– Węgry podpisały z Gazpromem porozumienie o odroczeniu płatności za gaz w bieżącym sezonie grzewczym. Istnieje scenariusz, w którym Budapeszt będzie musiał zapłacić Rosjanom 5,9 mld euro – pisze Dominik Héjj, współpracownik BiznesAlert.pl oraz analityk Instytutu Europy Środkowej, autor książki „Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość”. – Budapeszt za gaz płaci Gazpromowi więcej, aniżeli zapłaciłby na wolnej giełdzie w Holandii – dodaje.
Węgry pozostają jedynym państwem Unii Europejskiej, które od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę regularnie zwiększało wolumen dostaw błękitnego paliwa z Rosji. Od pierwszego września dzienne dostawy wzrosły z 2,6 mln do 5,8 mln m sześc. W czerwcu szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó przekazał, iż 500 mln m sześc. na mocy umowy z Serbią będzie magazynowane na rzecz Serbii na Węgrzech. Rzecz jasna, gazu od Gazpromu.
W ostatni poniedziałek korespondentka Polskiego Radia w Brukseli Beata Płomecka podała, że w czasie sesji parlamentu w Strasburgu, przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen powiedziała, iż dostawy gazu z Rosji do Unii spadły od początku wojny na Ukrainie z 41 do 7,5 procent. Spadłyby jeszcze bardziej, gdyby nie Węgry. Przed kilkoma dniami, przywołany już Szijjártó chwalił się, iż Węgry są obecnie jedynym państwem unijnym, które ma zapewnione bieżące dostawy gazu z Rosji poprzez Turkish Stream. Wszak nitki Nord Stream 1 zostały „w magiczny sposób” uszkodzone.
Także w poniedziałek węgierska spółka energetyczna MVM, pozostająca pod kontrolą państwa, podpisała porozumienie z Gazpromem dotyczące odroczenia płatności za gaz w bieżącym sezonie grzewczym. Chodzi o odroczenie o trzy lata dotyczące grzewczego okresu półrocznego. Według ministra Martona Nagya, który w rządzie odpowiada za rozwój – po obecnych cenach gazu jest to miliard euro, ale w szczytowym momencie mowa byłaby o nawet czterech miliardach.
Polityka ta pozostaje przedstawiana jako wielki sukces władzy na drodze do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego oraz ulżenia portfelom samych Węgrów. Interesujące dane przynosi jednak artykuł opublikowany wczoraj przez Bloomberg, przedstawiający szczegóły transakcji dotyczącej „odroczenia” płatności. Otóż ma być mowa o odroczeniu 1,9 mld euro. Według autora artykułu, przywołującego dwa anonimowe źródła, w pierwszym roku spłaty zobowiązania, Węgry zapłacą 20 procent naliczonej kwoty, a następnie po 40 procent przez kolejne dwa lata. Stopa procentowa tego „kredytu” wynosi 3,5 procent. Sama umowa dotycząca odroczenia płatności, a także w ogóle kontrakt na dostawy gazu na Węgry są tajne. Łączna kwota, którą Budapeszt będzie musiał zapłacić Gazpromowi za gaz w całym sezonie grzewczym to rzeczone 1,9 mld euro plus kolejne co najmniej cztery miliardy.
Bloomberg podaje, iż jego informatorzy wskazali, że nie ma limitu kwoty, która może zostać odroczona w ramach umowy z Gazpromem. Może się ona zmienić wraz ze rosnącymi kosztami cen gazu. Już wcześniej Centralny Urząd Statystyczny Węgier informował, że Budapeszt za gaz płaci Gazpromowi więcej, aniżeli zapłaciłby na wolnej giełdzie w Holandii. Wartość importu ropy i gazu na Węgry ma wzrosnąć wg Bloomberga w bieżącym roku do 19 mld dol. wobec z 4 mld dolarów w 2019 roku.
Odroczenie płatności zwiększa jeszcze bardziej uzależnienie Węgier od Gazpromu. Węgrzy liczą na to, że w przypadku kryzysu energetycznego w zimie, gaz do kraju będzie płynął bezpiecznie. W innym przypadku będzie to dla gospodarki katastrofa, którą pogłębia dodatkowo zablokowanie unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy.
*Dominik Héjj jest autorem książki „Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość”, która ukazała się siódmego września nakładem Wydawnictwa Otwartego, imprint Szczeliny.
Rosjanie namawiają Europę na gaz z Nord Stream 2 i chcą udziału w śledztwie Zachodu