Przybyszewski: Irańskie pociski balistyczne spadające na Ukrainę to już tylko kwestia czasu

24 lutego 2024, 16:00 Bezpieczeństwo

– Tak, Iran najpewniej dostarczył w ubiegłym roku Rosji jakieś pociski balistyczne, w jakiejś liczbie. Dowody są znikome, ale podobnie początkowo było z Szahedami. Pozostaje czekać, aż pojawią się pierwsze zdjęcia szczątków i ekspertyzy, ale nie ma co się łudzić: irańskie wsparcie dla Rosji ma charakter, który należy nazwać sojuszniczym. Nie dajmy się omamić pojęciem partnerstwa strategicznego. To tak naprawdę bardziej elastyczna forma sojuszu i odpowiedź na sztywne struktury NATO – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund, w BiznesAlert.pl.

Start rakiety
Start rakiety

  • Jest już niemal całkowicie pewne, że irańskie pociski w niedalekiej przyszłości zaczną być używane na froncie w Ukrainie;
  • Póki co do Rosji dostarczono raczej niewielką liczbę pocisków balistycznych krótkiego zasięgu, a docelowa liczba i czas dostawy jest nam nieznany;
  • Partnerstwo strategiczne Rosji i Iranu to układ de facto sojuszniczy i stanowi asymetryczną odpowiedź do sztywnych struktur, takich jak NATO;
  • Iranu nie da się obecnie ani w przewidywalnej przyszłości odwieść od dostaw uzbrojenia do Rosji. Najpewniej też nigdy nie potwierdzi tych dostaw.

W dniu 21 lutego Reuters poinformował, że Iran rzeczywiście dostarcza Rosji pociski balistyczne, a chodzić ma o te z rodziny Fateh (pers. zwycięzca) i Zolfeghar (wywodzący się z Fateh). Streszczając wiadomość Reutersa: dziennikarze tej agencji dotarli do 3 źródeł osobowych w USA oraz 3 irańskich (w tym 1 irańskiego wojskowego lub pracownika Ministerstwa Obrony i Logistyki). Źródła te miały stwierdzić, że rzeczywiście Iran dostarcza pociski, a rzekomy irański wojskowy (lub pracownik resortu obrony) miał poświadczyć, że były 4 transporty (morskie i powietrzne), a mowa jest ogólnie o 400 pociskach. Wymiana ma się odbywać na podstawie umowy międzypaństwowej zawartej przez władze w Moskwie i w Teheranie na początku 2023 roku.

Postanowiłem dogłębnie przeanalizować to doniesienie i podzielić się swoimi wnioskami. Uwzględniłem przy tym wszystkie poprzednio pojawiające się informacje na ten temat. Reaguję teraz, ponieważ – jak sami zauważycie – raport Reutersa jest bardzo specyficzny.

Czy Reuters mówi prawdę?

Trudno powiedzieć do jakiego stopnia Reuters nie mija się z prawdą. Na pewno nie co do ogółu doniesienia, ale o tym dalej.
Zaczynając od spraw podstawowych, nie znamy treści umowy, którą Iran zawarł z Rosją w styczniu 2023 roku, więc nie sposób stwierdzić, czy jest ona tutaj podstawą transakcji.

Co więcej, pojawiło się kilka szacunków dot. możliwości dostarczenia 400 pocisków balistycznych krótkiego zasięgu oraz liczby posiadanych przez Iran tego i innych typów pocisków. Problem w tym, że nie ma żadnych wiarygodnych danych w tym zakresie. Generalnie uważa się, że Iran posiada najpewniej kilka tysięcy pocisków różnego typu. Niektórzy próbowali oszacować zapasy pocisków i zakładali ile Iran powinien mieć, bazując na tym ile ma np. TEL (transporter-erector launcher czyli po prostu mobilnych wyrzutni na podwoziu samochodowym) i jaka jest rozsądna rezerwa na wypadek konfliktu. I tu pewnie jest o wiele więcej opinii, niż tylko kilka.

Dlaczego tak niewiele wiemy? No cóż, Iran nie ułatwia zadania. Pociski wciąż są magazynowane często pod ziemią, a do tego rozwijane, modyfikowane, więc nie zawsze muszą być budowane od zera. Mogą przejść modernizację, co nie pomaga w ustaleniu rzeczywistej liczby. Próby zbudowania wiarygodnych szacunków skutkują permanentną migreną, uwierzcie mi.

Inne źródła niż np. analizy teoretyczne i bazujące na zdjęciach są tu też mało wnoszące. Ustawa o budżecie IRI nie pomaga w ustaleniu liczby pocisków ani rzeczywistego kosztu jakiegoś programu, nawet jak się rozszyfruje kryptonimy. Z czasem zresztą, gdy pojawia się nowy program, kryptonimy są niemożliwe do rozszyfrowania, o ile nie ma innych poszlak, które by wskazywały czego dotyczą.

Należy zwrócić uwagę na pewne ważne detale artykułu. Podaje on, że źródłem rewelacji są nie tylko jacyś urzędnicy w USA, ale właściwie to trzy irańskie źródła. A to, co oznacza „irańskie” jest samo w sobie enigmatyczne. Pozostawia spore pole nieokreśloności. Jedno ze źródeł ma być rzekomo irańskim wojskowym. Byłym? Obecnym? Zbiegłym? Jakiej rangi? Jaką miał motywację? Na pewno jest oficerem, czy cywilnym pracownikiem resortu? Nic o nim nie wiemy.

Dlatego warto przemyśleć wariant manipulacyjny i dezinformacyjny. Załóżmy, że ktoś postanowił w Iranie puścić takiego newsa specjalnie i jest to informacja prawdziwa. Jaki byłby cel? Odstraszenie. A co, jeśli to fejk? Nic. Jeśli bowiem ktoś ma zdjęcia satelitarne i siły robocze do analizy surówki, to albo już zna odpowiedź, albo wpędzi analityków w kolejne dni i tygodnie ciężkiej roboty. To, że artykuł wyszedł z Reutersa, nie znaczy, że jest wiarygodny. Przekłamania I manipulacje nie łączą się z brakiem reputacji. Często powszechnie uważane za wiarygodne źródła wstawiają bzdury (vide rzekomo ogromne rezerwy litu w Iranie – przednia bzdura, a powielana).

Dezinformacja ze strony Reutersa i oficjeli USA jest mniej prawdopodobna, bo Waszyngton musi dbać o zaufanie sojuszników. Może 400 to wyssana liczba z palca, może docelowa i prawdziwa, ale wątpliwym jest, aby dostarczono ich już aż tyle. Być może tak podana informacja ma zadziałać motywująco na sojuszników, w taki zamiar, w sumie, nie powątpiewam. Co prawda warto też dostrzec, że artykuł sam podaje dość wątpliwy scenariusz, bo nie da się 4 transportami (statkami i samolotami) przewieźć 400 pocisków z Fateh czy Zolfeghar i dziennikarze powinni wyłapać to, ale jakoś tego nie uczynili. Być może jednak powód ma tu charakter językowy, o czym zaraz. Ale dzięki rozróżnieniu środków transportu coś więcej już wiemy, choć niewiele to zmienia w ogólnym rozrachunku: skoro wykorzystuje się samoloty i statki, to znaczy, że raczej pójdą one do montażu w Rosji, a to może w końcu skutkować transferem technologii.

Utrudnieniem w ustaleniu, czy na pewno mamy dobrą informację jest zarówno sam język angielski, jak i perski – oba są językami analitycznymi i informacje kontekstowe są niezwykle ważne w dookreśleniu znaczenia. Brak wystarczającego kontekstu rodzi przekłamania. Problemem jest tu konkretnie słowo „provision”. Skoro wypowiedziały się źródła „irańskie”, cokolwiek to znaczy, to mogło dojść użycia przez nie angielskiego słowa w sposób błędny lub ktoś mógł źle przetłumaczyć z perskiego na angielski. Albo wręcz samo źródło wykazało się niezdarnością językową, co też nie jest wykluczone. Jest sporo perskich słów, które są synonimami do angielskiego “provision”, “provide”, etc. Pytanie co autor naprawdę miał na myśli (i tłumacz, sic).

Pozostaje czekać, aż coś spadnie

Irańskie pociski balistyczne na Ukrainę rzeczywiście spadną. To raczej już nie ulega wątpliwości. Dowody są znikome (vide wypowiedź Kirby’ego sprzed jakiegoś czasu), ale podobnie było początkowo z informacjami o Szahedach. Wnioskuję, że pojawienie się tego doniesienia w kontekście wcześniejszych informacji oznacza jedno: Iran ma ogólnie dostarczyć w ciągu jakiegoś ustalonego z Moskwą czasu jakąś określoną liczbę pocisków. Być może 400, może mniej, może więcej. Według mnie póki co pewnie dotarła niezbyt wielka ich liczba.

Choć pewnie nie da się ustalić ile dokładnie pocisków już dostarczono, to jakieś pojęcie na pewno już ktoś w USA ma. To da się na bazie śledzenia transportów i zrobionych zdjęć stwierdzić. No, a jeśli trudno tego dowieść, są rozterki i niepewne analizy, to taka sytuacja odsyła zainteresowanych do rozmowy z Rosją (Teheran chętnie pomaga wzmocnić pozycję Kremla), lub zaczekania aż po prostu pojawią się pierwsze szczątki pocisków na froncie. I niestety nie tylko pocisków. Ale wątpię, aby dyplomacja mogła tu zadziałać.

Czy da się z kolei Iran odwieść od tego wszystkiego? Raczej na pewno nie. Z Iranem nie bardzo jest jak rozmawiać, bo ani nic oficjalnie nie powiedzą, a w kuluarach to różne rzeczy się mówi – dlatego traktuje się to z dużą dawką sceptycyzmu. Iran ma teraz dużo na głowie: Izrael próbuje dobić Hamas, Hezbollah i Izrael cały czas się tłuką. Azerbejdżan grozi Armenii. Proirańskie organizacje polityczno-militarne walczą podjazdowo z wojskiem amerykańskim w Iraku, Syrii i frakcjami proamerykańskimi w Syrii. Huti dalej blokują cieśninę Bab al-Mandab, co przekłada się na wzrost kosztu importu do Europy. Irański bazoszpiegowiec, okręt IRGCN Behshad niby oberwał w amerykańskim cyberataku, ale już od jakoś dwóch dni z powrotem działa i opuścił wybrzeże Dżibuti.

Proszę przy powyższym tweecie zauważyć, jak wiele przekłamania już jest w samej wiadomości w stosunku do doniesienia Reutersa, a co dopiero jak to się ma do gruntownej analizy samego oryginalnego doniesienia.

Na domiar tego wszystkiego, jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wolno nam już zapominać. Trzeba to wręcz mocno podkreślać. Tak, to, co łączy teraz Iran i Rosję to tzw. partnerstwo strategiczne. Ale nie dajmy się zwieść. Pewne rzeczy należy nazywać po imieniu – to po prostu elastyczny sojusz. Partnerstwa strategiczne to twory, które mają być asymetryczną kontrą do sztywnych struktur, takich jak NATO. Warto zastanowić się nad tym, co można z taką asymetrią począć.

Łukasz K. P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej. Celem Abhaseed jest stworzenie pierwszego polskiego think-tanku skupionego na badaniu regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

Przybyszewski: Europa i tak zapłaci za spadek myta z Kanału Sueskiego