Szwedzki sąd apelacyjny utrzymał w mocy i niezmienionej formie decyzję o zawieszeniu wykonania rozstrzygnięcia trybunału arbitrażowego w Sztokholmie – poinformował Gazprom. Naftogaz przekonuje jednak, że wypowiedzi przedstawicieli rosyjskiej spółki nie są w pełni nieprawdziwe.
Naftogaz próbował odwołać się od postanowienia sądu apelacyjnego okręgu Svea. Jednak, jak przekonuje Gazprom, decyzja sądu tylko wzmacnia pozycję rosyjskiej spółki. Ukraiński koncern twierdzi, że sąd postanowił przeanalizować swoją poprzednią decyzję, na mocy której wstrzymał wykonanie rozstrzygnięcia sztokholmskiego trybunału. Spór między Gazpromem i Naftogazem dotyczył umowy tranzytowej. – Komunikat Gazpromu o tym, że sąd podtrzymał swoją poprzednią decyzję bez dokonania zmian jest nieprawdziwe – poinformowało biuro prasowe ukraińskiej spółki.
Zdaniem Naftogazu, sąd zapoznał się z argumentami spółki i odrzucił bezpodstawne zarzuty Gazpromu. Oskarżenia pojawiły się, ponieważ znaczna część rozstrzygnięcia trybunału była napisana przez pracownika sekretariatu. Jednocześnie spółka zwróciła uwagę, że decyzja szwedzkiego sądu wynika z innych przyczyn. – Naftogaz nie miał dzisiaj możliwości zaprezentowania swoich kontrargumentów. Spółka zamierza złożyć dodatkowy wniosek, w którym przedstawi swoje stanowisko i liczy na zmianę decyzji sądu – poinformowało biuro prasowe Naftogazu.
Zgodnie z postanowieniem trybunału arbitrażowego, Gazprom powinien zapłacić Naftogazowi 4,63 miliarda dolarów za dostawy gazu poniżej wolumenu zapisanego w umowie tranzytowej. Z tej kwoty, ukraińskiemu koncernowi udało się fizycznie otrzymać 2,1 mld dolarów, które zgodnie z rozstrzygnięciem w sprawie umowy tranzytowej zostały policzone jako zapłata za gaz dostarczony Naftogazowi przez Gazprom w latach 2014-2015. W ramach egzekucji pozostałej zasądzonej kwoty, Naftogazowi udało się zająć należące do rosyjskiego koncernu aktywa w Wielkiej Brytanii oraz Holandii. Wcześniej zostały zamrożone szwajcarskie aktywa Gazpromu w spółkach Nord Stream AG i Nord Stream 2 AG.
Reuters/Interfax/Piotr Stępiński