Gazprom nieprzerwanie dostarcza błękitne paliwo na okupowane przez prorosyjskich separatystów tereny, na wschodzie Ukrainy. Mimo, że ukraiński koncern Naftogaz nie zamierza płacić za niezamówiony surowiec, to i tak rosyjski gigant zwiększa wolumeny dostaw do Donbasu.
Między styczniem, a wrześniem 2018 roku Gazprom dostarczył na niekontrolowane przez Kijów tereny, w obwodach donieckim i ługańskim 1,756 mld m sześc. gazu. To o 11,5 procent więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (1,575 mld m sześciennych) i o 26,9 procent więcej, niż w ciągu pierwszych 9 miesięcy 2016 roku (1,384 mld m sześciennych). Tylko w trzecim kwartale 2018 roku Gazprom wysłał do Donbasu 0,222 mld m sześciennych paliwa.
Od lutego 2015 roku spółka dostarcza gaz do znajdujących się na granicy z Rosją stacji pomiarowych Prochorowka i Płatowo. W grudniu 2017 roku za wspomniane dostawy Gazprom zażądał od Naftogazu zapłaty ok. 1,3 mld dolarów. Ukraiński koncern wielokrotnie podkreślał, że będzie płacił Rosjanom tylko za zamówiony surowiec, a gaz dostarczany do Ługańska i Doniecka do tej puli nie należy.
Pod koniec grudnia 2017 roku trybunał arbitrażowy w Sztokholmie stanął po stronie Naftogazu stwierdzając, że nie musi on płacić Gazpromowi za dostawy do okupowanych terenów w Donbasie.
Interfax/Piotr Stępiński
Jakóbik: Polacy, do Kijowa tylko z parasolem! O nowych gwarancjach dla Ukrainy