– W obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych Wenezuela znów cieszy się zainteresowaniem Iranu, który pomaga Caracas w przemyśle naftowym. Jednak o treści 20-letniego porozumienia podpisanego w 2022 roku wiemy tyle, co nic – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.
W ubiegłym roku władze w Caracas i Teheranie podpisały 20-letnie porozumienie o współpracy strategicznej. Tak samo jak w przypadku podobnego porozumienia z Chinami czy Rosją – jego treść jest nam nieznana. Pozostaje nam jedynie śledzić to, co jest powoli, metodą kropelkową, ujawniane. Co więc dzieje się odkąd to prezydent Maduro podpisał to porozumienie w czerwcu ubiegłego roku?
Odgrzewanie relacji
Za czasów końca prezydentury Ahmadineżada (2005-13) i przez całe dwie kadencje Rouhaniego (2013-21) w Iranie między Teheranem a Caracas zbyt wiele się nie działo. Przyczyną były narastające po 2006 roku na Iran sankcje, a potem nadzieje Teheranu na normalizację stosunków przynajmniej z Europą poprzez przyjęcie JCPoA (porozumienia nuklearnego). Jednak z JCPoA nic nie wyszło, a Iran nauczył się nie tylko jak żyć pod ciężarem sankcji, ale też i jak je obchodzić. Wobec tego względnie szybko po odejściu USA (ręką Trumpa) od JCPoA Teheran rozpoczął odgrzewanie swych relacji z Wenezuelą.
Trzy z czterech zakontraktowanych w 2006 roku przez Wenezuelę tankowców, które zbudowały irańskie stocznie, dotarły w 2022 roku. No cóż, ktoś by pomyślał „wstyd”, bo długo. Ale nie jest łatwo utrzymać relacje między dwoma odległymi geograficznie od siebie państwami, a do tego jeszcze zmagającymi się z reżimem sankcyjnym. Dla Teheranu to, że OPEC+ zadeklarowało zmniejszenie wydobycia jest oczywiście na plus. Ani jego, ani Wenezueli te obostrzenia i tak nie będą obowiązywać, a podwyższenie ceny oznacza, że oba państwa mogą dawać mniejszy rabat, czyli zarobią więcej. Caracas zamówiło więc na początku tego roku kolejne dwa tankowce. Oczywiście, wszystkie tankowce budowane są w stoczni SADRA, kontrolowaną przez Główną Kwaterę Budownictwa Chatam al-Anbija (Pieczęć Proroków), czyli organizację podległą Korpusowi Strażników Rewolucji Islamskiej (KSRI, znanej też pod akronimem IRGC – Islamic Revolution Guard Corps, skąd też często używana zamiennie nazwa Gwardia).
Wenezuela oddała Iranowi także w dzierżawę 1 mln hektarów ziemi uprawnej. Uruchomiono w tym roku także bezpośrednie połączenie oceaniczne pomiędzy Wenezuelą a Iranem, a wspólne manewry marynarek wojennych obu państw mają odbyć się wkrótce. Władze w Waszyngtonie podobno są zaniepokojone (ale tylko trochę) nie tylko tym, że Caracas nijak nie jest zainteresowane obecnie dialogiem, ale i tym, że Iran rozmyśla nad podpisaniem umowy, która umożliwi irańskim statkom wojennym stacjonowanie w wenezuelskich portach. Zagrożenie to niewielkie, daleko temu do kryzysu kubańskiego, ale mimo wszystko drażniące. W styczniu 86. grupa marynarki wojennej Iranu składająca się z niszczyciela Dena oraz bazowca Makran dotarła do Ameryki Łacińskiej i zacumowała w Brazylii. Ambicją irańskiej marynarki jest najpewniej dotarcie i przebycie Kanału Panamskiego. Możliwe, że powracającą obecnie 86. grupę (na początku kwietnia była w porcie południowoafrykańskim) zamieni niszczyciel Sahand oraz inny bazowiec – bardzo możliwe, że będzie to niedawno odebrany (w marcu 2023 roku) Szahid Mahdawi, nieco mniejszy od Makran.
Pomoc za pomoc
Co w zamian? Generalnie: zarobek, np. dla konglomeratów powiązanych z irańskimi siłami zbrojnymi. Iran dostarcza do Wenezueli ropę lżejszą od wenezuelskiej oraz kondensat. W zamian Wenezuela i (Nikaragua też!) zaoferowały Iranowi udziały w 3 rafineriach. Dzięki tym dostawom Caracas może poprzez wymieszanie uzyskać ropę, którą jest w stanie sprzedać na rynkach. Ropa, którą wydobywa Wenezuela jest bowiem bardzo ciężka (gorzka), co z kolei podnosi koszt po stronie rafinerii. Iran podpisał także umowę, która nie tylko będzie umożliwiała kontynuację dostarczania ropy, kondensatu i produktów ropopochodnych, ale też da zielone światło dla renowacji i przebudowy zakładów petrochemicznych dzięki eksportowi irańskich usług technicznych i inżynieryjnych – czyli udziały zostały lub zostaną przekazane stronie irańskiej. Wenezuela sama sobie bowiem nie poradzi i skorzysta z każdej pomocy – irańskiej, rosyjskiej, czyjejkolwiek. Podczas swojej wizyty bowiem Maduro zrobił bardzo dużo, aby gestem pokazać, jak bardzo Caracas doceni tę współpracę – odwiedził i oddał honory w mauzoleum Imama Chomejniego, podkreślił w rozmowach jak wiele Wenezuela zawdzięcza gen. Solejmaniemu w zakresie obrony wenezuelskiej infrastruktury krytycznej przed cyberatakami, rzekomo zleconymi przez władze USA. Dlatego też podpisano umowę dot. mediów, dzięki czemu oba państwa mogą wymienić się doświadczeniami w kontrowaniu działań informacyjnych USA i Zachodu.