DGP: Rząd umywa ręce w sporze o wiatraki

23 marca 2018, 07:15 Alert

Jak czytamy w Tygodniku Gazeta Prawna, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów uważa, że jest to jedynie spór dotyczący relacji handlowych pomiędzy podpisującymi umowę firmami, w którym polski rząd nie jest stroną.

Elektrownia wiatrowa
W lipcu spadł udział energii pochodzącej z elektrowni wiatrowych w polskim miksie (fot. Pxpe)

Jak informuje gazeta, najcięższe zarzuty przeciwko Polsce wytoczyła spółka Invenergy. Zdaniem ekspertów amerykańska spółka ma spore szanse wygrać. Choć nie tyle, ile się domaga. – Moim zdaniem wyliczenia Invenergy są absurdalne. Nie widzę żadnej podstawy, by Amerykanie mieli otrzymać 2,5 mld w ramach postępowania przed trybunałem, a do tego ponad miliard przed polskim sądem powszechnym. Do tej pory Amerykanie nie pokazali wiarygodnych dokumentów, które świadczyłyby o tym, że ponieśli takie straty wskutek wejścia w życie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) i wskutek działań spółek powiązanych ze Skarbem Państwa – przekonuje anonimowo jeden ze specjalistów od arbitrażu inwestycyjnego w Polsce w rozmowie z dziennikiem.

Zastrzega on też, że inną kwestią jest wysokość roszczenia, a inną jego zasadność. – Nie mam bowiem żadnych wątpliwości, że w Polsce ustawodawca przyjął przepisy skrajnie niekorzystne dla określonej branży. W arbitrażu inwestycyjnym takie przypadki ocenia się raczej na korzyść przedsiębiorców. Bo jeśli państwo zachęca inwestorów do inwestycji, to lojalność nakazuje potem nie wycinać ich w pień – mówi ekspert. Inny z prawników z wieloletnim doświadczeniem jako arbiter przekonuje, że argumentacja, że państwo polskie nie było stroną żadnych umów, upadnie jako linia obrony przed trybunałem bardzo szybko.

– W przeciwnym razie przecież żadne państwo nie brałoby na swe barki żadnych zobowiązań. Wszystko przechodziłoby przez spółki kapitałowe – dowiaduje się Tygodnik Gazeta Prawna. Przy czym obciążenie odpowiedzialnością Skarbu Państwa za działania PE-PKH będzie wymagało przeprowadzenia analizy, czy rzeczywiście polska spółka została powołana w celu zawierania kontraktów z inwestorami. – Najważniejsza będzie ocena jej realnej zależności od Skarbu Państwa. Może być to zależność wielostopniowa, czyli sprawdzenie podporządkowania PE-PKH Tauronowi, a Tauronu – Skarbowi Państwa – tłumaczy specjalista od arbitrażu inwestycyjnego. Najłatwiej to sprawdzić poprzez analizę, kto ma realny wpływ na obsadzanie stanowisk zarządczych. Nie bez znaczenia jest też branża, w której działa spółka krajowa zawierająca wielomilionowe kontrakty. – Życiowe doświadczenie arbitrów pozwala ocenić, czy mały podmiot może z powodzeniem działać w poszczególnych gałęziach gospodarki. Przyjąć raczej należy, że w branży energetycznej byłoby to szalenie trudne, by nie rzec nawet, że niemożliwe – deklaruje prawnik.

Eksperci uważają również, że to, czy spółka PE-PKH znajduje się w stanie likwidacji, czy też prowadzi działalność, nie ma większego znaczenia w kontekście arbitrażu inwestycyjnego. – Nie wdając się w szczegóły, w międzynarodowych trybunałach arbitrażowych zdarzały się sprawy, w których bezpośrednim kontrahentem inwestora była nieistniejąca już spółka. Nie stanowi to przeszkody dla zasądzenia odszkodowania – tłumaczy dziennikowi jeden z prawników. I dodaje, że jeśli prawdą jest, że wszelkie negocjacje prowadzone były przez inwestora z Tauronem, a jedynie do umowy przystąpił inny podmiot, to inwestorowi łatwiej będzie udowodnić, że w praktyce porozumiewał się ze Skarbem Państwa, a nie podmiotem niezależnym od niego.

Dziennik Gazeta Prawna/CIRE.pl