Elektryki nie pojadą bez dotacji (RELACJA)

5 czerwca 2018, 07:15 Energetyka

Podczas konferencji Eastern Europe Energy Forum odbył się panel pt.: „Elektromobilność – szansą na poprawę jakości życia, jakości powietrza i rozwoju lokalnych społeczności – perspektywa samorządowa”. Paneliści podkreślili, że bez wsparcia finansowego samorządów realizacja celów ustawy nie będzie możliwa.

fot. BiznesAlert.pl

Panel prowadził Jerzy Kurella ekspert Instytutu Staszica. Patronem medialnym wydarzenia był BiznesAlert.pl.

Daniel Baliński, Zastępca Dyrektora Departamentu Strategii Rozwoju w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju zaznaczył, że według założeń programu Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju już teraz środki unijne wykorzystywane są na wsparcie elektromobilności, przede wszystkim dla autobusów. Podkreślił, że do wydania będzie jeszcze 700 mln euro, a już wkrótce ruszą prace nad podziałem puli środków. – Chcemy zwiększyć liczbę funduszy i udział środków krajowych – powiedział. – Chcemy, aby po 2022 roku finansowanie było kontynuowane, co wpłynie na rozwój branży.

Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski powiedział, że samorządy jeszcze nie inwestują w transport elektryczny, jednak po 2019 roku nowe wsparcie pomoże zmienić transport w miastach na zielony. Podkreślił konieczność udziału zielonej energetyki w wytwarzaniu energii dla elektromobilności, a tej w polskim miksie nadal brakuje.

Maciej Mazur, prezes Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych powiedział, że w Polsce jeździ obecnie 2 tys. elektryków. – Zgodnie z założeniami ustawy o elektromobinlości, do 2020 roku ma powstać 6,4 tys. punktów ładowania, a w samej Warszawie ma ich powstać tysiąc. W mniejszych miastach proporcjonalnie mniej. To właśnie w miastach rozpocznie się rewolucja, bo elektryk to wciąż samochód miejski. Na samorządach będzie spoczywać obowiązek zapewnienia we flocie miast powyżej 50 tysięcy ludności 10-procentowego udziału elektryków, a w następnych latach 30- procentowego – powiedział.

– Obecnie ok. 40 procent samorządów ma minimum jeden pojazd nisko lub zeroemisyjny. W miastach jest 200 autobusów elektrycznych, a z napędem CNG – 420 autobusów. To zdecydowanie za mało. Do 2023 roku ma być 3 tys. autobusów elektrycznych. Bez wsparcia nie uda się tego osiągnąć – powiedział. Dodał, że potrzeba jak największego wsparcia samorządów w tym zakresie.

Prezes zarządu MZA Jan Kuźmiński podkreślił, że Warszawa zobligowała spółkę do zakupu pojazdów niskoemisyjnych. – Obecnie we flocie jest 31 autobusów elektrycznych. Autobus elektryczny jest o 200 procent droższy od konwencjonalnego pojazdu i kosztuje 2 mln zł. Miasto uzyskało wsparcie na zakup 130 pojazdów elektrycznych i ma dofinansowanie na poziomie 180 mln z łącznego kosztu 300 mln zł. Do tego dochodzą koszty infrastruktury rzędu 60 – 70 mln zł. Budowanie ładowarek w Warszawie trwa około 2 lat, to efekt długich przetargów – powiedział. Do 2023 roku miasto ma mieć około 300 takich pojazdów, także dzięki wsparciu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. – Na krańcu każdej linii chcemy wybudować stacje ładowania o odpowiedniej mocy – powiedział. Dodał, że miasto będzie wspomagać się także pojazdami na CNG i LNG.

Filip Walczak, Członek Zarządu i Dyrektor Handlowy URSUS BUS powiedział, że zamówienia z Warszawy, Krakowa i innych miast opiewają na łączną kwotę 200 mln zł. – Docelowo chcemy, aby 90 procent naszej produkcji dotyczyło pojazdów elektrycznych. Obecnie produkujemy 100 pojazdów tego typu, docelowo chcemy produkować ich 500 rocznie – powiedział. Wszystkie projekty spółki mają wsparcie z rożnych instytucji, w tym NCBR.