– Prąd z węgla staje się coraz droższy, a z nowych elektrowni jądrowych będzie kosztować więcej niż ze starych. Natomiast odnawialne źródła energii potanieją – twierdzi niemiecki przedsiębiorca Joachim Goldbeck* w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Czym zajmuje się kierowana przez Pana firma?
Joachim Goldbeck: Zarządzamy projektami solarnymi, czyli elektrowniami słonecznymi, od momentu rozpoczęcia ich opracowywania, poprzez finansowanie, budowę, utrzymanie, zarządzanie, również komercyjnie, aż po sprzedaż prądu. Mamy też jeszcze firmę, która wykonuje konstrukcje nośne dla elektrowni słonecznych.
Ile takich projektów spółka już zrealizowała?
Dokładnej liczby nie znam, ale zbudowane przez nas elektrownie słoneczne mają łączną moc zainstalowaną około 2,5 gigawatów.
Jak to wygląda w porównaniu z innymi przedsiębiorstwami budującymi takie elektrownie?
Jesteśmy jednym z większych graczy pośród firm europejskich. Z pewnością jeszcze większych od nas można znaleźć w Chinach czy Indiach.
Jedną z elektrowni Pańska firma zbudowała w Polsce.
W Polsce gramy w lidze mistrzów, że tak powiem.
To jest największa elektrownia słoneczna nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie Środkowej, zgadza się?
Tak.
Gdzie się znajduje?
W Zwartowie, w gminie Choczewo, niespełna sto kilometrów na północny zachód od Gdańska, kilkanaście kilometrów od morza.
Kiedy powstała?
Przetarg wygraliśmy w 2020 roku, a elektrownia została zbudowana w ciągu następnych dwóch lat. Ma 204 megawatów mocy zainstalowanej, czyli produkuje około dwustu gigawatogodzin czystej energii elektrycznej rocznie. W przyszłości projekt ma być rozbudowany do 290 megawatów. Być może uda się tam też podłączyć elektrownie wiatrowe, a wtedy będzie to już bardzo duży projekt, jeden z większych w Europie.
Były jakieś problemy z tą inwestycją? Czy może wszystko poszło gładko? Jak to wyglądało?
W wypadku takiego projektu zawsze trzeba się mierzyć z wieloma wyzwaniami. Kiedy człowiek patrzy się na działkę, myśli sobie, że bardzo ładnie można tam budować. A potem się okazuje, że jej części mają inną, lepszą klasyfikację gleby i na nich budować nie można. Są tam też takie zakątki, gdzie pozostały ślady dawnych kultur, sprzed kilkuset lat. Zostały zabezpieczone, na niektórych z tych miejsc także nie budowaliśmy. To było bardzo ekscytujące.
Wielkim tematem była linia zasilająca, 35 kilometrów kabla. Mniej więcej jeden kilometr musieliśmy poprowadzić pod obszarem chronionym, pod lasem. Jest więc wiele wyzwań technicznych, ale nasz zespół opanował je bardzo dobrze i w końcu wszystko się udało, choć nie bez wysiłku.
A doświadczenia z polskimi władzami?
Pokonanie kilku etapów przebiegło dość sprawnie. Na przykład w miarę bezproblemowo przebiegały badania środowiskowe. Współpraca z tymi władzami w większości wypadków układa się dobrze, bo nam także zależy na ochronie środowiska. Na naszych terenach chcemy wspierać bioróżnorodność. Było tam na przykład małe mokradło. Oczywiście zachowaliśmy je.
Ale były też inne procesy, gdzie szło to ślamazarnie. Tym, z czym się zmagamy, również w wypadku innych obiektów, które w tej chwili planujemy, jest kwestia przyłączeń do sieci. Mamy działkę, mamy wszystkie uzgodnienia z gminą, moglibyśmy budować. Ale energię, którą wyprodukujemy, musimy doprowadzić do polskiej sieci. A dostawcy energii w Polsce są bardzo ostrożni w przydzielaniu mocy przyłączeniowych. W zeszłym roku praktycznie nie zatwierdzili żadnego nowego przyłącza.
Bo z polską siecią energetyczną w ogóle są problemy.
W Niemczech, szczególnie we wschodnich, są regiony, gdzie jest produkowane dużo więcej energii odnawialnej z wiatru i słońca. Mają 70-80 procent energii odnawialnej w sieci przez cały rok. I tam to działa. Sieć jest bardziej stabilna niż kiedykolwiek wcześniej. Ale polscy dostawcy energii nie są jeszcze przyzwyczajeni do tego, że prąd może płynąć w kablu zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Myślę, że w tym zakresie należy wykonać więcej pracy.
Czy po zakończeniu obecnych inwestycji będzie Pan myślał o kolejnych projektach w Polsce?
Zdecydowanie. Polska jest dużym krajem przemysłowym w Europie. Polska ma w tej chwili bardzo, bardzo duży udział energii elektrycznej z węgla. A dwutlenek węgla jest coraz droższy. Prąd z węgla staje się coraz droższy, energia odnawialna będzie więc jedyną sensowną ekonomicznie alternatywą.
Polska stawia na energię jądrową.
Myślę, że prąd z nowych elektrowni jądrowych będzie wyraźnie droższy niż ze starych, podczas gdy energia z odnawialnych źródeł potanieje. W ciągu najbliższych dwóch dekad powstaną nowe projekty, gotowe do włączenia zasilania w znaczących ilościach. Dzięki energii ze słońca i z wiatru prąd będzie tani.
Czyli raczej należałoby inwestować w sieć?
Tak, w sieć i w rynek, które następnie pozwolą być elastycznym. Dzięki akumulatorom dotyczy to zwłaszcza zwykłych ludzi (którzy będą mogli na przykład ładować baterie w swoich samochodach elektrycznych w nocy, gdy prąd z sieci jest tani, i czerpać go z nich w dzień, gdy prąd z sieci drogo kosztuje – przyp.). Ale chodzi też o sterowanie produkcją w przedsiębiorstwach komercyjnych w taki sposób, żeby zużycie energii było również dostosowane do jej podaży. Do tej pory było odwrotnie, regulowana była podaż. Teraz to się odwraca, regulowana będzie konsumpcja. Dojdziemy do tego.
Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
Rozmowa została przeprowadzona 24 kwietnia 2023 roku podczas XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach
* Inżynier mechanik Joachim Goldbeck jest udziałowcem i prezesem spółki Goldbeck Solar GmbH z Hirschbergu an der Bergstraße w Badenii-Wirtemberdze, około 20 km na wschód od Mannheimu. Goldbeck jest także prezesem Federalnego Stowarzyszenia Gospodarki Solarnej (Bundesverband Solarwirtschaft, BSW). Za realizowany w Polsce projekt, o którym jest mowa w wywiadzie, firma Goldbeck Solar i współpracująca z nią warszawska spółka respect energy zostały wyróżnione na XV Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach jedną z pięciu nagród pierwszej edycji Rankingu Zielonych Inicjatyw.