Gonczar: Polska i Ukraina mają prawo wymagać stanowczości Brukseli wobec Gazpromu

28 listopada 2016, 08:45 Energetyka

– Podjęta w październiku przez Komisję Europejską decyzja umożliwiająca Gazpromowi wykorzystanie 90 procent przepustowości gazociągu OPAL (lądowa odnoga Nord Stream 1 – przyp. red.) wywołała bardzo negatywną reakcję zarówno ze strony Ukrainy, jak i Polski – zauważa szef The Centre for Global Studies Strategy XXI Mychajło Gonczar.

Pierwsza zareagowała Polska. Państwowa spółka PGNiG zapowiedziała, że może zaskarżyć do sądu podjętą przez Brukselę decyzję. Reakcja strony ukraińskiej była natomiast nieco spóźniona, ale miała niemniej wyraźny wydźwięk. Zareagował zarówno Naftogaz, resort spraw zagranicznych, jak i prezydent Petro Poroszenko.

Ekspert wskazuje na konsekwencje dla Ukrainy jakie niesie ze sobą decyzja Komisji Europejskiej. Według niego jest to potężny cios zadany w forsowaną przez Polskę inicjatywę Unii Energetycznej, która ma pełnić rolę mechanizmu solidarności państw UE. Nie ma ona jednak sensu, gdy ignorowane są podstawowe zasady prawa energetycznego. Ujawnia to sytuacja, w której gracz spoza Unii, w pełni i brutalnie ignorujący prawo międzynarodowe, dostaje zielone światło dla dalszej ekspansji na rynku gazu. Wspólny głos UE umarł, a w relacjach energetycznych między państwami członkowskimi pojawiła się pewna nieufność.

Ponadto, zdaniem Gonczara, decyzja Komisji toruje drogę dla podobnych rozwiązań lub też do umywania rąk w kwestii realizacji projektu Nord Stream 2. Pomimo, że pojawiają się doniesienia o tym, że Gazprom może wycofać się z projektu, to na razie nic na to nie wskazuje. Ogłoszono jedynie, że rozwiązano umowę akcjonariuszy.

Decyzja Brukseli potwierdza założenia realizowanej przez Berlin polityki business as usual w relacjach z Rosją. Ignoruje przy tym fakt rosyjskiej agresji na Ukrainie i okupowania przez Moskwę Donbasu i Krymu. Przyjęte rozwiązanie to bezprecedensowy cios w autorytet Komisji Europejskiej, pokazujący, że Niemcy przekształcają swoje interesy w interesy całej Europy.

Według eksperta Komisja Europejska wyrządzi Ukrainie szkody nie tylko pod względem finansowym, pozbawiając Kijów dochodów z tranzytu gazu, ale również w sferze wzajemnego zaufania w kwestii prowadzonych nad Dnieprem reform bazujących na prawie energetycznym Unii Europejskiej.

Jak zauważa Gonczar, decyzja Brukseli jest sprzeczna z zapisami umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Ponadto dzięki niej Komisja Europejska tworzy prawne warunki do tego, aby manipulować kierunkami dostaw gazu do Europy, co może wywołać problemy na europejskim rynku surowca. Decyzja zwiększa ryzyko zmniejszenia dostaw do minimalnego poziomu, co w pierwszym kwartale 2015 roku udowodnił Gazprom. Wówczas chodziło o uniemożliwienie dostaw rewersowych na Ukrainę, co z kolei miało zdestabilizować, a nawet przerwać tranzyt przez południową trasę. Jak podkreśla szef The Centre for Global Studies Strategy XXI, w tworzonej propagandzie winnym takiego stanu rzeczy oczywiście byłby Kijów.

Zwrócił również uwagę na to, że Komisja Europejska koncentruje swoją uwagę na zapewnieniu Gazpromowi komfortowych warunków na rynku unijnym, nie patrząc na inne możliwości dywersyfikacyjne. Na przykład Bruksela nie określiła Rosjanom żadnych wymogów w kwestii odblokowania tranzytu gazu z Azji Środkowej do Europy przez terytorium Ukrainy. Komisja nie podnosi kwestii, co do możliwości zakupu surowca od niezależnych wydobywców w Rosji. Nie są podejmowane kroki mające na celu stworzenie korzystnych warunków dla importu LNG ze Stanów Zjednoczonych. Firmy zza Oceanu zwiększają swoje zdolności do skraplania oraz eksportu surowca. Ponadto, zdaniem Gonczara, Bruksela nie przykłada odpowiedniej uwagi do projektu Bramy Północnej, dzięki której gaz z Morza Północnego mógłby trafić do Polski, a stamtąd do pozostałych państw w Europie Środkowo-Wschodniej.

Według niego oczywistym jest, że dzięki takim działaniom Komisji Ukraina i Polska powinny koordynować podejmowane przez siebie kroki względem Brukseli. Forsowana przez Warszawę idea Unii Energetycznej jest praktycznie skazana na porażkę. Biorąc pod uwagę dyktat ze strony silniejszych państw członkowskich, które ignorują interesy tych słabszych, Unia Energetyczna stanie się tak samo nieefektywna jak powołana do życia w 2005 roku Wspólnota Energetyczna. Wobec tego, zdaniem Gonczara, dla Kijowa i Warszawy korzystne będzie przejście na twardy dialog w sferze energetycznej z Komisją Europejską, w celu uniknięcia kosztów mogących wyniknąć z nieodpowiedzialnych działań Brukseli.