– Saudyjski koncern jako partner Rafinerii Gdańskiej umożliwi konieczne zmiany, polegające na odejściu od przerobu rosyjskiej ropy jako core business przedsiębiorstwa i skoncentrowaniu się na innych produktach ropopochodnych. Bez tego Rafineria Gdańska skazana byłaby na podzielenie losu trzydziestu europejskich zakładów, które zaprzestały produkcji od 2008 roku – podaje Instytutu Staszica, tłumacząc swoje stanowisko w sprawie dyskusji o współpracy PKN Orlen i Saudi Aramco.
Trwa kontrola przebiegu transakcji sprzedaży Lotosu dla saudyjskiego koncernu Saudi Aramco. Sprawa sprawdzana jest przez Senat. Orlen utrzymuje, że współpraca przyniesie wiele korzyści dla funkcjonowania polskiego rynku, a umowa została zawarta legalnie. – Zarzuty, jakoby zbycie mniejszościowego pakietu udziałów w Rafinerii Gdańskiej stanowiło jakiekolwiek zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, nie są poparte żadnymi konkretami. Obowiązujące przepisy prawa krajowego w wystarczający sposób chronią interes Orlenu i interes państwa – pisze Instytut Staszica, analizując sprawę.
– Konsolidacja Orlenu z Lotosem i PGNiG formalnie zakończyła się 2 listopada br., wraz z rejestracją przez sąd połączenia Orlenu (powiększonego już o Lotos) z gazowym koncernem. Mimo tego nie ustają próby podważenia sensu i legalności przeprowadzonej transakcji, której szybkie sfinalizowanie było konieczne dla realizacji wymaganych przez Unię Europejską zmian w polskiej energetyce. Powstał bowiem kontrolowany przez Skarb Państwa koncern, którego prognozowane roczne przychody sięgną – jak informuje Orlen, powołując się na niezależnych analityków, –350-400 mld złotych i który rocznie będzie przeznaczał nawet 30 mld złotych na inwestycje – w dużej części w nisko- i zeroemisyjną energetykę – wyjaśnia Instytut Staszica.
Think-tank podaje, że spółka podejmując decyzja, wypełniała wymogi stawiane przez Unię Europejską. – Zbycie części udziału w łączonych podmiotach było wymogiem Komisji Europejskiej. Ten wymóg dla Orlenu okazał się nie obciążeniem, a dobrze wykorzystaną szansą. Dzięki wymianie stacji paliwowych z MOL-em Orlen zwiększył swój stan posiadania na Słowacji i wszedł na nowy rynek węgierski. Współpraca z Saudi Aramco zaowocowała dostawami ropy w szczególnie trudnym okresie, a w perspektywie ocali Rafinerię Gdańską przed losem kilkudziesięciu europejskich rafinerii, które zamknięto w ostatnim piętnastoleciu – tłumaczą eksperci.
– Krytycy współpracy z Aramco przytaczają trzy podstawowe argumenty:
transakcja jest niekorzystna dla przejętego przez Orlen Lotosu; w transakcji nie zabezpieczono należycie strategicznych interesów Polski; Arabia Saudyjska sprzyja Rosji. Należy podkreślić, że żaden z tych argumentów nie znajduje uzasadnienia w faktach – komentuje organizacja.
„Szansa na przetrwanie i rozwój dla Rafinerii Gdańskiej”
– Kluczowym argumentem, mającym przemawiać za niekorzystnym przeprowadzeniem transakcji, jest rozdźwięk między środkami zainwestowanymi po 2000 roku w modernizację gdańskiego zakładu a kwotą, za którą sprzedano udziały. Przy ocenie tego rodzaju transakcji należy wziąć pod uwagę po pierwsze fakt, że nabywca otrzymał mniejszościowy (30 procent) pakiet udziałów, niedający mu kontroli nad spółką, a po drugie – że punktem odniesienia dla wyceny nie jest suma zainwestowana w rafinerię, ale obecna sytuacja rynkowa w Europie – informują.
Instytut przytacza, że od 2008 roku Europa straciła 30 rafinerii, a część z nich przestała funkcjonować tuż po wybuchu pandemii koronawirus. – Powodem są m.in. zmiany w energetyce i realizowane już odchodzenie od węgla i ropy. W przypadku Rafinerii Gdańskiej istotne jest to, że specjalizowała się ona w przetwórstwie rosyjskiej ropy, od której Orlen konsekwentnie odchodzi. O ile w 2013 roku rosyjska ropa stanowiła 98% surowca przerabianego w Grupie Orlen, to dziś jest to 30 procent. Tak radykalne obniżenie ilości rosyjskiej ropy w całym wolumenie było możliwe m.in. dzięki współpracy z Saudi Aramco. W perspektywie bliskiej współpracy joint venture z Orlenem, Aramco zgodziło się w styczniu br. na zwiększenie dostaw ropy do Polski do 20 mln ton rocznie, co stanowi ok. 45 procent zapotrzebowania całej, zintegrowanej Grupy Orlen w Polsce, Czechach i na Litwie. I to jest konkretna korzyść, którą już teraz przynosi współpraca Orlen-Saudi Aramco – wyjaśnia think-tank.
– Saudyjski koncern jako partner Rafinerii Gdańskiej umożliwi konieczne zmiany, polegające na odejściu od przerobu rosyjskiej ropy jako core business przedsiębiorstwa i skoncentrowaniu się na innych produktach ropopochodnych. Bez tego Rafineria Gdańska skazana byłaby na podzielenie losu trzydziestu europejskich zakładów, które zaprzestały produkcji od 2008 roku – dodaje.
„Polskie prawo blokuje niekontrolowaną sprzedaż udziałów”
– Były prezes Lotosu Paweł Olechnowicz i ekspert BCC, były minister Janusz Steinhoff w artykule Zatrzymać niszczenie Lotosu, opublikowanym w maju br. w dzienniku „Rzeczpospolita” podkreślili, że o ile sprzedaż mniejszościowego pakietu udziałów w Rafinerii Gdańskiej saudyjskiemu partnerowi jest błędem i zagraża bezpieczeństwu infrastruktury krytycznej, o tyle rozsądnym wyjściem jest całkowita prywatyzacja Lotosu. Pomijając całkowity brak logiki takiej argumentacji, nasuwa się pytanie – czy może dla części krytyków fuzji scenariusz całkowitej wyprzedaży majątku Lotosu nie byłby scenariuszem najbardziej pożądanym? – wyjaśnia. Według instytutu, koncern multienergetyczny Orlen-Lotos-PGNiG plus współpraca z saudyjskim Armaco, oddaliły taki scenariusz.
– Saudi Aramco, jak wspomniano, ma jedynie 30 procent udziałów w Rafinerii Gdańskiej. Oznacza to, że 70 procent udziałów w spółce prowadzącej rafinerię w Gdańsku pozostało w rękach PKN Orlen – i to Orlen będzie miał decydujący wpływ na podejmowanie decyzji korporacyjnych w spółce. Gwarantuje to sama umowa wspólników, której projekt został dołączony do przedwstępnej umowy sprzedaży udziałów w Lotos Asfalt. Przedstawiciele Orlenu będą stanowili większość członków zarządu oraz rady nadzorczej tej spółki. Dodać należy, iż w efekcie połączenia Orlenu z Grupą Lotos, a następnie PGNiG zwiększyła się kontrola Skarbu Państwa nad powiększonym Orlenem z 27,52 procent do obecnych 49,9 procent – wyjaśnia Instytut.
– Treść umowy zawartej między Orlenem a Saudi Aramco pozostaje poufna, a wszelkie próby spekulowania odnośnie jej treści są pozbawione podstaw. Nie sama treść kontraktu, a przepisy polskiego prawa są dostateczną ochroną przed niekontrolowanym zbyciem mniejszościowych udziałów, którego mógłby się podjąć saudyjski partner. Chodzi m.in. o ustawę o kontroli niektórych inwestycji. Ustawa ta przewiduje kontrolę inwestycji zagranicznych (realizowanych przez podmioty spoza państw OECD, a zatem również z Federacji Rosyjskiej – z uwzględnieniem mechanizmu zapobiegającego obejściu przepisów) dotyczących podmiotów prowadzących działalność m.in. w zakresie produkcji i magazynowania paliw. Nabycie co najmniej 20 procent udziałów albo akcji takiego podmiotu (względnie uzyskanie takiego udziału w zyskach) wymaga przeprowadzenia postępowania kontrolnego przez Prezesa UOKiK i braku sprzeciwu ze strony tego organu. Ten mechanizm kontroli został w bieżącym roku wydłużony o 3 lata, do 60 miesięcy. Jest to mechanizm, który obowiązuje niezależnie od tego, kto pozostaje wspólnikiem albo akcjonariuszem danej spółki – zaznaczają eksperci.
„Mit współpracy z Rosją”
– Na koniec należy się odnieść do zarzutów rzekomej współpracy Saudi Aramco z Rosją. Od czasu wybuchu pandemii koronawirusa i początku potężnych zawirowań na globalnych rynkach paliw, notuje się ostra konkurencja między Rosją a Arabią Saudyjską. Osłabienie międzynarodowej pozycji Federacji Rosyjskiej po 24 lutego br. saudyjskie firmy, w tym Aramco, wykorzystały do silnego wejścia na rynki azjatyckie, istotne dla Rosjan – m.in. chiński. Aramco dla rosyjskich koncernów jest konkurentem, skutecznie eliminującym rosyjskie firmy, a nie partnerem – zaznacza Instytut, analizując sprawę w kontekście współpracy Armaco z Rosją.
Instytut Staszica/Opracowała Maria Andrzejewska