AtomEnergetyka

Strupczewski: Białoruski projekt jądrowy w Ostrowcu może budzić obawy

Białoruska elektrownia jądrowa jest budowana zgodnie z rosyjskim projektem generacji 3+ z dwoma blokami z reaktorami WWER-1200 o mocy ok. 1200 MWe każdy. Projekty tych reaktorów są dobre, spełniają współczesne wymagania bezpieczeństwa, mają one charakterystyki podobne do reaktorów budowanych w krajach OECD – pisze dr inż. Andrzej Strupczewski, prof. nadzw. Narodowe Centrum Badań Jądrowych.

Reaktory WWER 1200 generacji 3+ są zbudowane w Chinach i budowane w Indiach, a będą budowane na Węgrzech, w Finlandii i w Turcji. Także dozór jądrowy w Czechach i w Bułgarii nie miał zastrzeżeń do tej technologii. W czasie konsultacji transgranicznych Polska również miała wgląd w charakterystyki tych reaktorów i nie miała zasadniczych uwag. Można spokojnie przyjąć, że technologia, która będzie stosowana w elektrowni jądrowej na Białorusi, jest bezpieczna i sprawdzona przez urzędy dozoru jądrowego w kilku krajach poza Rosją.

Natomiast nie mamy pewności, czy wykonawstwo tej elektrowni jest zadawalające. Dotychczasowe incydenty na placu budowy mogą podważyć zaufanie do poziomu bezpieczeństwa białoruskiej instalacji. Np. w nocy z 9 na 10 lipca 2016 r., podczas przygotowań do instalacji zbiornika ciśnieniowego reaktora, doszło do awarii w czasie transportu zbiornika o wadze 330 ton. Mogło to spowodować odkształcenia zbiornika. Władze, które konsekwentnie milczały na temat zaistnienia podobnej sytuacji, w końcu potwierdziły to zdarzenie. Pomimo deklaracji dyrekcji budowy o zwolnieniu odpowiedzialnego za wypadek podwykonawcy – rosyjskiej firmy Siezam – okazało się, że przedsiębiorstwo to nadal wykonuje usługi przy realizacji siłowni .

Pełną informację na temat tego wypadku podał zastępca dyrektora generalnego koncernu Rosatomu, Łokszyn. Otóż dla przeniesienia zbiornika na inne miejsce, oddalone o ok. 10 metrów, zbiornik podczepiono do dźwigu bez pokrywy, którą montuje się później. Zbiornik ma niemal 11 metrów długości i masę ponad 300 ton. Grubość ścian i dna to prawie 20 cm stali. „Jednakże w czasie podwieszania podwykonawcy dopuścili się odstępstw od instrukcji, z powodu których doszło do przechylenia ładunku przy jego podnoszeniu” oświadczył Łokszyn.

Kiedy zbiornik podniesiono na wysokość 4 metrów, wystąpiła usterka dźwigu, z powodu której operację trzeba było przerwać. „Zbiornik przez ponad pół godziny pozostawał w zawieszeniu. Przez ten cały czas przechylenie stopniowo wzrastało, aż zbiornik ześliznął się ze stalowych podwieszeń i zawisł ukośnie, stykając się z podłożem” – mówi Łokszyn. Według niego, cała operacja była filmowana, rejestrowane były również obciążenie haka dźwigu, dzięki czemu można było stwierdzić, że nawet w momencie kontaktu z podłożem ponad dwie trzecie ciężaru zbiornika spoczywało na dźwigu. „Szybkość opadania nie przekraczała szybkości poruszania się pieszego. Tak więc używanie określeń takich, jak „uderzenie w ziemię” czy upuszczenie” jest wprowadzaniem w błąd, bo nie oddaje istoty tego, co się stało. Można co najwyżej mówić o zdarciu ze zbiornika fabrycznej farby przez stalowe podwieszenia”.

Rosatom utrzymuje, że zbiornik nie został uszkodzony i m.in. dlatego wcześniej nie informował o zdarzeniu. Według Łokszyna, „kontrole i obliczania pokazały, że maksymalne obciążenie zbiornika było wielokrotnie mniejsze od dopuszczalnych i półtora raza niższe od obciążenia, jakiemu jest poddawany w czasie normalnej eksploatacji”. W dodatku, „aby usunąć wszystkie ewentualne wątpliwości klienta”, Rosatom zdecydował się na kolejne badania, których dokonali specjaliści głównego projektanta zespołu reaktora – spółki „Gidropress”, oraz producenta – „Atommaszu”. „Przeprowadzili defektoskopię ultradźwiękową i dodatkową kontrolę spawów. Żadnych niepokojących śladów nie znaleziono”. Rosatom utrzymuje zatem, że budowa może być kontynuowana.

Podobnych zdarzeń mogło być więcej. Chociaż w konkretnym przypadku zsunięcia się zbiornika reaktora z zawieszenia na dźwigu można uwierzyć w wyjaśnienia Rosatomu, to jednak cały przebieg wypadku – niedbalstwo przy transporcie najważniejszego elementu elektrowni jądrowej, usterki dźwigu, a więc niewystarczający poziom obsługi i konserwacji dźwigu, zatajenie informacji o tym wydarzeniu, które niewątpliwie powinno było być starannie zbadane ze względu na znaczenie zbiornika dla bezpieczeństwa elektrowni, wszystko to wykazało, że kultura bezpieczeństwa wykonawców jest niedostateczna, a dozór jądrowy w Białorusi jest słaby i nie potrafi wyegzekwować właściwego zachowania od wykonawców. Można mieć obawy, czy w przyszłości nie dojdzie do innych zdarzeń mających ujemne skutki dla bezpieczeństwa jądrowego.

Wzmocnienie dozoru jądrowego Białorusi, jego kompetencji i autorytetu, uniezależnienie dozoru od wykonawców a w przyszłości od operatora elektrowni jądrowej wydaje się konieczne dla zapewnienia rzeczywiście bezpiecznej eksploatacji elektrowni Bałtyckiej.


Powiązane artykuły

PSE planują przetargi na 4,5 mld zł do drugiej połowy 2026 roku

Polskie Sieci Elektroenergetyczne ujawniły prognozy dotyczące postępowań przetargowych na roboty budowlane dotyczące sieci elektroenergetycznych. Informacji udzielono, by potencjalni wykonawcy mogli...
Wiedeń z lotu ptaka. Źródło: pxhere

Kolejny blackout w Europie. Tym razem Wiedeń

Ponad 8300 gospodarstw domowych w Wiedniu zaczęło nowy tydzień bez prądu. Z powodu awarii zasilania w poniedziałek rano nie jeździło...
Pierwszy polski wiatrak na Morzu Bałtyckim. Fot. Orlen

Jest pierwszy wiatrak Orlenu na Bałtyku

Orlen i kanadyjski Northland Power rozpoczęły instalację morskich turbin wiatrowych w polskiej części Bałtyku. Pierwszy wiatrak o mocy 15 MW...

Udostępnij:

Facebook X X X