– Sednem problemu jest to, że Rosjanie nie szanują stref buforowych, jeżeli się na nią zgodzimy, to Rosjanie uznają ją za „swoją” i zażądają więcej. Tymczasem Zachód chciałby, aby Ukraina szanowała ewentualne postanowienia o neutralności takiego „pasa”. W tym Rosjanie zdobyliby przewagę – mówi Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Donald Trump zapowiedział, że zakończy wojnę Rosji i Ukrainy. Jednym z przewidywanych scenariuszy jest doprowadzenie do zamrożenia konfliktu i utworzenia strefy buforowej. Taki scenariusz omawia Agnieszka Legucka w rozmowie z Biznes Alert.
– Jakiekolwiek koncesje terytorialne na rzecz Rosji nie są w interesie ani Ukrainy, ani jej sojuszników, w tym Polski – zaznacza na wstępie analityczka.
– Kalkulując obecną sytuację na froncie, czyli rosyjskie postępy i wyraźne zmęczenie Kijowa oraz niepewność dalszego wsparcia z Zachodu, to teoretycznie zamrożenie frontu dałoby Ukrainie oddech – dodaje.
Rosja nie szanuje ustaleń
Agnieszka Legucka zaznacza, że w takim scenariuszu trzeba wziąć pod uwagę to, że ciężko oszacować rosyjskie działania. Dodatkowo strefa buforowa rozciągałaby się na około tysiąc kilometrów, i musiałaby mieć odpowiednią szerokość. Jak zaznacza ekspertka utrzymanie kontroli byłoby ekstremalnie trudne.
– Sednem problemu jest to, że Rosjanie nie szanują stref buforowych, jeżeli się na nią zgodzimy, to Rosjanie uznają ją za „swoją” i zażądają więcej. Tymczasem Zachód chciałby, aby Ukraina szanowała ewentualne postanowienia o neutralności takiego „pasa”. W tym Rosjanie zdobyliby przewagę – mówi Legucka.
Rozmówczyni Biznes Alert zwraca uwagę, że historia pokazuje przykłady takiego postępowania ze strony Rosji. Jednym z nich są czasy Związku Sowieckiego. Na arenie międzynarodowej poszczególne państwa Bloku Wschodniego były przedstawione jako suwerenne.
– Praktyka była zupełnie inna. Józef Stalin zobowiązał się wobec Churchilla, że nie będzie dokonywał zmian politycznych i pozwoli na współpracę z polskim rządem na emigracji. Jednak kiedy odzyskał kontrolę to Polska Republika Ludowa dostała się do rosyjskiej strefy wpływów. A to tylko jeden z przykładów – zaznacza ekspertka.
USA mają zdolność sprawczą by zakończyć wojnę
– Stany Zjednoczone, za pomocą dostaw lub ich braku, mogą wywrzeć na Ukrainie presję, aby ta zgodziła się na zawieszenie broni. Mogą sprawić, że dojdzie do zatrzymania działań zbrojnych – mówi Agnieszka Legucka.
Zaznacza, że Rosja jest w stanie szeroko rozumianej wojny (w tym informacyjnej) z Zachodem już od dłuższego czasu. Konflikt jest w interesie rosyjskich elit władz, które traktują go jako paliwo polityczne do umocnienia putinizmu.
– Wojna jest wykorzystywana do celów wewnętrznych, i nie jest w interesie Putina ją kończyć – ocenia analityczka.
– Gospodarka jest w trybie wojennym i ponosi z tego tytułu koszty. Jednak jest w stanie tak funkcjonować i wspierać konflikt przez najbliższy rok, półtorej – dodaje.
Rosja jest gotowa do rozmów z dwóch powodów
Rozmówczyni Biznes Alert wskazuje dwa cele, które Rosja mogłaby chcieć spełnić za pomocą rozmów. Pierwszym z nich jest złamanie woli walki politycznej Ukrainy. Drugim zmniejszenie wsparcia militarnego, które otrzymuje napadnięty kraj.
– Uważam, że Putin wszedłby wtedy w tryb sowieckiej dyplomacji. Przedłużałby rozmowy, jednocześnie strasząc trzecią wojną światową czy bronią nuklearną, próbując tak wypracować sobie jak najlepszą pozycję. Nie twierdzę, że nie można dać marchewki Władimirowi Putinowi. Taką mogłoby być zmniejszenie sankcji. Ich działanie widać np. po Gazpromie i wartości rubla. Jej spadek jest wynikiem sankcji nałożonych na bank, który obsługiwał płatności związane z rosyjską energetyką. Nie można przy rozmowach z Rosją zapominać o jednej rzeczy, że nie przestrzega europejskich standardów – mówi na Agnieszka Legucka.
Rozmawiał: Marcin Karwowski
Ekspert: Ochrona turbin wiatrowych na Bałtyku potrzebuje kompleksowego i elastycznego systemu