, że w następnej wiosny Niemcy muszą rozwiązać problemy bezpieczeństwa dotyczące Nord Stream 2 na Ukrainie i innych krajach. Dlatego wielu dyplomatów myślało, że zaakceptuje propozycję rewizji dyrektywy.
Kłamstwa Berlina?
Niemniej reakcja Berlina była daleka od akceptacji. Merkel i prezydent Frank-Walter Steinmeier natychmiast wywarli presję na Paryż, a w szczególności na Bukareszt (który obecnie sprawuje prezydencję w UE), by osłabić tę propozycję. Wynikający z tego kompromis uniemożliwia innym państwom członkowskim UE i Komisji Europejskiej wpływ na proces oddawania rurociągu. Gazprom nadal będzie zmuszony przenieść operacyjną własność projektu do innej firmy – najprawdopodobniej do oddziału Gazpromu podobnego do tego, który obsługuje połączenie gazociągu europejskiego – i umożliwić innym dostawcom dostęp do gazociągu.
Żadne postanowienie nie zmieni się diametralnie: taka spółka zależna miałaby możliwość zatrudniania lojalnych polityków jako członków zarządu, a tym samym poszerzenia rosyjskiej sieci korupcyjnej w Niemczech. I inni, nierosyjscy dostawcy nie mieliby dostępu do rurociągu, ponieważ leży on na dnie morskim. Decyzja, czy włączyć inne rosyjskie firmy do Nord Stream 2, należy do prezydenta Władimira Putina. W związku z tym rozwodniona wersja wniosku jest tylko kompromisem w tym sensie, że jest lepszy niż nic.
Realizacja projektu przez niemiecki rząd spowoduje trwałe szkody. Kilka argumentów przedstawionych przez Berlin na poparcie Nord Stream 2 zostało ujawnionych jako kłamstwa:
Nord Stream 2 to projekt komercyjny
Argument ten zakłada, że gazociąg będzie pasował do ram prawnych UE i że nie ma podstaw do ingerowania w inicjatywy biznesowe, chyba że naruszają one obowiązujące przepisy. Jest teraz jasne, że rząd niemiecki aktywnie interweniuje w celu zachowania ekosystemu regulacyjnego, w którym projekt może przetrwać.
Niemieckie dostawy surowców są oddzielone od niemieckiej polityki zagranicznej
Niemieckie rurociągi powstają tylko dzięki dużemu politycznemu wsparciu. To niszczy zaufanie wobec Niemiec, że sankcje zostaną utrzymane z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ pole gazowe Jamał – które zasila gazociąg Nord Stream – jest trudne do wykorzystania, projekt będzie długoterminowym sukcesem komercyjnym, tylko jeśli UE zniesie sankcje wobec rosyjskiego sektora energetycznego. Po drugie, jeśli wiele mniejszych państw nie może prowadzić interesów z Rosją, ale Berlin zapewnia polityczną osłonę, aby poradzić sobie z krajem, który uważa za strategicznie ważne, europejska debata o sankcjach będzie coraz bardziej cyniczna.
Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) i Partia Socjaldemokratyczna (SPD) różnią się poglądem na Nord Stream 2
W przeszłości kadra SPD działała otwarcie w obronie projektu rurociągu, podczas gdy urząd kanclerski milczał w tej sprawie. Wielu europejskich sojuszników Niemiec miało nadzieję, że nowy rząd niemiecki podejmie inne podejście do Nord Stream 2 lub że Merkel i inne kluczowe osoby okażą się godne zaufania, ponieważ nie miały osobistego zaangażowania w popychanie do projektu. Ale Merkel osobiście go broniła, powołując się na zwykłe argumenty lobbystów Nord Stream 2 i tym samym podważając wiarygodność swoją i CDU na europejskiej scenie. W rzeczywistości wielu europejskich przeciwników tego projektu postrzega teraz Niemcy jako całość.
Niemiecki rząd broni multilateralizmu opartego na równych prawach
Zachowanie Niemiec pokazuje, że akceptują zasady tylko wtedy, gdy jest to wygodne, i w inny sposób wykorzystuje jednostronną taktykę zastraszania, aby zachować luki regulacyjne, które sprzyjają niemieckim interesom. Chociaż uwielbia donosić o destrukcyjnym i konfrontacyjnym zachowaniu Trumpa, rząd niemiecki nie zachowuje się inaczej, gdy chodzi o jego interesy.
UE jest organizacją opartą na regułach, w której wszystkie państwa członkowskie mają równe prawa
Chociaż tak jest na papierze, sprawa Nord Stream 2 jest powszechnie postrzegana jako jeszcze jeden przykład podwójnych standardów faworyzujących Niemcy. UE uniemożliwiła Włochom, Bułgarii, Węgrom, Grecji i Słowacji realizację dwustronnych projektów rurociągowych z Rosją w ramach trzeciego pakietu energetycznego. Jednak Niemcy wykorzystały lukę w europejskich regulacjach prawnych, aby uruchomić projekt, którego odmówiono innym, i wzmocnić swoją pozycję na europejskim rynku gazu. Widząc, że inna znacząca europejska potęga coraz chętniej zgina się i łamie zasady, Włochy są teraz bardziej niż kiedykolwiek skłonne domagać się wyjątków od Paktu na rzecz stabilności i wzrostu.
Zagrożenie bezpieczeństwa
Podczas gdy południowe kraje członkowskie postrzegają Nord Stream 2 jako kolejny dowód na niesprawiedliwą niemiecką hegemonię gospodarczą w Europie, państwa Europy Wschodniej i Północnej prawdopodobnie przyjmą coraz bardziej sceptyczne, jeśli nie wrogie, podejście do Berlina w kwestiach bezpieczeństwa. Rola Niemiec jako orędownika Gazpromu w Europie w połączeniu z niedotrzymaniem zobowiązań w zakresie obronności wzmacnia obawy, że rosyjsko-niemiecka bliskość znana z ery Schrödera jest teraz stałym elementem berlińskiej strategii. Wysiłki mające na celu zabezpieczenie się przed wpływami niemieckimi nabiorą jeszcze większego znaczenia w Europie po Brexicie (choć mogą przybrać formę bardziej uprzejmą w Sztokholmie niż w Warszawie). Polska może uznać, że współpraca z USA w wojnie handlowej przeciwko Niemcom będzie miała negatywne skutki gospodarcze, ale obawy o bezpieczeństwo prawdopodobnie pojawią się przed ekonomią.
Tymczasem Białoruś i Ukraina doświadczą negatywnych konsekwencji rosyjsko-niemieckiego partnerstwa energetycznego. Nord Stream 2 sprawi, że rurociągi, które prowadzą przez Ukrainę i Białoruś, staną się zbędne. I to nie tylko utrata pieniędzy tranzytowych martwi te kraje. Reżim rosyjski opiera się na eksporcie ropy i gazu. A zależność od dostępu do rurociągów na Białorusi i Ukrainie obecnie ogranicza rosyjską aktywność wojskową w tych krajach. Na przykład w 2014 roku Moskwa powstrzymała się od udzielania wsparcia wojskowego prorosyjskim grupom separatystycznym w Charkowie ze względu na obecność ważnych instalacji na linii przesyłu gazu na północy i północnym zachodzie miasta. Jednak po zainicjowaniu projektu Nord Stream 2 Rosja rozpoczęła militaryzację regionu przygranicznego Belgorod-Kursk, rozmieszczając 20. Armię Gwardii tuż za granicą. Pod rosnącą presją na oddanie suwerenności Rosji, Białoruś może zaakceptować zwiększoną obecność wojsk rosyjskich na swym terytorium i podporządkować siły zbrojne rosyjskiemu sztabowi generalnemu. To drastycznie zmieni sytuację bezpieczeństwa w Polsce, na Ukrainie i na Litwie.
Nie ma więc sensu argumentacja Berlina, że Rosja była wiarygodnym dostawcą gazu do Niemiec nawet podczas Zimnej Wojny. W tamtej epoce rosyjski system dostarczania gazu nie miał wpływu na bezpieczeństwo militarne lub suwerenność innych neutralnych i niezwiązanych państw, co pozwoliło na oddzielenie polityki energetycznej od polityki bezpieczeństwa. Tak już nie jest. Ponieważ jednak nie postrzega Rosji jako bezpośredniego zagrożenia, niemiecki establishment polityczny zignoruje implikacje Nord Streamu 2 dla bezpieczeństwa.
Niemcy nie mają możliwości ani mandatu, by poradzić sobie z geopolitycznym oporem wobec Nord Stream 2. Nie może to powstrzymać Rosji przed wchłonięciem Białorusi ani przed eskalacją wojny na Ukrainie. W polityce środowiskowej i klimatycznej niemieccy przywódcy często podkreślają, że nie należy angażować się w politykę, której konsekwencji nie można kontrolować. Ale analogicznie do podejścia Trumpa do polityki klimatycznej, Merkel po prostu kłania się ideologicznemu uporowi i wysiłkom lobbystycznym krajowego przemysłu i grup interesu w sprawie Nord Stream 2.
Źródło: ECFR