Instytut Bruegel, znany europejski think-tank, przeprowadził symulację – co by się stało, gdyby Rosja przestała sprzedawać Europie gaz – pisze w komentarzu na portalu Wyborcza.biz Witold Gadomski. Eksperci uznali, że efekt gospodarczy byłby mniej dotkliwy niż efekt kryzysu paliwowego w latach 70. Europę kosztowałoby to 10,8 mld euro, czyli 0,08 proc. PKB. Koszty zostałyby rozłożone nierówno, lecz przy odpowiednim zarządzaniu kryzysem dałoby się je zminimalizować.
– Z Rosji pochodzi jedna trzecia gazu importowanego do Europy – około 130 mld m sześc. To dużo, ale dla Moskwy rynek europejski to aż 80 proc. sprzedawanego za granicę gazu. Może ona nieco zwiększyć sprzedaż do Chin, ale musiałaby zainwestować w budowę dodatkowych gazociągów. Zerwanie wymiany gazowej z Europą odczułaby znacznie dotkliwiej. Straciłaby jedno z głównych źródeł dochodów w twardej walucie, a budżet państwa – dziś zasilany dochodami z ropy i gazu – zanotowałby gigantyczny deficyt – pisze Gadomski.
– Europa nie musi w ciągu roku szukać alternatywy dla rosyjskiego gazu, ale w ciągu kilku lat zapewne to zrobi. Nie powinna być uzależniona od dostaw surowców z kraju, który handel nimi traktuje jako środek nacisku. Unia Europejska nie może się godzić na to, by Moskwa wygrywała sprzeczne interesy krajów członkowskich, ani inwestować we wspólne przedsięwzięcia energetyczne, które jeszcze bardziej uzależnią ją od euroazjatyckiego mocarstwa – konkluduje publicysta.
Źródło: Wyborcza.biz