Temat samochodów elektrycznych nie schodzi z ust przedstawicieli koncernów motoryzacyjnych, ekspertów zajmujących się redukcją gazów cieplarnianych i unijnych urzędników. Mają one zwolenników i przeciwników, ale co najważniejsze prowokują do dyskusji. Jednym z jej nieodzownych elementów jest kwestia baterii.
Szkodliwy problem czy wartościowe źródło energii
Pojawiają się głosy, że wydobycie metali ziem rzadkich konieczne do produkcji baterii litowo–jonowych, montowanych w samochodach elektrycznych jest nie mniej szkodliwe niż pozyskiwanie ropy, a pracownicy zatrudniani przy ich wydobyciu są wyzyskiwani i pracują w szkodliwych warunkach. Dodatkowym argumentem przeciwników rozwoju elektromobilności jest kwestia recyklingu baterii. W artykule zamieszczonym na stronie brytyjskiego The Telegraph, 15 listopada 2018 możemy przeczytać, co może stać się z tysiącami wymontowywanych z elektrycznych samochodów bateriami w najbliższym czasie.
10 lat wysokiej wydajności
Wielka Brytania jest w specyficznej sytuacji, nie dość, że na jej terenie produkowane są samochody elektryczne Nissana, to jeszcze powstają tam do nich baterie. Zatem jakie plany wobec zużytych akumulatorów mają Brytyjczycy? Przede wszystkim jak czytamy w artykule The Telegraph zdają się na razie tą kwestią nie martwić. Zapewniają, że żywotność zastosowanych w samochodach zestawów pozwoli im działać nawet przez 10 lat, a to odpowiedni czas by przygotować się do działania. Eksperci szacują, że po ośmiu – dziesięciu latach sprawność akumulatorów będzie na poziomie 70%, a to pozwoli na dalsze wykorzystanie ich w formie stacjonarnych magazynów energii. Największy taki magazyn już działa w Amsterdamie i stanowi zapasowe zasilanie dla stadionu.
Dwukierunkowy przepływ energii
Możliwe jest zastosowanie takich baterii także na potrzeby domów czy gospodarstw, mając magazyn energii zawieszony na ścianie w garażu można będzie niebawem jako prosument handlować energią i korzystać z systemów V2G, czyli połączenia dwukierunkowego samochodu i sieci. Część modeli samochodów elektrycznych już to umożliwia. W artykule pojawia się głos Gavina Harpera, przedstawiciela Instytutu Faradaya w Birminhgam, który sugeruje, że unieruchamianie metali ziem rzadkich (głównie kobaltu) w magazynach energii nie ma uzasadnienia. Lepiej jego zdaniem byłoby poddawać baterie recyklingowi, a przy magazynowaniu energii wykorzystywać inne technologie.
Recykling zaczyna się od projektowania
Dotychczas mówiło się, że belgijski koncern Umicore jest jednym z niewielu potrafiących już dziś poddawać baterie litowo-jonowe recyklingowi. Na razie projekt prowadzony jest na niewielką skalę i traktuje się go jako pilotaż, ale przedstawiciele firmy mówią, że są w stanie poddać procesowi recyklingu nawet 35 tysięcy akumulatorów rocznie. Aby jednak ten proces był łatwiejszy i mniej kosztowny należy o tym myśleć już na etapie projektowania baterii i unikania w produkcji kłopotliwych materiałów takich jak żywice epoksydowe (stosowane w Tesli). Baterie w samochodach elektrycznych mają stanowić po ich wyjęciu z płyty podłogowej ogniwo w gospodarce o obiegu zamkniętym, a to wymaga przygotowania.
Alternatywy
Specjaliści mówią dziś wprost, baterie litowo-jonowe nie są docelowym źródłem magazynowania energii na pokładzie samochodu. Można w pewnym stopniu traktować tę technologię jako przejściową, ale trudno dziś powiedzieć jednoznacznie, kiedy może być ona wyparta przez inną. W przypadku takich krajów jak Polska warto być może już dziś myśleć o prowadzeniu prac badawczych nad bateriami sodowo– jonowymi, na szerszą skalę. Jak zapewnia profesor Władysław Wieczorek, dziekan Wydziału Chemicznego Politechniki Warszawskiej mamy ku temu podstawy. Temat możliwości produkcji tego typu baterii poruszany był między innymi w czasie październikowego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki.
Gospodarka o obiegu zamkniętym
Najbliższe dwa, może trzy lata pokażą jak firmy poradzą sobie z kwestiami związanymi z odzyskiwaniem metali ziem rzadkich z baterii do samochodów. Na pewno najistotniejszym wskaźnikiem jaki będzie brany pod uwagę jest ekonomia, a to oznacza, że baterie na pewno nie trafią na wysypiska.
The Telegraph/Agata Rzędowska