Najważniejsze informacje dla biznesu

Greenpeace z karą w USA. Czas na Polskę! (felieton)

Sąd w Dakocie Północnej nakazał Greenpeace zapłatę niemal 667 mln dolarów firmie Energy Transfer, zajmującej się transportem ropy naftowej i gazu. Wyrok zapadł w związku z protestami przeciwko budowie rurociągu Dakota Access, w których Greenpeace odegrało kluczową rolę.

Słynny brytyjski historyk Lord Acton napisał w XIX wieku, że „niewiele jest rzeczy tak irytujących jak wiedza o pochodzeniu idei”. Słowa te stały się mottem słynnego antytotalitarnego eseju Friedricha Augusta von Hayeka Droga do zniewolenia z 1944 roku. Dziś cytat ten jest jeszcze bardziej aktualny. Pochodzenie idei bywa równie mętne jak tragiczne ich skutki, ale zawsze po drodze są pieniądze.

Dziwnym trafem oburzenie Greenpeace od dziesięcioleci budzi wszystko, co wzmacnia bezpieczeństwo Zachodu i jest niekorzystne dla Rosji, Chin, a wcześniej choćby Libii pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego, który walczył z Ameryką o „zieloną Saharę”. Zapewne to przypadek.

Podobnie jak to, że działania Greenpeace i podobnych organizacji nie mają nic wspólnego z transferem z Rosji kilkudziesięciu milionów euro na blokowanie niemieckich elektrowni jądrowych i konkurencyjnych gazociągów – o czym trzy lata temu pisał dziennik Die Welt. To wszystko zbiegi okoliczności. Tak samo jak prorosyjska linia organizacji w pierwszej fazie wojny na Ukrainie.

Dodajmy – wszystko to odbywało się w ramach wolności słowa. W jej imię próbowano choćby blokować przekop Mierzei Wiślanej, budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i płotu granicznego. Wszystkie te projekty miały rzekomo katastrofalny wpływ na środowisko i ludzi oraz były skrajnie niehumanitarne. Dlatego wszelkiego rodzaju ekolodzy, „społecznicy” z trzeciego sektora i celebryci z misją tak zaciekle z nimi walczyli. Jak się coraz częściej okazuje, było to – zupełnie przy okazji – zajęcie całkiem dobrze płatne. O finansowaniu z USA wiemy już całkiem sporo, o funduszach ze Wschodu być może dopiero się dowiemy, choć i o tym trochę już pisano.

Sąd w Dakocie Północnej uznał, że blokowanie budowy ropociągów i gazociągów to jednak zbyt wiele i nałożył na Greenpeace karę, która robi wrażenie. Pomysł wydaje się dobry – szczególnie w kontekście Polski, rozmaitych grup „granicznych”, miłośników kornika oraz wszelkich obrońców przyrody, zwłaszcza w miejscach, gdzie planowane są kluczowe inwestycje dla bezpieczeństwa państwa. Skoro te organizacje mają tak dobry model biznesowy i tak hojnych darczyńców, to niech się trochę podzielą. Donatorzy na pewno będą zachwyceni.

Sąd w Dakocie Północnej nakazał Greenpeace zapłatę niemal 667 mln dolarów firmie Energy Transfer, zajmującej się transportem ropy naftowej i gazu. Wyrok zapadł w związku z protestami przeciwko budowie rurociągu Dakota Access, w których Greenpeace odegrało kluczową rolę.

Słynny brytyjski historyk Lord Acton napisał w XIX wieku, że „niewiele jest rzeczy tak irytujących jak wiedza o pochodzeniu idei”. Słowa te stały się mottem słynnego antytotalitarnego eseju Friedricha Augusta von Hayeka Droga do zniewolenia z 1944 roku. Dziś cytat ten jest jeszcze bardziej aktualny. Pochodzenie idei bywa równie mętne jak tragiczne ich skutki, ale zawsze po drodze są pieniądze.

Dziwnym trafem oburzenie Greenpeace od dziesięcioleci budzi wszystko, co wzmacnia bezpieczeństwo Zachodu i jest niekorzystne dla Rosji, Chin, a wcześniej choćby Libii pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego, który walczył z Ameryką o „zieloną Saharę”. Zapewne to przypadek.

Podobnie jak to, że działania Greenpeace i podobnych organizacji nie mają nic wspólnego z transferem z Rosji kilkudziesięciu milionów euro na blokowanie niemieckich elektrowni jądrowych i konkurencyjnych gazociągów – o czym trzy lata temu pisał dziennik Die Welt. To wszystko zbiegi okoliczności. Tak samo jak prorosyjska linia organizacji w pierwszej fazie wojny na Ukrainie.

Dodajmy – wszystko to odbywało się w ramach wolności słowa. W jej imię próbowano choćby blokować przekop Mierzei Wiślanej, budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i płotu granicznego. Wszystkie te projekty miały rzekomo katastrofalny wpływ na środowisko i ludzi oraz były skrajnie niehumanitarne. Dlatego wszelkiego rodzaju ekolodzy, „społecznicy” z trzeciego sektora i celebryci z misją tak zaciekle z nimi walczyli. Jak się coraz częściej okazuje, było to – zupełnie przy okazji – zajęcie całkiem dobrze płatne. O finansowaniu z USA wiemy już całkiem sporo, o funduszach ze Wschodu być może dopiero się dowiemy, choć i o tym trochę już pisano.

Sąd w Dakocie Północnej uznał, że blokowanie budowy ropociągów i gazociągów to jednak zbyt wiele i nałożył na Greenpeace karę, która robi wrażenie. Pomysł wydaje się dobry – szczególnie w kontekście Polski, rozmaitych grup „granicznych”, miłośników kornika oraz wszelkich obrońców przyrody, zwłaszcza w miejscach, gdzie planowane są kluczowe inwestycje dla bezpieczeństwa państwa. Skoro te organizacje mają tak dobry model biznesowy i tak hojnych darczyńców, to niech się trochę podzielą. Donatorzy na pewno będą zachwyceni.

Najnowsze artykuły