– Powiedzieć, że klimat się zmienia, to nic nie powiedzieć. Klimat i biosfera doznają na skutek naszych działań przekształceń idących tak daleko, że zmiany uderzą we wszystko, co znamy – mówi Andrzej Gąsiorowski, adwokat, publicysta, działacz klimatyczny, prezes fundacji FOTA4Climate, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Czy miła pogoda w lutym to zapowiedź zmian klimatu?
Andrzej Gąsiorowski: Trzeba by przede wszystkim ustalić to, co rozumiemy przez „miłą” lub „ładną” pogodę. Jeśli dla kogoś w lutym jest to 10 stopni na plusie, nawet w nocy, nie sposób z tym polemizować. Mnie luty kojarzy się jeszcze z prawdziwą zimą, mrozem i śniegiem. I taką pogodę postrzegam jako „ładną” czy „miłą” w lutym. Mimo to, wielu ludzi, nawet starszych, którzy powinni pamiętać zimy jeszcze sprzed wyraźnej zmiany klimatu, zachowuje się, jakby o niczym nie wiedziała. O ile w przypadku dzieci czy młodzieży możemy mówić o tak zwanym shifting baseline syndrom – syndromie przesuwającego się punktu odniesienia, to w tym przypadku mamy chyba do czynienia z pełnym wyparciem. Ale są również inne nazwy na to zjawisko. Francuzi przykładowo mówią o amnezji klimatycznej. Ale nie ma wątpliwości, że to skutek postępujących i przyspieszających zmian klimatu, choć niestety, zmiana nie jest już do końca adekwatnym pojęciem, bo powiedzieć, że klimat się zmienia, to nic nie powiedzieć. Klimat i biosfera doznają na skutek naszych działań przekształceń idących tak daleko, że zmiany uderzą we wszystko, co znamy. Żadne wyparcia, zaklęcia i próby ośmieszenia sprawy, nie mogą tu niczego zmienić. Takim zaklinaniem jest mówienie, że 10 stopni w lutym na naszej szerokości geograficznej, to coś fajnego. Kiedy się czyta internetowe komentarze dotyczące tych smutnych pogodowych informacji, które są konsekwencją zmiany klimatu, wrażenia są uderzające. Ludzie usiłują sugerować, że to nie tylko wspaniale, ale jeszcze im mało. Dlaczego tylko dziesięć, dwadzieścia albo trzydzieści. Oczywiście nie wiążą tak wysokich temperatur z problemami dla ekosystemów czy rolnictwa, od których przecież wszyscy zależymy. Te straszne komentarze są dla mnie zapisem swoistej tragedii naszych czasów.
Jaki mamy na to wpływ?
Na klimat całkowicie zasadniczy. A ta chaotyczna pogoda jest przecież jego konsekwencją. To jest niesamowita rzecz, że tak prosta sprawa, sprawa z rozumienia fizyki na poziomie szkoły średniej, czy choćby podstawowej, jak zmiany w bilansie energetycznym Ziemi wywołane spalaniem paliw kopalnych, powoduje takie wybuchy zaprzeczania faktom, które nasilają się im bardziej oczywiste są fakty. Nauka jest tu całkowicie zgodna i tego nie może również zmienić stanowisko kilku ekscentryków ze świata nauki, którzy próbują zaprzeczać rzeczy ustalonej i całkowicie oczywistej. Obecna zmiana klimatu pociągającą za sobą zmianę wzorców pogodowych jest wynikiem działalności człowieka. Odrębną kwestią jest to, na ile moralnie odpowiadamy za ten stan rzeczy. Niestety, ewolucyjnie nie wykształciliśmy mechanizmów uznania i rozumienia zjawisk rozgrywających się w skali planetarnej czy nawet kosmicznej. Stąd się biorą denialistyczne drwiny i szyderstwa. A do tego dochodzą nieadekwatne, chybione, nieuwzględniające uwarunkowań natury ludzkiej polityki klimatyczne Unii Europejskiej.
Czy postawa „don’t look up” znana z popularnego filmu o tej nazwie jest widoczna w Polsce?
Wielu z nas widziało wpis profesora Szymona Malinowskiego, który na swoim profilu w portalu Facebook napisał, że pewna telewizja śniadaniowa zaprosiła go do programu, żeby porozmawiać o ciepłym lutym i wczesnej wiośnie, ale kiedy naukowiec odpowiedział, że opowie, jak bardzo niepokojący jest ten fakt, po trzydziestu minutach zadzwoniono ponownie i powiedziano mu, żeby się nie gniewał, ale nie może wystąpić w programie, bo ma on mieć charakter optymistyczny, pogodny, cokolwiek miałoby to znaczyć. Przecież to zdarzenie jest jak przerysowane ze skądinąd znakomitego filmu „Nie patrz w górę”, który wydawał się niektórym przerysowanym. Ale powiedziałbym, że dziś jesteśmy już na etapie, w którym politycy i rządy nie mogą już negować zmian klimatu i kryzysu klimatycznego i raczej nie robią tego w sferze narracji, choć nie podejmują adekwatnych działań i to nawet rządy wyrastające z wyborców czy środowisk denialistycznych. Natomiast jeśli chodzi o inne podmioty, a także zwykłych obywateli, to stosują one i oni złożone strategie wypierania i odrzucania tematu. Przykładem jest opisana sytuacja profesora Szymona Malinowskiego. Z jednej strony media dosłownie trąbią i zmianach klimatycznych, Zielonym Ładzie, protestach rolników, czy Grecie Thunberg, z drugiej, kiedy przychodzi do konkretów i ktoś (jak w tym przypadku Szymon Malinowski) chce powiedzieć coś konkretnego na ten temat, co to naprawdę dla nas oznacza, chowają głowę w piasek i udają, że tematu nie ma. Jest tylko optymizm – wiosna w zimie, ale super. Ale za chwilę będzie lato w zimie. Też super? Postępując w ten sposób stawiamy sami siebie pod ścianą i wygląda na to, że będzie tylko gorzej aż do całkowitego załamania, którego oznaki już daje się obserwować nie tylko w pogodzie, ale również w sytuacji geopolitycznej świata i światowej gospodarki. Jest dokładnie, jak w „Nie patrz w górę”. Jestem niezwykle ciekawy rozwoju wypadków, tym bardziej, że pod koniec ubiegłego roku do chwili obecnej temperatury zarówno na lądzie jak i w ocenie zaczęły przyrastać szybciej, niż się spodziewano.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik
Aktywiści sprzeciwiają się zmianie lokalizacji pierwszego atomu w Polsce