KOMENTARZ
Włodzimierz Ehrenhalt
Wiceprezes
Stowarzyszenia Energii Odnawialnej
W żadnym wypadku założeń ustawy o OZE w zakresie prosumenckim nie można uważać, jako antyobywatelskich. Ideą „prosumenctwa” jest produkcja szeroko pojętej energii na własne potrzeby i chyba tylko taka zasada jest do przyjęcia w naszych warunkach ekonomicznych.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że całkowita cena za 1 MW/h dla odbiorcy końcowego to dzisiaj od 500 do 600 PLN to założenie kosztów uniknionych już powoduje opłacalność tego rodzaju inwestycji, zwłaszcza, jeśli inwestycje te będą wspierane w granicach 40 – 60% kosztów kwalifikowanych. Prawidłowo wyliczona instalacja czy to fotowoltaiczna, mikrobiogazownia czy też instalacja hybrydowa przy takim wsparciu powinna się zwrócić w ciągu 5 – 7 lat co daje zwrot na kapitale rzędu 15 – 17%, a to już wydaje się jest wystarczające.
Ponadto można pomyśleć o zwiększeniu dofinansowania poprzez budowę magazynów dla energii prosumenckiej, w pierwszych latach inwestycji, nawet do 90% kosztów kwalifikowanych. Tak powstałe instalacje prosumenckie z całą pewnością będą opłacalne, zarówno dla inwestorów, jak i dla ogólnie pojętego interesu Państwa.
Kolejnym ważnym argumentem są korzyści dla operatów sieci. Instalacja prosumencka z możliwością magazynowania energii nie będzie stwarzała dla nich problemu natury technicznej, co więcej tego typu instalacje szczególnie usytuowane na końcówkach linii będą stabilizować sieć, a nie będą wpływać na rozregulowanie systemu.
Jako kraj mamy w zakresie kształtowania prawa o OZE komfortową sytuację, gdyż możemy uczyć się na błędach innych krajów bardziej doświadczonych w kwestiach wsparcia dla OZE. Bardzo dobrym przykładem mogą być Niemcy, gdzie ze względu na atrakcyjność dopłat rolnicy byli bardziej zainteresowani produkcją prądu niż podstawową działalnością rolniczą, co jest przecież absurdem.
U nas, wszędzie tam gdzie instalacje powstały z założeniem produkcji energii elektrycznej na własne potrzeby, zostały dobrze obliczone i stanowią własność jednego producenta rolnego są inwestycjami opłacalnymi. Z kolei tam, gdzie liczono na profity z dostaw energii i zakładano formę dostaw od wielu rolników inwestycja na ogół się nie sprawdziła.
Chciałbym jeszcze raz zaznaczyć, że powinniśmy dofinansować koszty inwestycyjne (capex), a nie dopłacać do taryf. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, iż taka forma wspierania jest bardziej zrozumiała i zdecydowanie bardziej oczekiwana przez społeczeństwo.