Eksperci: Wybory w USA będą kluczowe dla współpracy transatlantyckiej

4 listopada 2016, 07:30 Bezpieczeństwo

 

Ośrodek analityczny Carnegie Europe opublikował materiał, w którym przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych Judy Dempsey pyta, czy Ameryka jest nadal strażnikiem idei transatlantyckiej. A także, jakie kwestie będą wpływały na rolę Europy w świecie. Odpowiadają znani eksperci zajmujący się polityką międzynarodową i bezpieczeństwem.

Federiga Bindi, Senior fellow w School of Advanced International Studies at Johns Hopkins University

Wiele zależy od wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych 8 listopada. Ważne jest także, czy Ameryka znajdzie kraj, który zastąpi Wielką Brytanię jako główny ośrodek polityczny w Europie.

Państwa bałtyckie są godne zaufania, ale ich wpływy w Europie są skromne. Polityka wewnętrzna Polski jest zagadkowa. Norwegia jest członkiem NATO, ale – Unii Europejskiej. Niemcy i Francja są wielkimi niewiadomymi do czasu wyborów, które odbędą się w 2017 roku. Dlatego prezydent Barack Obama zdecydował się na ukłon w stronę Włoch, podejmując jako ostatnich oficjalnych gości premiera Matteo Renziego z małżonką w połowie października. Są jednak dwa problemy. Po pierwsze, można się zastanawiać, czy Renzi pozostanie przy władzy dość długo, by nowy rząd amerykański zdążył opracować na nowo strategię relacji transatlantyckich. Po drugie, Włochy nie są dość antyrosyjskie (niedługo po wizycie w Waszyngtonie Renzi zablokował nowe unijne sankcje wobec Rosji.

Jeśli prezydentem zostanie Hillary Clinton, kandydatka demokratów, będzie zapewne naciskała na brytyjską premier Theresę May, by ponownie przemyślała Brexit. Gdy jej się to nie uda, jej administracja będzie szukać nowego partnera politycznego, który wzmocni rolę Stanów Zjednoczonych jako strażnika idei transatlantyckiej.

Sprawy przyjmą zupełnie inny obrót, jeżeli wygra Donald Trump, kandydat republikanów. On twierdzi, że Europejczycy powinni bardziej zadbać o swoje bezpieczeństwo. Efekt może być taki, iż Europejczycy – mając niepewnego amerykańskiego partnera zdecydują się wzmocnić więzy w obrębie kontynentu niż przez Atlantyk.

Kris Bledowski, dyrektor działu Studiów Ekonomicznych w Manufacturers Alliance for Productivity and Innovation

Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak. Bez względu na to, czy rozważa się kwestię militarnego parasola pod szyldem, przywództwa w rozwiązywaniu kryzysów regionalnych, strategicznego podejścia do Chin, czy poszukiwania globalnych norm w dziedzinie finansów i inwestycji, Stany Zjednoczone nadal zajmują fotel kierowcy. Z drugiej strony, przyszłość nie wygląda różowo.

Unia Europejska cieszy się nadal zaufaniem amerykańskich partnerów. A jednak marka Europy zdeprecjonowała się po tym, jak źle zajmowano się greckim kryzysem zadłużeniowym. Sytuację pogorszyła nadmierna wyrozumiałość wobec instytucji finansowych. Polityczni przywódcy w Stanach Zjednoczonych źle oceniają również europejską nonszalancję wobec podstawowych zachodnich wartości, które są otwarcie lekceważone przez skrajne partie, zarówno z prawej, jak i lewej strony.

Sprawdzian transatlantyckiej siły zależy od europejskiej jedności i solidarności. Amerykańscy podatnicy z pewnością nie będą traktować Europy jako strategicznego partnera jeżeli Unia Europejska zacznie się rozpadać. Trzeba wziąć pod uwagę wszelkie powiązania: gospodarkę po Brexicie, sytuację na Węgrzech i w Polsce, a także – przede wszystkim – wspólne i silne stanowisko w relacjach międzynarodowych.

Pax Americana jest dobrem publicznym. Europejczycy byliby nierozsądni, gdyby je utracili. Ale Amerykanie także wiele by stracili bez silnej Europy.

Heather Conley, Senior Vice President na region Europy, Eurazji i Arktyki, dyrektor Programu Europejskiego w Center for Strategic and International Studies

Nie, Stany Zjednoczone nie są już wyłącznym strażnikiem idei transatlantyckiej. Ten eufemizm używany do określenia prawnego liberalnego porządku jest zbiorem normatywnych wartości, w które wierzy Zachód. Pochodzą one z wielowiekowych doświadczeń konfliktów i będą nadal wspierać pokój i bezpieczeństwo. Są one zagwarantowane w Karcie Narodów Zjednoczonych, Helsińskim Akcie Końcowym z 1975 r. i Karcie Paryskiej z 1990 r. Pod koniec zimnej wojny Stany Zjednoczone mogły powiedzieć, że są jedynym strażnikiem międzynarodowego porządku. Dowodem może być militarna odpowiedź na napaść Iraku na Kuwejt. Dwadzieścia pięć lat później możemy powiedzieć, że idea transatlantycka została otwarcie zakwestionowana przez Rosję na Ukrainie, a wcześniej w Gruzji, a także w Syrii; przez Chiny na Morzu Południowochińskim i przez tak zwane Państwo Islamskie w Syrii i Iraku.

Stany Zjednoczone mogły użyć swej znaczącej potęgi militarnej, by narzucić uznane zasady. Wolały jednak torować sobie drogę z pomocą regionalnych partnerów, by wprowadzać alternatywne strategie. Efekty, można powiedzieć, nie są przekonujące. Rezultaty amerykańskich wyborów prezydenckich 8 listopada mogą wzmocnić albo osłabić ideę transatlantycką. Dlatego jest konieczne, by Europa poczuła się współodpowiedzialna za tę ideę i przygotowywała się do wyrzeczeń – w sensie ekonomicznym, politycznym i militarnym, by bronić tradycyjnego porządku.