icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Gorgol: Gdzie Zachód z Iranem się kłóci tam Izrael korzysta

KOMENTARZ

Patryk Gorgol

Ekspert ds. międzynarodowych, autor bloga Kącik Dyplomatyczny

Deadline zawsze oznacza presję czasową, lecz nie w negocjacjach pomiędzy grupą P5+1 z Iranem na temat jego programu atomowego. W związku z tą logiką najpierw ostateczne porozumienie miało zostać wypracowane do końcówki czerwca 2014, potem do 24 listopada 2014, a teraz uczestnicy rozmów dali sobie kolejne 7 miesięcy na dojście do konsensusu.

Według Al Jazeery różnice pomiędzy stronami są trzy:

  1. kwestia liczby wirówek i wzbogacania uranu po wejściu w życie porozumienia, Zachód chce jak najmniej i jak najniżej wzbogacony, Iran chce utrzymać jak najwięcej wirówek i uzyskać możliwość chociażby częściowego wzbogacania uranu;
  2. sposób zdjęcia sankcji, Iran chce jak najszybciej, zgodnie z harmonogramem, Zachód ostrożnie;
  3. okres obowiązywanie porozumienia, Zachód chce jak najdłuższy, Iran krótki.

Ewentualny sukces negocjacyjny mógłby zapewnić jej uczestnikom Pokojowe Nagrody Nobla, a i posłużyć biznesmenom jako podłoże do potężnej ekspansji, dlatego marchewka jest bardzo dużo, choć i jednocześnie użyty przeciwko Iranowi kij to, w przypadku sankcji amerykańskich, kij basseballowy, który skutecznie nakłania Iran do przemyślenia kwestii programu atomowego. Irańczycy się do tego nie przyznają i uparcie przekonują, że mają czas. W dodatku m.in. minsiter Zarif otwarcie wręcz sugeruje, że rozwój irańskiego programu atomowego wynika z polityki Zachodu „wymuszania” zamiast dialogu.

Iran potrzebuje dealu, ponieważ jego gospodarka znajduje się w częściowej izolacji, co powoduje, że jego głowni partnerzy handlowi są w stanie wynegocjować lepsze warunki, a blokada dolarowa zmuszała nawet do handlu barterowego. Ze względu na sankcje bardzo utrudniony jest przepływ kapitału (dla przykładu: do dokonania przelewu potrzeba odpowiedniej zgody z Ministerstwa, trzeba pilnować, żeby nie było kolizji z amerykańskim prawem, co powoduje, że zachodnie banki nie są do tego zbyt pozytywnie nastawione, bo same narażają się na kary jak w przypadku BNP Paribas. Wysokie bezrobocie i szalejąca inflacja, a także młode społeczeństwo, które domaga się realnych zmian zachęcają obecne władze do obrania bardziej liberalnego kursu.

Zachód potrzebuje z kolei dealu, ponieważ nie tylko warto pokazać, że nie wszędzie na Bliskim Wschodzie zbiera się spektakularny łomot. Iran to obecnie – i piszę to absolutnie bez ironii – najstabilniejsze państwo na Bliskim Wschodzie, prowadzące racjonalną, ze swojego punktu widzenia, politykę zagraniczną. Irańczycy, wszyscy, są dumni ze swojego programu atomowego, dlatego szukają wyjścia z twarzą umożliwiającego im zdjęcie sankcji. W zamian mogą dać Zachodowi wiele rzeczy, które będą dla niego przydatne np.

  1. otwarcie olbrzymiego, chłonnego rynku zasobnego w surowce naturalne i wejście z zachodnimi technologiami;
  2. sprzedaż do Europy ropy naftowej/gazu, w tym w ramach rurociągów (potencjalne obniżenie ceny + dywersyfikacja);
  3. zwiększenie eksportu ropy naftowej, co może wpłynąć na obniżenie jej ceny.
Patryk Gorgol na targu w Isfahanie, Iran. Fot. aut.
Patryk Gorgol na targu w Isfahanie, Iran. Fot. aut.

Jeżeli chodzi o punkt 3 to interesujące jest, że Teheran już w ostatnich miesiącach zwiększył eksport ropy (przypadek?), a wręcz oficjalne komunikuje, że jest do tego dalej gotowy w przypadku zdjęcia sankcji. Ciekawe, co na to przyjaciele Iranu z Moskwy, ale to już temat na inną dyskusję. Jakby tego było mało, to o Syrii w ostatnim czasie jest coraz ciszej, a Teheran, podobnie jak Waszyngton, za śmiertelnego wroga uważa Państwo Islamskie, chociaż obie strony, zgodnie, twierdzą, że nie ma między nimi współpracy w tym zakresie.

Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy są zaś dwaj inni gracze – Arabia Saudyjska i Izrael, którzy już nieraz pokonywali deklarowaną wobec siebie niechęć, gdy chodziło o ich wzajemne interesy. A silny Iran nie jest w interesie ani jednych, ani drugich. Na razie premier Netanjahu wyraził zadowolenie z braku dealu.

Wbrew pozorom przedłużenie ostatecznego terminu zawarcie porozumienia wcale nie jest „darmowe”. Rozumiem to w ten sposób, że do lipca sankcje dotyczące przemysłu petrochemicznego nadal pozostaną w zawieszeniu, a w mediach pojawia się kwota 700 mln $ comiesięcznego zastrzyku dla Iranu w ramach wcześniej zamrożonych środków. Pozwala do Iranowi na pewien oddech, ale Teheran nadal znajduje się pod ścianą.

KOMENTARZ

Patryk Gorgol

Ekspert ds. międzynarodowych, autor bloga Kącik Dyplomatyczny

Deadline zawsze oznacza presję czasową, lecz nie w negocjacjach pomiędzy grupą P5+1 z Iranem na temat jego programu atomowego. W związku z tą logiką najpierw ostateczne porozumienie miało zostać wypracowane do końcówki czerwca 2014, potem do 24 listopada 2014, a teraz uczestnicy rozmów dali sobie kolejne 7 miesięcy na dojście do konsensusu.

Według Al Jazeery różnice pomiędzy stronami są trzy:

  1. kwestia liczby wirówek i wzbogacania uranu po wejściu w życie porozumienia, Zachód chce jak najmniej i jak najniżej wzbogacony, Iran chce utrzymać jak najwięcej wirówek i uzyskać możliwość chociażby częściowego wzbogacania uranu;
  2. sposób zdjęcia sankcji, Iran chce jak najszybciej, zgodnie z harmonogramem, Zachód ostrożnie;
  3. okres obowiązywanie porozumienia, Zachód chce jak najdłuższy, Iran krótki.

Ewentualny sukces negocjacyjny mógłby zapewnić jej uczestnikom Pokojowe Nagrody Nobla, a i posłużyć biznesmenom jako podłoże do potężnej ekspansji, dlatego marchewka jest bardzo dużo, choć i jednocześnie użyty przeciwko Iranowi kij to, w przypadku sankcji amerykańskich, kij basseballowy, który skutecznie nakłania Iran do przemyślenia kwestii programu atomowego. Irańczycy się do tego nie przyznają i uparcie przekonują, że mają czas. W dodatku m.in. minsiter Zarif otwarcie wręcz sugeruje, że rozwój irańskiego programu atomowego wynika z polityki Zachodu „wymuszania” zamiast dialogu.

Iran potrzebuje dealu, ponieważ jego gospodarka znajduje się w częściowej izolacji, co powoduje, że jego głowni partnerzy handlowi są w stanie wynegocjować lepsze warunki, a blokada dolarowa zmuszała nawet do handlu barterowego. Ze względu na sankcje bardzo utrudniony jest przepływ kapitału (dla przykładu: do dokonania przelewu potrzeba odpowiedniej zgody z Ministerstwa, trzeba pilnować, żeby nie było kolizji z amerykańskim prawem, co powoduje, że zachodnie banki nie są do tego zbyt pozytywnie nastawione, bo same narażają się na kary jak w przypadku BNP Paribas. Wysokie bezrobocie i szalejąca inflacja, a także młode społeczeństwo, które domaga się realnych zmian zachęcają obecne władze do obrania bardziej liberalnego kursu.

Zachód potrzebuje z kolei dealu, ponieważ nie tylko warto pokazać, że nie wszędzie na Bliskim Wschodzie zbiera się spektakularny łomot. Iran to obecnie – i piszę to absolutnie bez ironii – najstabilniejsze państwo na Bliskim Wschodzie, prowadzące racjonalną, ze swojego punktu widzenia, politykę zagraniczną. Irańczycy, wszyscy, są dumni ze swojego programu atomowego, dlatego szukają wyjścia z twarzą umożliwiającego im zdjęcie sankcji. W zamian mogą dać Zachodowi wiele rzeczy, które będą dla niego przydatne np.

  1. otwarcie olbrzymiego, chłonnego rynku zasobnego w surowce naturalne i wejście z zachodnimi technologiami;
  2. sprzedaż do Europy ropy naftowej/gazu, w tym w ramach rurociągów (potencjalne obniżenie ceny + dywersyfikacja);
  3. zwiększenie eksportu ropy naftowej, co może wpłynąć na obniżenie jej ceny.
Patryk Gorgol na targu w Isfahanie, Iran. Fot. aut.
Patryk Gorgol na targu w Isfahanie, Iran. Fot. aut.

Jeżeli chodzi o punkt 3 to interesujące jest, że Teheran już w ostatnich miesiącach zwiększył eksport ropy (przypadek?), a wręcz oficjalne komunikuje, że jest do tego dalej gotowy w przypadku zdjęcia sankcji. Ciekawe, co na to przyjaciele Iranu z Moskwy, ale to już temat na inną dyskusję. Jakby tego było mało, to o Syrii w ostatnim czasie jest coraz ciszej, a Teheran, podobnie jak Waszyngton, za śmiertelnego wroga uważa Państwo Islamskie, chociaż obie strony, zgodnie, twierdzą, że nie ma między nimi współpracy w tym zakresie.

Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy są zaś dwaj inni gracze – Arabia Saudyjska i Izrael, którzy już nieraz pokonywali deklarowaną wobec siebie niechęć, gdy chodziło o ich wzajemne interesy. A silny Iran nie jest w interesie ani jednych, ani drugich. Na razie premier Netanjahu wyraził zadowolenie z braku dealu.

Wbrew pozorom przedłużenie ostatecznego terminu zawarcie porozumienia wcale nie jest „darmowe”. Rozumiem to w ten sposób, że do lipca sankcje dotyczące przemysłu petrochemicznego nadal pozostaną w zawieszeniu, a w mediach pojawia się kwota 700 mln $ comiesięcznego zastrzyku dla Iranu w ramach wcześniej zamrożonych środków. Pozwala do Iranowi na pewien oddech, ale Teheran nadal znajduje się pod ścianą.

Najnowsze artykuły