– Plan wydzielenia aktywów węglowych i umieszczenie ich w Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) to uprawianie kreatywnej rachunkowości na koszt podatników. Plan restrukturyzacji energetyki to nic innego jak kolejne ogromne subsydia na utrzymywanie energetyki węglowej – pisze Joanna Flisowska z Greenpeace.
NABE, czyli kreatywna rachunkowość
Zdaniem Joanny Flisowskiej, rząd przez ostatnie dwie kadencje nie zrobił nic, aby przygotować polską energetykę do odejścia od węgla. – Zamiast tego miliardy złotych zostały niepotrzebnie przeznaczone na Ostrołękę C a rozwój lądowej energetyki wiatrowej został kompletnie zablokowany. Rząd tłumaczy się tym, że Unia Europejska niespodziewanie realizuje politykę klimatyczną – zaznacza działaczka Greenpeace.
Flisowska uważa, że energetyka węglowa już od dawna przynosi straty i ciągnie w dół spółki energetyczne. – Do 2025 roku elektrownie węglowe mogą jeszcze liczyć na kroplówkę (finansowaną z dodatkowej opłaty na naszych rachunkach) w postaci rynku mocy. Jednak po tym czasie zgodnie z przepisami unijnymi wsparcie z rynku mocy dla elektrowni węglowych będzie wygaszane. PGE GiEK (czyli spółka córka Polskiej Grupy Energetycznej, skupiająca aktywa węglowe grupy) ma zobowiązania o wartości 13 miliardów złotych. Co stanie się z tym długiem, kiedy PGE GiEK trafi do NABE? Tego nie wiadomo, ale można spodziewać się, że spłacą go podatnicy. Spółki energetyczne przez lata zamiast podjąć działania na rzecz stopniowego przejścia na odnawialne źródła energii, wykorzystywały publiczne dotacje na utrzymywanie węglowego status quo i inwestowały dalej w węgiel. Teraz, zamiast wziąć odpowiedzialność za te błędy, szukają ratunku w instytucji państwa – czytamy w komentarzu.
Autorka podkreśla, że jeżeli NABE powstanie, będzie węglową studnią bez dna. – Analiza kosztów i przychodów każdego bloku węglowego uwzględnionego w planie restrukturyzacji, wykonana przez ośrodek analityczny Instrat wykazała, że nawet przy niezwykle optymistycznych założeniach, NABE wygeneruje 31,1 mld zł strat do 2040 roku. W kuluarach mówi się o wykupieniu przez NABE części kredytów zaciągniętych na budowę nierentownych elektrowni. Żaden rozsądny inwestor a nawet ten, który lubi ryzyko, nie zdecydowałby się na taki krok – pisze Flisowska.
Zdaniem Flisowskiej, zamiast planu głębokiej restrukturyzacji sektora energetyki i planu odejścia od węgla, Polacy obserwują próbę przekazania ogromnych subsydiów na podtrzymywanie węgla przy życiu. – Trudno więc sobie wyobrazić, że Komisja Europejska zgodzi się na taki plan. Zapowiedzi odejścia od węgla do 2049 roku też nie idą w parze z rzeczywistością gospodarczą i unijną polityką klimatyczną. Ten argument nie będzie przekonujący dla Komisji – pisze działaczka Greenpeace.
Opracował Jędrzej Stachura
Greenpeace nawołuje do walki z kryzysem klimatycznym w Turowie