Stany Zjednoczone trafią do czołówki eksporterów LNG?

8 stycznia 2019, 15:15 Alert

Ariel Cohen na łamach Forbesa zauważa, że amerykańska zdolność eksportowa skroplonego gazu (LNG) stale rośnie w porównaniu do jej konkurentów. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że obecnie znajdujemy się w istotnym pod względem geopolitycznym okresie dla światowego rynku energii. Pytanie, czy USA wykorzystają tę szansę.

Metanowiec LNG Clean Ocean w Świnoujściu. Fot. PGNiG
Metanowiec LNG Clean Ocean w Świnoujściu. Fot. PGNiG

Amerykanie prowadzą obecnie ostrą rywalizację z największymi eksporterami LNG na świecie tj. z Australią (10,8 Bcf/d), Katarem (9,9 Bcf/d) i Malezją (4,5 Bcf/d). Cohen wskazuje, że Stany Zjednoczone mają bardzo dużą szansę stać się liderem w tej branży, pod warunkiem, że pozbędą się tzw. „wąskich gardeł” w rozwoju infrastruktury LNG, nad czym stale pracują. USA pierwszą dostawę skroplonego gazu wysłało stosunkowo niedawno, bo w lutym 2016 roku. Ładunek został wyeksportowany z należącego do firmy Chenier Energy, terminalu Sabine Pass LNG, znajdującego się w Luizjanie. Ładunek popłynął do Brazylii. Od tego czasu „moce przerobowe” terminalu zostały zwiększone praktycznego pięciokrotnie.

W Stanach Zjednoczonych, oprócz Sabine Pass, funkcjonuje terminal Cove Point (należący do Dominion Energy) w stanie Maryland – łączna zdolność eksportowa obydwu z nich utrzymuje się na poziomie 3,6 mld stóp sześciennych gazu dziennie. W USA powstaną także inne terminale: Cameron w Luizjanie, Freeport LNG i Kenai LNG. W przypadku Cameron, Departament Energii Stanów Zjednoczonych wydał zgodę na eksport LNG z teksańskiego terminalu do państw nieobjętych umową o wolnym handlu przez dwa lata. W grudniu informowaliśmy, że wypłynął już pierwszy ładunek LNG z terminalu Corpus Christi w Teksasie.

Stany Zjednoczone produkują obecnie około 90 miliardów stóp sześciennych dziennie, jednak w tym samym czasie są w stanie dostarczyć też około 3,6 miliardów stóp sześciennych LNG. W efekcie są na czwartym miejscu na liście eksporterów LNG. Gdyby wszystkie wcześniej wskazane obiekty były uruchomione zgodnie z planem, to zdolność eksportowa USA wzrosłaby do 8,9 miliardów stóp sześciennych dziennie do końca 2019 roku. Dalsze zwiększenie przepustowości terminali może wysunąć USA na światową czołówkę eksporterów.

Drugim aspektem mogącym wpłynąć na rozwój amerykańskiego LNG jest zmieniająca się sytuacja na rynku gazu w Europie i w Azji. Na skutek agresji rosyjskiej na Ukrainie wiele krajów Europy szuka alternatywnych dostawców gazu, obawiając się zależności od Federacji Rosyjskiej oraz przerw w dostawach paliwa. Nowe terminale np. w Polsce, Chorwacji czy w Niemczech mogą być szansą na zdobycie kolejnych rynków zbytu dla LNG.

Obiecującym rynkiem jest także Azja, w tym Chiny, które są czołowym importerem błękitnego paliwa na świecie oraz drugim, największym importerem LNG. Wraz ze wzrostem gospodarczym oraz rosnącym popytem na energię, kraj ten będzie potrzebował więcej surowca, co dostrzegają amerykańskie koncerny LNG. Branża jednak obawia się napięć między dwoma krajami na tle handlowym, które mogą także odbić się na kształcie kontraktów energetycznych.

Forbes/Patrycja Rapacka